sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział XIII

ALVARO
  Stałem przed ołtarzem i analizowałem to, co się właśnie stało. Moja Ali, moja przyszła żona uciekła.. I to z kim! Z moim przyjacielem. Tego się nie spodziewałem. Byłem kompletnie zaskoczony i stałem tak, patrząc na wszystkich, a oni na mnie. Chyba też się tego nie spodziewali.
Podszedł do mnie Nacho i poklepał mnie po plecach. Chyba chciał mi dać trochę wsparcia, ale nie miał pojęcia, że ja też miałem romans. I to z byłą dziewczyną Alarcona.
   - Nie pojedziesz za nią? - zapytał.
   - Jest z Isco, więc chyba będę tam zbędny - popatrzyłem na niego, a wtedy podeszło do mnie pare osób, w tym nasi rodzice, którzy mówili coś do mnie, ale jakby jednak między sobą. Najbliżej siebie miałem Sarabię, Amata i Raula. Popatrzyłem na nich. Ta ostatnia dwójka, przez tego pierwszego, zaraz przed kościołem dowiedziała się o tym, że byłem z Leire i musiałem jeszcze się wtedy osłuchać..
   - No stary, to się porobiło - odezwał się Pablo.
   - I wyszło chyba na to, że wy tak... - mój brat zaczął jakoś pokazywać rękami. - Na krzyż?
   - Cicho bądź! - warknąłem na niego. 

   - Ale sami powiedzcie! Ładnie im razem - dotarł też do nas Illara.
   - Kobieta mu z innym odleciała, a ten mówi, że jej z  ładnie tamtym - powiedział ktoś z tłumu.
   - Alvaro, jeżeli Ali już tutaj nie ma to może też powinieneś... - Pablo wskazał na drzwi. - Jakoś to się tutaj ogarnie. 

   - Macie rację. Lepiej będzie, jeśli się stąd usunę.
   - Alvaro.. Tak bardzo cię przepraszamy - przede mną pojawili się moi niedoszli teściowie. - Nie wiem co jej do głowy strzeliło. 

   - Widocznie tak musiało się stać - westchnąłem. - Nie byliśmy sobie pisani - uśmiechnąłem się lekko do nich i spojrzałem znów za siebie. - Jordi, pożycz mi swój samochód - powiedziałem, a ten wyjął z kieszeni swoje kluczyki i mi je podał. - Dzięki. Przejadę się - odparłem. Ruszyłem do wyjścia, ale słyszałem, że mnie wołali. Nie chciało mi się teraz rozmawiać o tym z rodzicami i chłopakami. Jeszcze Raul dorzucił głupi tekst, no ale chyba prawdziwy.. Ja zdradzałem Ali z Leire, a ona mnie z Isco. Choć teraz wiem, że to co umyśliłem sobie ze zdradą, było prawdziwe! Odnalazłem na parkingu samochód przyjaciela i wsiadłem do niego. Oczywiście pojechałem do siebie. Wiedziałem, że na pewno nie będzie tam Ali, a teraz nie miałem ochoty jej widzieć. Widocznie była tak samą dobrą aktorką, jak ja. Cała nasza czwórka świetnie grała.. I teraz wszystko nabierało sensu. Isco zerwał z Leire dla Ali.. A on nie przyszedł z nikim na ślub, bo jego miłością jest panna młoda! Ale jaja. Zdjąłem marynarkę i od razu odwiązałem krawat, rzucając go w kąt. Wszedłem do kuchni i wziąłem niską szklankę oraz butelkę jakiegoś alkoholu, który dostałem na urodziny od chłopaków. Wróciłem do salonu, usiadłem na fotelu i ulałem trochę do szklanki. Napiłem się i skrzywiłem przy pierwszym łyku. Miałem ochotę rozwalić każdy mebel w mieszkaniu, ale resztkami sił się powstrzymywałem. Ciągle zdawałem sobie pytanie ''dlaczego?'' Wydawało mi się, że byliśmy dobrą parą i się kochamy. Wszystko się pogmatwało i nie wiedziałem co robić. Miałem być szczęśliwy z Ali i pojawiła się Leire, która stwierdziła, że nie chce mnie już widzeć. I chyba muszę to uszanować, choć chciałem by tutaj była. Powtarzałem sobie, że jest tylko dla mnie ważna, ale nigdy nie nazwałem tego co czuję po imieniu. Siedziałem tak, popijając swój trunek, kiedy usłyszałem, że ktoś dobija się do drzwi. Wstałem i poszedłem otworzyć. Oczywiście byli to Raul, Pablo i Jordi.
   - Żyjesz? - zapytał Amat, gdy wchodzili. 
  
   - Jak widać - jęknąłem.
   - Ciekawe czy zrobią z tego sensację.. Mój braciszek pozostawiony przed ołtarzem! - zaśmiała sie Raul.
   - To nie jest śmieszne - zmierzyłem go wzrokiem.
   - Bo ty sam nie wiesz czego chcesz, stary - odezwał się Sarabia.
   - Ja nie wiem?!
   - A kto wczoraj po nocach jeździł do Leire z podkulonym ogonem, a dziś wmawia sobie, że jest wielce prze szczęśliwy, bo się chajta z Alice? Pewnie ja!
   - Pablo! - warknąłem. - Chciałem być z Ali, ale ona ze mną jak widać nie.
   - Wyszło na to, że nie byliście dla siebie stworzeni - Jordi wzruszył ramionami. - Może lepiej, że wyszło na jaw to teraz, a nie po ślubie?
   - To na pewno - skinąłem głową. - I dobrze, że dzieci nie mamy. Nikt nie będzie cierpiał.
   - Ty cierpisz, bo miałeś dwie panny, a zostałeś z niczym - zauważył Raul.
   - Taki młody, a taki mądry - zaśmiał się Sarabia.
   - Po kimś to mus... - zacząłem.
   - Na pewno nie po tobie! - zawołał od razu mój młodszy brat. 

   - No ej! Jestem taki mądry!
   - Więc mądralo, trzeba było się domyślić, że Alice lata za Isco - odezwał się Amat.
   - No wiesz.. To akurat było ciężkie.
   - No stało się i już czasu nie cofniesz - powiedział Pablo. - Alvaro, zaczynasz wszystko od nowa, czy jak? Bo jeszcze się nie określiłeś - dodał, a ja dopiłem resztkę ze szklanki.
   - Jeszcze nie wiem - wzruszyłem ramionami. - Nic nie wiem.
   - A co z Leire? - zapytał mój brat.
   - Wyraziła się wczoraj jasno, że to koniec i nie chce mnie widzieć.

   - Ale teraz nie ma Alice - szepnął Amat. - A może warto zawalczyć?
   - Zasługuje na kogoś lepszego - mruknąłem i wbiłem wzrok w podłogę.
   - Nie mów tak!
   - A nie? Miałem narzeczoną, a cholernie ciągnęło mnie do Leire, czego nie potrafiłem wytłumaczyć. Jest całkowicie inna niż Alice i nie chcę by znów cierpiała.
   - Może jeśli będziecie razem, to nie będzie cierpiała - ten mój brat czasem mówił z sensem.
   - Dobra, chłopaki. Ja to muszę wszystko sobie ułożyć, ale dzięki, że przyszliście - popatrzyłem na nich, a oni na mnie. 
   - Chcesz zostać sam? - zapytał Pablo, a ja pokiwałem głową. 
   - Dobra, to przynajmniej powiem rodzicom, że z tobą okej, bo świrują - dodał Raul i we trójkę zebrali się do wyjścia. Ja znów napełniłem sobie szklankę do połowy i w idealnej ciszy mogłem sobie tak posiedzieć.

LEIRE
  Było mi źle, cholernie źle. Znów całą noc przepłakałam na ramieniu przyjaciółki, a jej zafascynowanie tym, że się spotykałam z Alvaro całkowicie minęło, bo stwierdziła, że już go znienawidziła za to wszystko. Też bym tak chciała, ale nie potrafiłam. Wczoraj z wielkim trudem zdobyłam się na to by go wyrzucić. Miał się żenić, a ja po tym jak moja koleżanka ze szkoły średniej zaczęła umawiać się ze starszym nauczycielem, obiecałam sobie, że nie będę się spotykać z żonatym facetem. Nigdy, przenigdy! Co z tego, że bolało mnie serce i czułam się okropnie? Musiałam to zakończyć dla naszego dobra. Co z tego, że ciągle mi się śni? Z czasem przestanie. Co z tego, że ciągle o nim myślę i chcę by był obok? Za chwilę będzie miał inną na całą wieczność. Musiałam się z tym pogodzić. 
 Julia rano stwierdziła, że zadzwoni do Pablo i powie mu, że nie pójdzie z nim na ten ślub, ale wybiłam jej to z głowy. Miała świetną okazję by spędzić trochę czasu z Sarabią, a widać było, że ich do siebie ciągnie. To, że nie jest pięknie pomiędzy mną i Alvaro, nie oznacza, że nasi przyjaciele nie mają być szczęśliwi. 
 Pomogłam się jej wystroić, wygoniłam, dając kopniaka w tyłek i sama wróciłam do pokoju, który zajmowałam. Nie chciałam nawet spoglądać w lustro, bo od wczoraj byłam w opłakanym stanie. Zabrałam z szafy koszulkę, którą dostałam od Alvaro w hotelu i mocno ją ściskając ułożyłam się wygodnie. Znów się rozpłakałam, ale to nie trwało zbyt długo. Byłam za bardzo zmęczona płaczem i całą resztą, więc nawet nie wiem kiedy zasnęłam. 
 Nie wiem która była godzina, ale chwilę musiałam drzemać, bo gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam przed sobą Julię, która siedziała na krześle obok łóżka i wpatrywała się we mnie. Nie miała na sobie już sukienki, a zwykłe cichy, w których chodziła po mieszkaniu. 
   - Powiedz mi, że jest ranek i przespałam cały ślub i wesele - jęknęłam, ponownie uderzając głową o poduszkę. 
   - Nie - pokręciła głową, uśmiechając się.
   - Więc co tutaj robisz? Powinnaś się teraz bawić z Sarabią - zmarszczyłam brew i popatrzyłam na zegarek. Fakt, chwilę spałam, bo było już późne popołudnie.
   - Nie miałam gdzie - machnęła ręką. - Żałuj, że nie było cię w kościele. Taka szopka!
   - Co, zgubili obrączki? - uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam chować dyskretnie pod poduszkę T-shirt Alvaro, bo pewnie zaraz znów dostanę od niej kazanie. I tak zauważyła.
   - To byłoby nic. Ali zwiała - podeszła do mnie i zabrała koszulkę.
   - Zwiała?! - otworzyłam szeroko oczy.
   - Ale zgadnij z kim!
   - Nie mam pojęcia, Julia! Masz taką minę, jakby nie wiadomo kto to był!
   - Bo jak ci powiem, to nie uwierzysz - zaśmiała się.
   - Pewnie któryś z kolegów pana młodego, co? Inaczej nie robiłabyś takiej sensacji - pokręciłam głową.
   - Isco - spojrzała na mnie.
   - Isco? - popatrzyłam na nią. - Isco, z którym chodziłam? - upewniałam się, bo miała rację, nie mogłam uwierzyć.
   - Ten sam - skinęła głową. - Odjechali razem spod kościoła.
   - Ja nie mogę - jęknęłam. - Czyli to w niej zakochał się Isco! No tylko przecież widzieliśmy się z nimi dwa razy, na ślubie Amata i raz na kolacji!
   - Widocznie też mieli jakieś ukryte spotkanka! Zaraz zobaczymy czy są już gdzieś zdjęcia - odpaliła mojego laptopa.  
   - Może są - mruknęłam cicho. - A co z Alvaro? - spojrzałam na nią niepewnie.
   - Pablo mówił, że pojechał do siebie. Wyglądał na smutnego - odparła.
   - Też nie byłabym szczęśliwa, gdyby mnie ktoś zostawił przed ołtarzem - powiedziałam. - I masz tam coś?
   - Kilka zdjęć. Całująca się Ali z Isco i Alvaro, jak odjeżdża. Chcesz zobaczyć? - zapytała.
   - Pokaż - podniosłam się i spojrzałam na monitor. Faktycznie było tutaj zdjęcie, całujących się Isco i Alice, a później samotnie stojący Alvaro w garniturze. Poczułam jak moje serce zaczyna szybciej bić, co nie powinno mieć miejsca.
   - Może jeszcze nie wszystko stracone, Leire - uśmiechnęła się do mnie lekko Julia.
   - Od kiedy taka zmiana? - szepnęłam. - Powiedziałam mu wczoraj, żeby się już nie pokazywał - dodałam i wzięłam do ręki poduszkę, mocno się w nią wtulając.
   - Bo myślałaś, że będzie żonaty!
   - To wszystko było zagmatwane.. Co byłoby gdybym była dalej z Isco? Ten by się nie przyznał, że jest zakochany w Alice, a ja.. A ja sama nie wiem - jęknęłam.
   - Ale on zawalczył o swoją miłość i mu się poszczęściło. Może teraz czas na ciebie.
   - Wtedy nie powiedziałabym mu żeby zrezygnował ze ślubu. Lepiej było sobie wmawiać, że to tylko krótka przygoda i seks!
   - Zrobisz, co uważasz za słuszne, ale nie chce, abyś spędzała dnie w łóżku i płakała.
   - Może powinnam zniknąć do końca wakacji do rodziców? - zamyśliłam się.
   - No coś ty. Teraz? - zapytała. - Jedź do niego. Albo chociaż zadzwoń.
   - Sama nie wiem - pokręciłam głową. A co jeżeli, tak jak mu kazałam, całkowicie odpuścił? - Na razie chyba nic nie będę z tym robić.
   - No to zostaw to tak, jak jest - mruknęła cicho. - Ale wypytam jeszcze Pablo co z nim.
   - Jak chcesz - westchnęłam i wstałam. - Muszę się ogarnąć i wyjść na świeże powietrze.
   - Dobrze ci to zrobi - uśmiechnęła się.
   - Też tak myślę - odpowiedziałam i ruszyłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. - I co teraz? - mruknęłam i wzięłam do ręki swoją szczotkę do włosów. Gdy je już jakoś doprowadziłam do porządku, przebrałam się i wyszłam. Muszę szczerze przyznać, że chyba brakuje mi troszeczkę tych wieczornych spacerów z Messim. Dzięki temu byłam ciągle w ruchu i chcąc lub nie, ktoś musiał z nim wychodzić. Teraz samej jest trochę dziwnie.

ISCO
  Po wspólnie zjedzonym śniadaniu w pokoju hotelowym, musieliśmy w końcu pokazać się światu. Zabraliśmy nasze rzeczy i wymeldowaliśmy się. Po drodze słyszeliśmy jak dwie pokojówki plotkowały o 'jakimś' piłkarzu, który został zostawiony przed ołtarzem.. Jak dobrze, że nas nie rozpoznały! Sukienkę Alice położyliśmy na tylnym siedzeniu, by nic się jej nie stało. Zanim wsiadłem do samochodu, włączyłem swój telefon, na który od razu przyszło mnóstwo wiadomości tekstowych i informacji o nieodebranych połączeniach. 
 Zająłem swoje miejsce obok Ali, która już siedziała na miejscu pasażera i schowałem telefon do kieszeni. Ciągle coś w nim brzęczało, bo przychodziły kolejne powiadomienia. 
   - Jak nikt się nie odzywa to teraz nagle wszyscy od wczoraj dzwonią - zaśmiałem się, odpalając silnik. 
   - Dziwisz się? - spojrzała na mnie.
   - No, ale ja przecież nic takiego nie zrobiłem... - zrobiłem minkę niewiniątka i wyjechałem z parkingu na ulicę. - Tylko uciekłem z niedoszłą panną młodą.
   - To rzeczywiście tylko - zaśmiała się. Teraz wydawała się być naprawdę szczęśliwa. - Ale wiesz, że muszę porozmawiać z Alvaro? Martwię się o niego.
   - Spokojnie, kochanie! Vazquez jest jak Woody, za każdym razem spada na cztery łapy! - wyszczerzyłem się. - I chyba w sumie też powinienem wytłumaczyć Leire to, że to byłaś ty. Julia była tam z Pablo, więc pewnie już wie.
   - Jak możesz teraz żartować, Isco? 
   - Bo jestem bardzo szczęśliwy - złapałem za jej dłoń i ucałowałem wierzch. - A co do Alvaro, to jeżeli chcesz, możemy to zrobić razem.
   - Cieszę się. Będę tam potrzebowała twojego wsparcia - uśmiechnęła się.
   - A ja twojego, jeżeli będzie chciał się na mnie rzucić z pięściami!
   - Prędzej zrobi to mój ojciec - zaśmiała się.
   - Teraz to mnie nie strasz!
   - Moi rodzice też na pewno czekają na wyjaśnienia, Francisco. Musimy z nimi porozmawiać.
   - Domyślam się - kiwnąłem głową. - Myślisz, że już wszyscy dookoła o tym wiedzą?
   - Jestem pewna, że są zdjęcia w internecie - skinęła głową.
   - Jeżeli tam są, to mój braciszek też o tym wie i już wygadał rodzicom - podrapałem się po brodzie.
   - Czyli też nie są zadowoleni?
   - Tego nie wiem. Nie mówiłem im też, że zerwałem z Leire - dodałem. - Ale dam sobie uciąć rękę, że cię pokochają!
   - Jesteś kochany - zaśmiała się, a ja zatrzymałem się pod jej domem. - Gotowy?
   - Dla ciebie jestem gotowy! - powiedziałem.
   - To chodźmy - mruknęła i wyszła z samochodu, zabierając swoje rzeczy. Ja zrobiłem to samo. Nadal miałem na sobie wczorajszy garnitur i czułem się niekomfortowo, ale chciałem towarzyszyć Ali w tej chwili. Wiem, że jest zdenerwowana. Tak samo jak i ja.
   - Mamo, tato, jestem! - zawołała od progu, gdy tylko weszliśmy do środka.
   - W końcu - z pokoju wyłonił się jej ojciec. - I to nie sama.
   - Dzień dobry - kiwnąłem lekko głową.
   - Tato, to jest Francisco - powiedziała cicho.

   - Wiemy, kochanie, kto to jest - zjawiła się jej mama. Była cała uśmiechnięta. - Chodźcie do salonu. Zaraz przyniosę coś do picia.
   - Idziemy - odpowiedziała Alice i pociągnęła mnie za sobą do pomieszczenia. Gdy zobaczyłem samego jej ojca, przyznam, że się odrobinę przestraszyłem, ale gdy dołączyła do nas jej mama, jakoś chyba odrobinę mi przeszło.
   - Zdajecie sobie sprawę co narobiliście? Jak musieliśmy się tłumaczyć przed rodzicami Alvaro? - zaczął jej ojciec.
   - Tato, ja wiem - westchnęła Alice i wszyscy usiedliśmy. - Muszę się spotkać z Alvaro i z nim porozmawiać.
   - Najpierw wyjaśnicie to nam. Zwłaszcza twój nowy kolega - spojrzał na mnie, a ja znów zacząłem się bać. Jej ojciec nie wyglądał na faceta, który żartuje.
   - Tato.. Przestraszysz go - złapała moją dłoń. 

   - Wszystko w porządku - uśmiechnąłem się lekko do niej. W tym momencie musiałem niestety skłamać. - Niech pan pyta o co tylko zechce - spojrzałem na pana Rubio.
   - Alvaro to twój przyjaciel, tak?
   - Tak, znamy się od lat - pokiwałem głową.
   - Chyba nie jesteś odpowiednim partnerem dla mojej Ali. Zdradziłeś własnego przyjaciela, więc jak mam ci ufać w kwestii mojej córki? - zapytał.
   - Carlos, daj spokój. Zakochali się - na pomoc ruszyła jej mama. 

   - Sam na początku kogoś miałem, ale gdy poznałem państwa córkę, wszystko zaczęło się kręcić wokół niej - powiedziałem szczerze. - I teraz nie wyobrażam sobie tego, że mógłbym z niej zrezygnować.
   - A poza tym, to ja uciekłam sprzed ołtarza - odezwała się Alice. 
   - Jeżeli to z nim nasza córka ma być szczęśliwa, to ja nie widzę przeszkód - powiedziała jej matka i najpierw spojrzała na swojego męża, a później na nas.
   - Kocham go i chce z nim być - powiedziała pewnie Ali, a mnie aż zatkało. Jeszcze nigdy mi tego nie powiedziała, a teraz tak swobodnie mówiła o tym swoim rodzicom.
   - Również kocham państwa córkę - dodałem i ścisnąłem mocniej jej rękę.
   - Dobrze, niech będzie. Ale będę cię obserwował - zaznaczył jej ojciec i wyciągnął do mnie dłoń. - Jeśli ją zranisz..
   - Carlos.. - jęknęła jej mama.
   - No dobrze, już dobrze. 

   - Tato, naprawdę się cieszę, że to zaakceptowałeś - wyszczerzyła się.
   - Znając ciebie to jeszcze uciekłabyś z domu - machnął ręką.
   - Jestem dorosła! - zaśmiała się.
   - I chyba to nic złego, jeśli by ze mną zamieszkała? - zapytałem, spoglądając na nich.
   - Ale, że już? - jej ojciec otworzył szerzej oczy.
   - Nie, dzieci, to nic złego - powiedziała spokojnie pani Ortega, kładąc dłoń na ramieniu męża i mierząc go wzrokiem. 

   - To dobrze - skinęła głową Alice. - Chociaż Isco ma dużego psa, który mnie przeraża. Ale przyzwyczaję się - zachichotała.
   - Będziesz musiała - skwitowała uśmiechem jej mama, a my wszyscy co do tego się zgodziliśmy.
Teraz byłem zadowolony, że tu przyjechaliśmy i porozmawialiśmy z jej rodzicami. Jedno mamy już z głowy, ale czeka nas jeszcze rozmowa z Alvaro i Leire, ale myślę, że z nimi nie pójdzie tak łatwo.





3 komentarze:

  1. Świetny rozdział, fajnie że isco z Ali są razem teraz tylko jeszcze Alvaro i
    Leire.: p

    OdpowiedzUsuń
  2. cuuudooo!!! uwielbiam to opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No i w końcu każdy z każdym! :) No prawie...
    To będzie ciężka rozmowa, ale na pewno będzie warto!1 :)
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń