poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział IX

LEIRE
  Isco wyjechał z samego rana. Pożegnał się ze mną, pożegnał się z Messim i wyszedł. Dziś jakoś odmieniłam swoją codzienną kolejność i najpierw poszłam pod prysznic, a później coś zjadłam, a z kawą usiadłam sobie na swoim wiklinowym fotelu na dużym balkonie. Messi był już rano z Isco na spacerze, więc nie musiałam się jeszcze z nim fatygować.
 Tak jak było wstępnie ustalone, dziś miałam się spotkać z Vazquezem. Mieliśmy rozmawiać. Po tym pierwszym telefonie, dłużej rozmawialiśmy jeszcze dwa razy. Pierwszy gdy byłam sama na zakupach, a drugi gdy Isco był na treningu. Tak to wysyłał mi ciągle SMSy. Oby Alice nie dobrała się do jego telefonu i skrzynki! No chyba, że usuwa dowody zbrodni..
 Napisałam wiadomość do niego z zapytaniem o miejsce i godzinę naszego spotkania, po czym weszłam w aplikację Instagrama na swoim telefonie. Od razu wyskoczyło mi powiadomienie o ilości polubień naszego zdjęcia z Isco, ale gdybym weszła w tą zakładkę, pogubiłabym się! Dlatego zajrzałam tylko na główną stronę z nowościami. Było tam najwięcej zdjęć Moraty w nowym klubie, ponieważ jednak się przeniósł do Turynu. Zjeżdżałam w dół, kiedy zobaczyłam jakieś nowe zdjęcie, które dodała Alice. Oczywiście była na nim ona i Alvaro, który całował ją w policzek. Wmawiałam sobie, że to zwykłe zdjęcie narzeczonych, ale coś innego jakby się do mnie dobijało.. No przecież nie mogłam być zazdrosna!
 W tym samym czasie przyszła mi odpowiedź od napastnika. Podał godzinę, nazwę kawiarni i jej adres. Zapytał czy mi pasuje, a ja odpowiedziałam, że tak. Do siedemnastej było jeszcze kupę czasu, więc postanowiłam się umówić na teraz z Julią i Lią.
 Dzień spędziłam na zakupach z dwiema przyjaciółkami, które gdy tylko dowiedziały się, że dziś widzę się z Alvaro, dostały jakiegoś kręćka! Musiałam je w to wtajemniczyć, bo w końcu Pablo wyciągał od jednej mój numer dla Alvaro. Jarały się tym bardziej, niż wtedy gdy zaczęłam się spotykać z Alarconem..
 Dziewczyny mi wciskały, że powinnam się raz a dobrze wystroić i iść tak do Alvaro, a na pewno zrezygnuje dla mnie z tego całego ślubu. Oczywiście ich nie posłuchałam i poszłam w wygodnych szortach, białym topie, na którym była narzucona kraciasta koszula i w trampkach. Punkt szesnasta wysiadłam z autobusu, przeszłam przez ulicę i wchodziłam już do kawiarenki. Alvaro już tam był i siedział w kącie pod ścianą. Gdy mnie zobaczył, od razu pomachał.
   - Cześć - uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na krześle obok.
   - Hej. Super wyglądasz - powiedział, ciągle na mnie patrząc. 
   - Wyglądam tak jak zwykle, Alvaro - powiedziałam. Zawsze gdy dostawałam komplement, zastanawiałam się czy mam podziękować czy temu zaprzeczać..
   - Ja twierdzę inaczej.
   - Tak czy inaczej... - zaczęłam, ale wtedy podszedł kelner, pytając co ma podać. - Poproszę cappuccino - odparłam i spojrzałam na Alvaro. 
   - Zwykłą czarną - uśmiechnął się. 
   - Za chwilę podam - kiwnął głową i odszedł do lady.
   - Alvaro, wiesz o czym mieliśmy rozmawiać - popatrzyłam na niego. Wciąż się uśmiechał, a ja miałam ochotę odwrócić wzrok, bo przez niego zaraz pewnie zacznę się peszyć, co było dziwne. 
   - Wiem o tym - skinął głową. - Ale miło jest na ciebie popatrzeć.
   - Chcesz powiedzieć, że się stęskniłeś? - zaśmiałam się cicho.
   - Oczywiście!
   - Wiesz, że jesteś niemożliwy, Alvaro?
   - Wiem - ciągle się uśmiechał.
   - Przestań - skarciłam go. - Rozpraszasz mnie - przyznałam to na głos.
   - To chyba dobrze, prawda?
   - Byłoby dobrze gdybym nie miała Isco, a ty Alice. Nie spotkalibyśmy się w kawiarence, a u mnie lub u ciebie i gwarantuję, że byśmy nie rozmawiali, a robili całkowicie coś innego, więc do rzeczy, Vazquez - mówiłam na jednym tchu, obserwując go.
   - Nadal możemy to robić.
   - Teraz sobie żartujesz, prawda? - zmarszczyłam brew. - I nie odpowiadaj zdawkowo, bo zaczyna mnie to irytować - zmierzyłam go wzrokiem i wtedy dostaliśmy nasze kawy. Kelner troszeczkę dziwnie na nas popatrzył, ale nic nie powiedział i odszedł do swoich obowiązków.
   - Dobrze, Leire. Porozmawiajmy, bo po to tutaj przyszliśmy.
   - Więc zacznij, ponieważ chcę poznać twoje zdanie o tym wszystkim - powiedziałam i upiłam łyk kawy.
   - Wiem, że to jest trudne - westchnął, ciągle na mnie patrzył. - I wiem też, że nie powinniśmy tego robić. Ale ciągnie nas do siebie, jak dwa magnesy. Już za trzy tygodnie będę mężem z Ali i wiem, że z tego nie zrezygnuje. Kocham ją i zaczynam sam siebie nienawidzić za to, co jej robię.
   - A ja nie chcę zrezygnować z Isco - mruknęłam. - A nawet jeżeli byśmy to ciągnęli, to co po twoim ślubie? - przymrużyłam powieki.
   - Nie wiem.. Ali myśli o dzieciach - jęknął lekko przerażony.
   - Rozumiem, że ty na razie nie chcesz babrać się w pieluchach i butelkach?
   - Sądzę, że po prostu mamy jeszcze czas.
   - I odmienne zdanie? Ja na waszym miejscu też bym się w to nie pchała. Mając małe dziecko jesteś już uwiązany - wzruszyłam ramionami. - Więc może po prostu jej powiedz co o tym sądzisz?
   - Wiesz, kocham ją. Nie potrafię jej odmówić. Ale nie o tym mamy rozmawiać, prawda?
   - Prawda, bo nadal nic nie wiemy - znów napiłam się gorącego napoju. - Jeżeli chodzi o mnie to.. - zacięłam się na chwilę. - Nie wiem co się ze mną dzieje, gdy jesteś obok. Wszystko mnie zaczyna irytować, ale w pozytywnym znaczeniu, jeżeli takie istnieje.. I wybacz, ale po prostu jestem szczera.
   - Rozumiem to - skinął głową i również napił się swojej kawy. - Ale wszystko komplikują nasze związki. Ty chcesz zostać z Isco, a ja z Ali, więc dlaczego nie chcemy tego przerwać? To irracjonalne.
   - Od małego byłam na przekór wszystkiemu. Mama powtarzała bym nie wieszała się się na trzepaku, a ja chodziłam tam specjalnie, do momentu aż nie złamałam sobie nogi - palnęłam i dopiero po chwili spojrzałam na piłkarza. Oboje zaczęliśmy się śmiać z tego w jednym momencie.
   - Niegrzeczna dziewczynka - puścił do mnie oczko.
   - To nie jest taka jedyna historia, ale będę cicho, bo nie chcę się pogrążać - pokręciłam głową. - Zauważyłeś, że wciąż odbiegamy od tematu?
   - Bo chyba tak naprawdę nie chce o tym rozmawiać.
   - Ja też - skrzywiłam się. - Więc co robimy? - wbiłam w niego wzrok.
   - Chodźmy stąd - machnął dłonią.
   - Masz rację - kiwnęłam głową. Alvaro wstał pierwszy i zapłacił. Oboje ruszyliśmy do wyjścia. Przepuścił mnie pierwszą i gdy już byliśmy na zewnątrz, spojrzałam na niego wyczekująco.
   - Do mnie czy do ciebie? - uśmiechnął się.
   - Ty prowadzisz - kiwnęłam głową i wsiedliśmy do jego samochodu. Odpalił silnik i odjechał w stronę centrum. Trafiliśmy do niego, bo stwierdził, że było bliżej. Rozbierał mnie wzrokiem już w windzie i zapewne całowalibyśmy się już tam, gdyby nie jego starsza sąsiadka, która wsiadła piętro po nas. Na początku chciało mi się śmiać, ale ostatecznie zachowałam powagę. Jakby nigdy nic, spokojnie weszliśmy do mieszkania, po czym zostałam całym ciałem przyparta do ściany i poczułam miękkie usta Alvaro razem z lekko drapiącym zarostem. To lubiłam. Cicho westchnęłam i przesunęliśmy się kawałeczek. Podparłam się ręką o komodę i lekko ją przesunęłam i nagle rozległ się straszny huk, a wazon, który tam stał i wcale nie pasował do wystroju, leżał teraz na podłodze w tysiącach kawałeczków. Obydwoje się od siebie oderwaliśmy i popatrzyliśmy w tą stronę. 
   - To prezent od rodziców Ali - skrzywił się, a ja spojrzałam na niego lekko wystraszona. - Nie przejmuj się. I tak mi się nie podobał - dodał i wciągnął mnie za sobą do sypialni. 

ALICE
  Był już czwartek. Alvaro pojechał na trening, a ja od wczoraj jestem u niego. Zabrałam się za przygotowanie obiadu, bo za pewne jak wróci to będzie głodny jak wilk. Chociaż ostatnio wszędzie się spóźnia i gdzieś załatwia jakieś sprawy, więc mogłabym się tym zająć później, ale nudziło mi się. Przez cały poranek szukałam wazonu, który dostał od moich rodziców, który stał na komodzie w korytarzu. Zdziwiłam się, że go nie ma. Będę musiała się o niego zapytać Alvaro.
  Od Isco dostałam tylko jedną wiadomość pierwszego dnia, że jest już na miejscu i później zadzwoni. Nie zadzwonił do dzisiaj.. Nie wiem dlaczego, ale byłam z tego powodu bardzo smutna. Chciałam usłyszeć jego głos.
  Po chwili usłyszałam dźwięk mojej komórki i popędziłam do salonu, bo właśnie tam ją zostawiłam. O mało się nie zabiłam przez ulubiony fotel Alvaro! Na wyświetlaczu pojawił się tylko numer, ale wiedziałam, że to Francisco. Tak dla bezpieczeństwa po prostu go nie zapisałam.
   - Cześć - odebrałam jak najszybciej. 

   - Hej, Ali - usłyszałam i wyobraziłam sobie jak zawsze się uśmiecha, gdy to wypowiada. - Co słychać?
   - W sumie to nic nowego. Martwiłam się, że nie dzwonisz.
   - Mieliśmy trochę roboty, a po ciężkim treningu musiałem się przespać, dlatego to trochę odwlekłem.
   - Z tego co wiem, to teraz jest u ciebie 3 w nocy - zaśmiałam się.
   - Nie śpię, bo wyspałem się przedtem - powiedział. - A teraz uciekłem z pokoju Asiera, bo siedzą tam całą grupą.
   - Późno chodzicie spać - zauważyłam. - Ale lepiej mów co tam u ciebie. Zwiedziłeś już coś?
   - Troszeczkę. Nawet znalazłem trochę czasu na zakupy - powiedział z dumą w głosie.
   - Tylko nie kupuj za dużo, bo będziesz miał za dużo bagażu - śmiałam się.
   - Myślę, że zmieszczę się w limicie - odparł roześmiany. - Najwyżej upchnę te rzeczy do walizki któregoś kolegi - dodał. - Co porabiasz? Jak z przygotowaniami? - zapytał troszeczkę ciszej.
   - Właśnie skończyłam gotować obiad - odparłam zadowolona. - A przygotowania dobrze. Wszystko już jest gotowe, wszystko oprócz mnie..
   - Wiesz o tym, że będziesz najpiękniejszą panną młodą? Mówię to już dziś - powiedział. - Co dobrego upichciłaś?
   - Przestań - czułam, że się rumienię. - Łososia z pieczonymi ziemniakami - dodałam.
   - Poczekaj, rezerwuję lot i zaraz jestem! Nie żebym narzekał na tutejszego kucharza, ale no wiesz... - zaśmiał się.
   - Ugotuje ci jak wrócisz. Obiecuje - uśmiechnęłam się szeroko. - A jak twój zarost?
   - Rośnie zadowalająco szybko!
   - Czyli jak wrócisz znowu będziesz cały zarośnięty?!
   - Jak najbardziej - powiedział z dumą. - I nie wiem czy znów tak łatwo się zgodzę na jego zgolenie.
   - Dla mnie chyba możesz to zrobić?
   - Musze się poważnie nad tym zastanowić, wiesz?
   - Masz jeszcze trochę czasu -odparłam troszeczkę rozczarowana. Ale czego ja się spodziewałam? Że zrobi dla mnie wszystko, a ja po tygodniu wyjdę za mąż i będzie świetnie. Niestety, nie będzie. Będę musiała wtedy zakończyć moje schadzki z Isco.
   - Chociaż tyle! - powiedział i usłyszałam jak ziewa.
   - Może idź się połóż, co? Zarywasz noc, aby ze mną rozmawiać. To nic dobrego.
   - Jeszcze się trzymam. Powiem ci kiedy będę zasypiał. Opowiedz coś jeszcze. Lubię cię słuchać!
   - Zawstydzasz mnie, Isco - coraz bardziej się rumieniłam. Byłam pewna, że jestem cała czerwona. - Ale co mam ci opowiadać? Wczoraj widziałam się z przyjaciółkami i pokazałam im twoje zdjęcia. Bardzo się im spodobałeś - zachichotałam.
   - A fajne te koleżanki? - zaśmiał się i dałabym sobie uciąć rękę, że porusza zabawnie brwiami.
   - Isco!
   - No dobrze, już dobrze - śmiał się. - I tak myślę, że jedna tam jest najlepsza. Taka drobna brunetka, brązowe oczy, śliczny uśmiech.
   - A to nie znam - mruknęłam cicho.
   - Więc muszę cię koniecznie z nią poznać! - zawołał. - Najwspanialsza!
   - Isco, gdzie ty się szlajasz?! - usłyszałam jakiś męski głos w tle. 

   - Nacho, spadaj stąd! Rozmawiam przez telefon - mówił Alarcon.
   - Co, już jakieś romanse? Cześć, Leire! - zadarł się do słuchawki.
   - To nie Leire - szepnął do niego.
   - A to perdon! Chłopaki się dziwili gdzie nam uciekłeś, ale okej, już nie przeszkadzam - słyszałam.
   - Niedługo do was przyjdę - powiedział jeszcze do niego. - Przepraszam, to mój kumpel.
   - Rozumiem - uśmiechnęłam się lekko. - Nic się nie stało. Więc idź do łóżka albo wracaj do nich.
   - Chce rozmawiać z tobą, tylko z tobą. No chyba, że Alvaro zaraz wraca?
   - W sumie to chyba już powinien być - mruknęłam, zerkając na elektryczny zegarek, stojący na półce.
   - Czyli przeszkadzam. Zadzwonię później, albo ty zadzwoń.
   - Więc daj znać kiedy będziesz miał chwilę czasu, a zadzwonię na pewno - uśmiechnęłam się lekko. - Isco... Wiesz, że troszeczkę tęsknię?
   - Liczyłem na to - od razu zrobił się trochę weselszy. - Jeszcze trochę wytrzymaj, a będę obok.
   - Zawsze musisz być taki pewny siebie? - wyszczerzyłam się i usłyszałam jak drzwi się otwierają. - Muszę kończyć! - szepnęłam.
   - Pa, kochanie! - usłyszałam jeszcze i się rozłączyłam. W tej chwili do pokoju wszedł uśmiechnięty Alvaro.
   - A co tu tak ładnie pachnie? 

   - Obiad. Dla mojego narzeczonego - uśmiechnęłam się. 
   - Narzeczony bardzo dziękuje - podszedł do mnie, nachylił się i pocałował mnie.
   - Ale narzeczony go nie dostanie, dopóki mi nie powie gdzie podział się wazon z przedpokoju? 
   - Yyyy.. Nie chciałem ci mówić, bo mi spadł ostatnio.. Niezdara ze mnie - zrobił skwaszoną minę.
   - Był taki śliczny - jęknęłam. W sumie to mogłam się domyślić, że się stłukł.
   - Kupimy nowy, prawda? - pogłaskał mnie po policzku.
   - Ale ten był prezentem od moich rodziców - powiedziałam i spojrzałam na niego. - No, ale już trudno. Chodźmy zjeść - uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za sobą do kuchni.
   - Jestem głodny jak wilk! - zatarł ręce.
   - Mam taką nadzieję, bo nieskromnie powiem, że chyba mi wyszło!
   - Zawsze ci wychodzi. Oczywiście, jeśli czegoś nie spalisz - wyszczerzył się.
   - Zabawne, bardzo! - pokręciłam głową i zaczęłam nakładać wszystko na dwa talerze.
   - No ale taka prawda - śmiał się i przytulił mnie od tyłu. - Stęskniłem się.
   - Spadaj - odepchnęłam go. - Do ślubu celibat! 

   - Skarbie - ucałował mnie w kark, a ja się odwróciłam.
   - Słyszałeś założenie, że w noc poślubną wszystko lepiej smakuje? - wyszczerzyłam się. 

   - Obiecuje, ze będzie świetnie smakowało, bo to jeszcze ponad dwa tygodnie.. Nie bądź taka - zamruczał mi do ucha.
   - Nic ci się nie stanie - pocałowałam go w policzek i zabrałam talerze do stołu. Nie odpowiedział nic, tylko ruszył za mną. Zjedliśmy w ciszy, ale Alvaro ciągle mi się przypatrywał. Nie wiem czy był taki napalony czy co.. Kompletnie ześwirował przed tym ślubem!

Tiruriru! Dawno nic nie było, więc dodaje :D