sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział VI

ALVARO
Moja ostatnia kolacji z Ali była dziwna, nawet bardzo. Siedzieliśmy z Isco oraz Leire i cała czwórka była zestresowana. Rozumiem mnie i blondynkę, ale tamci pozostali? Zmyliśmy się dość szybko, bo Alice była zmęczona i chciała wrócić do domu. Pewnie pojechalibyśmy do mnie, ale ostatnio między nami nie jest za dobrze. Rozstaliśmy się pod jej domem i wróciłem do siebie.
Kilkanaście minut później byłem już w swoim mieszkaniu i kierowałem się do łazienki. Szybki prysznic i będę mógł się położyć oraz odpocząć, bo od jutra czeka mnie ciężka praca. Wychodząc z łazienki usłyszałem dzwonek drzwi. Owinąłem się białym ręcznikiem wokół bioder i pognałem do drzwi. To pewnie Ali zmieniła zdanie i przyjechała.
   - Kochanie, nie musiałaś przyjeżdżać.. - otworzyłem z uśmiechem, ale po chwili ucichłem. - Leire?
   - Musimy porozmawiać - powiedziała pewnie i weszła do mieszkania, od razi kierując się do dużego pokoju. Zamknąłem drzwi i ruszyłem za nią. Była na środku i chodziła nerwowo w kółko. - Dzisiejszy wieczór był dziwny - rzuciła, nadal chodząc.
   - Wiem o tym - przytaknąłem.
   - Więc zapominamy o tym co się wydarzyło i żyjemy tak jak wcześniej, bo to nie było dobre - pokiwała głową. Mówiła tak, jakby całą tą przemowę ćwiczyła w drodze tutaj.
   - Jeśli tego właśnie chcesz, to okej. Niech będzie.
   - Gdyby było w porządku, to teraz miałbym ją przy sobie - powiedziałem, patrząc na nią. - A tak nie jest, bo ciągle myślę o tobie!
   - Co?! - otworzyła szeroko oczy i przez chwilę tak stała.
   - Mam narzeczoną i bardzo ją kocham, ale ostatnia noc wiele zmieniła! Ale wiem, że tak być nie może. Nie może i już - westchnąłem.
   - Masz rację, Alvaro i cieszę się, że to zrozumiałeś - mówiła. - Ja jestem z Isco, ty się żenisz z Alice i wszyscy są szczęśliwi - kiwała głową. Nadal miała na sobie tą sukienkę co na kolacji. Gdy siedziała, nie widziałem jakiej jest długości, ale teraz tak. Odkrywała jej długie i zgrabne nogi, czemu zdążyłem się już przypatrzeć.
   - Całkowicie się z tobą zgadzam - również pokiwałem głową i sam nie kontrolując swoich ruchów, ująłem jej twarz w dłonie i zachłannie wpiłem się w jej usta. 

   - Alvaro.. - szepnęła i na chwilę się ode mnie odsunęła. - My nie możemy.
   - Możemy - kiwnąłem głową i wziąłem ją na ręce. - Będziesz musiała jutro coś wymyślić Isco.

   - Myśli, że pocieszam zrozpaczoną Julię - powiedziała cicho, parząc uważnie na moją twarz.
   - Mogę być nawet Julią - uśmiechnąłem się szeroko.
   - Mi pozostaje rola Romeo - zaśmiała się cicho, kładąc dłoń na moim policzku.
   - Zakazana miłość - wyszczerzyłem się, kładąc ją na łóżku. Pochyliłem się i delikatnie pocałowałem jej szyję.
   - A jeżeli Alice naprawdę przyjdzie? - mruknęła.
   - To powiem jej, aby poszła do Isco. Pewnie się nudzi - zacząłem ściągać jej sukienkę.
   - Alvaro, jesteś stuknięty - zachichotała.
   - Czy ty zawsze tyle gadasz podczas seksu? - wypaliłem.
   - Czyli już zacząłeś? - przygryzła dolną wargę, a w jej oczach zobaczyłem coś tajemniczego, przez co spodobała mi się pięć razy bardziej.
   - Ty mądralo - zaśmiałem się i pozbyłem się jej sukienki oraz mojego ręcznika.
   - Szkoda, że nic nie pamiętam z poprzedniej nocy - wyszczerzyła się i wpiła w moje wargi, jednocześnie wbijając paznokcie w moje plecy.
   - Wystarczy, ze zapamiętasz tą - puściłem do niej oczko i zabrałem się do pracy.

LEIRE
 Położyłam się na boku i przymknęłam powieki, próbując uspokoić oddech. Na swojej skórze nadal czułam dotyk dłoni piłkarza, bo przesuwał opuszkami palców po moim biodrze i składał pojedyncze pocałunki na karku. Dobrze zdawałam sobie sprawę, że to wszystko było złe i nie powinno się ponownie wydarzyć, ale co mam zrobić jak nawet na samą myśl o nim odpływałam, a gdy już był obok, ten cholerny magnes chciał mnie do niego przyciągnąć. Na kolacji, gdy tylko pojawił się z Alice, od razu przypomniałam sobie o wczorajszym wieczorze, nocy i dzisiejszym poranku. Choć wmawiałam sobie, że tak nie jest, to Alvaro mi się spodobał. Był całkowicie inny niż Isco, inne poczucie humoru, charaktery i wiele innych rzeczy, które do tej pory zauważyłam, a to co się teraz pomiędzy nami wyrabia nawet nie wiem jak nazwać. Po chwili przesunął dłoń wyżej i przejechał palcami po mojej dłoni, a ja wtedy zauważyłam, że ma tatuaż niżej nadgarstka. 
   - MSR? - zapytałam cicho. 
   - Pierwsze literki imion moich rodziców i młodszego brata - wytłumaczył.
   - Raul, tak? Poznałam go na ślubie Jordiego - uśmiechnęłam się lekko.
   - Tak, to ten. Mam nadzieje, że nie był natarczywy - zaśmiał się.
   - Natarczywy? Zależy co masz na myśli - obróciłam się do niego przodem. - Tańczyłam z nim, wymieniłam kilka zdań - wzruszyłam ramionami.
   - No to cale szczęście. On czasem Ali nie daje spokoju i ciągle do niej dzwoni, by się wygadać.
   - Każdy potrzebuję czasami rozmowy, prawda? A jeżeli ma potrzebę rozmowy z twoją narzeczoną... - uśmiechnęłam się. - Na przykład moja młodsza siostra jest szaleńczo zakochana w Isco.
   - No bo to taki przystojniak - mruknął uszczypliwie.
   - W końcu nie bez powodu ma tyle szalonych fanek - pokazałam język.
   - I ciebie..
   - Mam to uznać za odrobinkę zazdrości? Przypominam ci, że masz narzeczoną - zaśmiałam się, uderzając czubkiem palca o jego tors.
   - I to wszystko komplikuje. Bo ją kocham, to oczywiste, ale też i zdradzam.. To chore - pokręcił głową.
   - W życiu nie zawsze wszystko jest proste i kolorowe - spuściłam wzrok.
   - Nie powinniśmy tego ciągnąć, Leire.
   - O tym samym mówiłam, po czym to ty mnie pocałowałeś.
   - Tak? Nie przypominam sobie - wyszczerzył się.
   - Mogę ci przypomnieć - stwierdziłam i podciągnęłam się lekko, by dostać do jego ust i go pocałować. - Lepiej?
   - O wiele. Zostaniesz na noc?
   - Chcesz żebym została? - spojrzałam na niego niepewnie. - W jednej chwili mówimy, że to złe, a zaraz się całujemy.
   - Chce - pokiwał głową. - To jest złe, ale nie odpowiadam za swoje uczucia. Teraz chce byś była obok. Kiwnęłam tylko głową i wtuliłam się w jego ramię, a on zgasił lampkę. Przymknęłam oczy i poczułam jak mnie obejmuje. W objęcia Morfeusza odpłynęłam w ramionach Vazqueza.
Rano obudził mnie buziakiem i zaprosił na kawę, którą wypiliśmy wspólnie. Był już całkowicie ubrany i przygotowany do wyjścia. Zaczekał tylko na mnie aż całkowicie się ogarnę i wyszliśmy razem. On do swojego samochodu, a ja do taksówki. Niedługo później byłam już pod mieszkaniem i znów natchnęłam się na tego samego sąsiada. Jeszcze chwilę i pomyśli, że prowadzę jakieś nocne życie... Albo coś o wiele gorszego! Nieważne... Weszłam do mieszkania i natchnęłam się na Isco, który właśnie wychodził z łazienki.
   - Cześć - powiedziałam cicho.     
   - Cześć?
   - Okazało się, że Julia poznała dwa dni temu jakiegoś chłopaka, który całkowicie ją olał. Wiesz jak to z nią jest - próbowałam to wytłumaczyć, lekko się uśmiechając do niego.
   - To nie jest powód, aby nie wrócić na noc. Martwiłem się - warknął zły.
   - Przepraszam, Isco - westchnęłam. - Ale to moja przyjaciółka - dodałam. Tak... I kochanek, z którym spędzam drugą noc pod rząd.
   - A ja to kto? Pies? - stanął przy drzwiach i spojrzał na mnie. - Nie było cię drugą noc z rzędu.
   - Przestań - pokręciłam głową.
   - Ale co przestań? Mieliśmy się przestać kłócić i znów wrócić na dobry tor, a ty to teraz chrzanisz przez swoją przyjaciółkę - mruknął.
   - Wiem, że głupio wyszło, ale ona naprawdę wpadła w jakiś totalny dół - jęknęłam. Nawet nie wiedziałam, że potrafię tak zmyślać...
   - Ciekawe czy ciebie będą tak pocieszać po naszym rozstaniu - powiedział i ruszył się, idąc w stronę kuchni.
   - Isco! - zawołałam za nim i ruszyłam do kuchni. - Ja nigdy nie miałam do ciebie wątów o to, że załatwiałeś jakieś sprawy z kolegami. 
   - To dobrze. Bo dziś też będę załatwiał sprawy z kolegami - odparł, zabrał swoje kluczyki, portfel i chciał wyjść.
   - Teraz to robisz na złość?
   - Po prostu wychodzę.
   - Okej - mruknęłam, kiwając głową.
   - Do zobaczenia - mruknął tylko i trzaskając drzwiami, wyszedł. Oparłam się o blat stołu i odgarnęłam włosy do tyłu, ciężko wzdychając. Zaczęłam się zastanawiać nad tym czy faktycznie to wszystko ma jakiś sens i czy tak powinno to wyglądać. Bez problemu przyszło mi wymyślenie tej bajeczki o problemie przyjaciółki i że to u niej spędziłam noc, gdy tam naprawdę byłam u Alvaro...

ALICE
  Alvaro wyjechał, a ja nawet się z nim dobrze nie pożegnałam. Miałam wyrzuty sumienia, bo wiem, że będę za nim tęsknić. I to bardzo, bardzo mocno, bo przecież go kocham. Vazquez to cudowny facet i zawsze potrafi mnie rozśmieszyć i pocieszyć, jeśli jest taka potrzeba. Czasem po prostu milczymy i to nam nie przeszkadza. Szkoda, że te ostatnie kilkanaście dni wszystko zepsuło. Jednak nadal miałam nadzieje, że po ślubie wszystko wróci do normy. Że będę potrafiła zrezygnować z spotkań z Isco.
  Z rana wybrałam się na zakupy z mamą, a później do biblioteki, bo nie miałam już co czytać. A przeważnie własnie to robiłam przed snem, by zabić czymś myśli. Mama pojechała do domu, by przyrządzić pyszny posiłek, a ja przechadzałam się między półkami i próbowałam wybrać coś ciekawego.
   - To już czytałam.. Nie, tego autora nie lubię - mówiłam sama do siebie. Na szczęście nikt nie zwracał na to uwagi.
   - Dzień dobry - usłyszałam za sobą męski głos. Doskonale wiedziałam do kogo należy. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Francisco.
   - Hej, co ty tu robisz?
   - Pisałaś mi, że tu będziesz - odpowiedział.
   - Tak?
   - Tak - zaśmiał się. - Pokaż co tu masz - podszedł bliżej i przez ramię zaczął oglądać, co wybrałam. Oczywiście Alarcon jest cwaniakiem i wykorzystał sytuacje i mnie przytulił.

   - Powieść w której na końcu ginie bohater, który chciał wszystko wiedzieć - zaśmiałam się.
   - Niedobra kobieta - zamruczał mi do ucha.
   - Przestań - odepchnęłam do lekko ramieniem. - Jesteśmy w bibliotece, gdzie każdy chce mieć ciszę i spokój, by wybrać dla siebie książkę.
   - To chodźmy stąd. Znam kilka fajnych miejsc dla nas - uśmiechnął się.
   - A mogę coś dla siebie wybrać? - uśmiechnęłam się słodko do niego.
   - Oczywiście. Ja też bym dla siebie wybrał, ale chyba nie mają tu Kamasutry.. - podrapał się po głowie.
   - Isco... Serio? - popatrzyłam na niego spode łba.
   - No przecież żartowałem. Wybieraj i idziemy - niecierpliwił się.
   - Okej, okej - powiedziałam i przejrzałam tą półkę do końca. Wzięłam dwie książki i skierowałam się do biurka kobiety, która musiała odnotować numery kart na mojej.
   - W końcu jesteś tylko moja - powiedział, kiedy wychodziliśmy z biblioteki.
   - Masz na myśli to, że Alvaro jest już daleko stąd?
   - Dokładnie! Niech mu się dobrze trenuje.
   - Już myślałam, że życzysz mu połamania nóg - rzuciłam i od razu surowo na niego spojrzałam. - I się nie waż, bo oberwałbyś za to!
   - Jest moim przyjacielem, nie zapominaj o tym - pokiwał głową.
   - I chyba to mnie najbardziej w tym wszystkim martwi - szepnęłam.
   - Myślę, że on by to zrozumiał.
   - Niedawno zarzucił mi, że go zdradzam, więc tak, na pewno by zrozumiał - pokręciłam głową.
   - Każdy ma prawo się zakochać, prawda? A to może jednak za duże słowo.. - spojrzał na mnie.
   - Powiedzmy, że na nas oboje naciska bardzo dziwny impuls, który po moim ślubie od razu zniknie - stwierdziłam.
   - Czyli będę taką zabawką na miesiąc? - stanął przede mną tuż przed swoim samochodem.
   - Nie! - odpowiedziałam od razu. - Masz rację, dziwnie to zabrzmiało - zaczęłam błądzić wzrokiem dookoła.
   - Bardzo dziwnie - westchnął i otworzył mi drzwi od samochodu. Wsiadłam bez słowa i zaczekałam na niego. Trochę to trwało, bo pewnie bił się z myślami na zewnątrz. 
   - Myślałam, że już nie wsiądziesz - powiedziałam, kiedy wreszcie zajął swoje miejsce.
   - Alice.. - położył dłoń na kierownicy i spojrzał na mnie. - Musimy coś ustalić, co do tego wszystkiego.
   - Myślałam, że już to zrobiliśmy - przełknęłam ślinę.
   - Wiem o tym, ale jeżeli faktycznie ktoś nas przyłapie? W bibliotece było kilka osób.
   - To odwieź mnie do domu i będzie po sprawie - zadecydowałam.
   - Nie chcę - powiedział cicho.
   - No to o co chodzi, Isco? - zapytałam, spoglądając na niego. - Pewnie się boisz, że to wszystko wyjedzie na jaw. Ja też się boję, ale trudno.
   - Masz rację, boję się - westchnął i po chwili zaparkował pod hotelem. Spojrzałam na niego pytająco. - Zjemy coś? - zapytał.
   - Pewnie. Jestem głodna - uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu. Isco zrobił to samo i podszedł do recepcji. Chwilę tam postał i po chwili wrócił z kluczem. 
   - Możemy iść na górę.
   - Okej - kiwnęłam głową i weszliśmy do windy. Isco nacisnął na guzik z numerem 2 i już drzwi miały się zasuwać, kiedy do środka wpadło jeszcze dwóch chłopaków. Raczej obcokrajowców, bo szeptali coś między sobą w swoim języku.
   - Pójdziesz do pokoju, a ja skoczę do restauracji i coś nam zamówię. Jakieś specjalne życzenia?
   - Zdaje się na ciebie - uśmiechnęłam się i wtedy winda się zatrzymała. Wyszliśmy i każde z nas rozeszło się w swoją stronę. Stanęłam przed drzwiami hotelowego pokoju i otworzyłam je kluczem. Nacisnęłam lekko na klamkę i weszłam do środka. Klucz odłożyłam na komodę razem z moją torebką i rozejrzałam się. Wszystko było utrzymane w jasnych kolorach, wszędzie były świeże kwiaty, a na środku pokoju stało olbrzymie, zaścielone łóżko. Usiadłam sobie na fotelu, wychylając się by spojrzeć co jest za oknem.
   - Jestem - po chwili usłyszałam głos Isco. - Zaraz podadzą jedzenie. 
   - W porządku - uśmiechnęłam się lekko. - Co zamówiłeś? 
   - Lasagne - wyszczerzył się, siadając obok mnie. Oczywiście ledwo się mieściliśmy. - Mam nadzieje, że lubisz. 
   - Nawet bardzo - spojrzałam na niego. Nadal się szeroko uśmiechał, a mnie naszło na to by go pocałować, więc bez zawahania po prostu to zrobiłam. 
   - Wiem, że całuje lepiej od Alvaro, wiem - mówił między pocałunkami, a ja się zaczęłam śmiać. Miał rację, ale nie musiał o tym wiedzieć, prawda?
   - Nie bądź taki pewny, mój drogi - droczyłam się z nim.
   - No nie bądź taka - szepnął mi do ucha.
   - Jaka? - zachichotałam i wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. - Chyba powinieneś otworzyć - wyszczerzyłam się, a ten westchnął, pokazał mi język i wstał. Kelner zostawił nasze zamówienie i zabraliśmy się za jedzenie. Isco w mgnieniu oka pochłonął wszystko, ale na szczęście cierpliwie poczekał aż ja skończę swoje. Później ułożyliśmy się wygodnie na łóżku i oglądaliśmy TV i rozmawialiśmy jakbyśmy się znali kilka lat.. Jakbyśmy byli parą.
___

Chora, z temperaturą i w łóżku... Taki cudowny początek ferii! :(

czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział V

LEIRE
 Wyszłam z mieszkania Alvaro, przeglądając wszystko co nieodebrane na moim telefonie. Jakieś nieodebrane połączenia od dziewczyn i Manuela oraz wiadomości od nich. Martwili się gdzie jestem, sama czy z Alvaro, bo też go wcięło... Świetnie, będę musiała się im tłumaczyć! Tylko najciekawsze było to, że żadnego odzewu od Isco... Może po prostu zasnął, jak to on potrafi i nie zorientował się, że mnie nie ma.
 Pod budynkiem stała taksówka, ale zdecydowałam, że postawię na spacer o poranku. Może szybciej mi przejdzie.
 Do apartamentowca wchodziłam jakieś pół godziny później. Było już po szóstej. Minęłam się z sąsiadem, który wychodził do pracy i weszłam do mieszania, gdzie przywitała mnie cisza. Dopiero po chwili do korytarza przydreptał Messi. Pogłaskałam go i weszłam do naszej sypialni. Oczywiście mój chłopak leżał rozwalony w poprzek łóżka. Miał go dziś dla siebie, więc miał jak w raju. Usiadłam na rogu i przez chwilę mu się przyglądałam, jak podnosi się i opada jego klatka piersiowa, jak śpi z otwartą buzią. Uśmiechnęłam się lekko i pochyliłam, całując go w czoło. Od razu się ocknął i poderwał, podpierając na łokciach. Rozejrzał się dziwnie dookoła i spojrzał na roześmianą mnie.
   - Leire? - wydukał jakby zobaczył ducha. Wiem, że wyglądam po tej nocy okropnie, wciąż skacowana, ale bez przesady.
   - Nie, księżna Monaco - pokazałam mu język i skradłam szybkiego całusa. Nagle naszło mnie na wielkie okazywanie czułości mojemu chłopakowi, jakby to miało wymazać wydarzenie z dzisiejszej nocy.
   - Mogłabyś nią być - wyszczerzył się.
   - No dzięki! - pokręciłam głową. - Jeszcze jakieś wymagania?
   - Chodź tu do mnie - wyciągnął do mnie dłonie . - I daj mi dużego buziaka.   
   - Głupek - zaśmiałam się i go pocałowałam, po czym położyłam obok i przytuliłam do niego. 
   - Tęskniłaś? 
   - Wcale - zmarszczyłam czoło. 
   - Ja również - odparł całkiem poważnie, drapiąc się po nagim torsie.
   - I wcale nie jesteś zły za to, że bez słowa wracam sobie nad ranem? - spojrzałam na niego.
   - Miałem całe łóżko dla siebie - wyszczerzył się.
   - Cwaniak - uderzyłam go w ramię.
   - Nawet Messi nie chciał do mnie przyjść!
   - Bardzo dobrze - kiwnęłam głową. - Mądry piesek - wyszczerzyłam się.
   - Nikt nie lubi ze mną spać - oburzył się. - A zawsze jestem taki napalony.. Znaczy się rozgrzany - uśmiechnął się szeroko.
   - Haa, moje dochodzenie zostało rozwiązane! Właśnie potwierdziłeś moje podejrzenia - spojrzałam na niego tak, jakby nie wiadomo co zrobił. Jego mina była dziwna, ale co tam. - Potwierdziło się to, że facet zawsze myśli tylko o jednym - dodałam, a ten spojrzał na mnie i po chwili się roześmiał.
   - Bo mam taką piękną kobietę przy sobie!
   - Nie słódź już tak, Romeo - cmoknęłam go w policzek. - Muszę cię pozostawić samego, ponieważ o niczym innym nie marzę jak o prysznicu - uśmiechnęłam się.
   - Chyba zaszalałaś - puścił mi oczko.
   - Nawet nie wiesz jak bardzo - pokazałam mu język i wstałam. - Aż za bardzo - mruknęłam do siebie, będąc już w korytarzu. Weszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic, puszczając przyjemnie ciepłą wodę. Po długim i odprężającym prysznicu wróciłam do sypialni po świeże rzeczy. Isco również już wstał i siedział na łóżku, dzwoniąc do kogoś. Było dopiero kilka minut po siódmej, więc byłam trochę zdziwiona, ale widocznie to było coś pilnego. Alarcon widząc, że weszłam od razu odstawił komórkę.
   - Z kim rozmawiałeś o tej porze? - zapytałam, poprawiając ręcznik, a który byłam owinięta.
   - Dzwonię do Moraty. Miał się dziś dowiedzieć co z tym jego transferem - mruknął cicho.
   - I jak? W końcu zostaje czy się przenosi? - spojrzałam na niego i zabrałam drugi ręcznik, by jeszcze wysuszyć włosy.
   - Nie wiem - wzruszył ramionami. - Nic już nie wiem.
   - Nie strasz mnie - zaśmiałam się i wyjęłam z szafki czystą bieliznę.
   - Zniknę dziś na trochę po treningu. Muszę załatwić kilka spraw - uśmiechnął się lekko.
   - Nie ma sprawy. Może wybiorę się do rodziców. Już dawno obiecałam siostrom, że gdzieś pójdziemy w trójkę.
   - Ale wieczór masz dla mnie, hmm? Pójdziemy może na jakąś dobrą kolację - przyciągnął mnie do siebie. - Dobre wino, świecie.
   - No nie wiem, Isco. Musiałabym się bardzo poważnie zastanowić - objęłam go rękami za szyję. - Choć muszę przyznać, że to bardzo kusząca propozycja.
   - Też mi się podoba - zaśmiał się cicho.
   - Więc jesteśmy umówieni - pocałowałam go i zabrałam się za ubieranie.
   - Ja zrobię śniadanie - zaoferował i wyszedł do kuchni. Ja usiadłam na krańcu łóżka i przez chwilę tak siedziałam, myśląc o Isco i o tym, że w nocy przespałam się z kimś innym.

ALICE 
  Od samego rana nie mogłam spać. Wypiłam już dwie kawy, zjadłam śniadanie i wysprzątałam swój pokój. Robiłam wszystko byleby tylko nie myśleć o mojej nocy z Francisco. Sama noc była wspaniała, ale miałam wyrzuty sumienia. Nie wiem, co mną wtedy kierowało, ale czułam się okropnie. Zdradziłam narzeczonego i na dodatek sama sprowokowałam Isco.
Alarcon ciągle do mnie wydzwaniał. Na pewno chciał ze mną porozmawiać, bo zniknęłam w nocy bez słowa. Wstydziłam się tego, co zrobiłam i bałam się, że Leire wróci do domu. Wtedy to dopiero mielibyśmy kłopoty. W końcu odebrałam ten telefon i umówiłam się z Isco poza miastem, aby nikt nas nie widział.
Kilka minut po trzynastej weszłam do małej, przytulnej knajpki. Przy jednym ze stolików czekał już na mnie Isco, który wyglądał mega przystojnie. Ali, przestań! Nie możesz tak mówić ani myśleć.
   - Hej - mruknęłam cicho, podchodząc do niego. Alarcon wstał z krzesła i ucałował mnie delikatnie w policzek.

   - Hej, cieszę się, że przyszłaś - uśmiechnął się i odsunął mi krzesło.
   - Chyba nie miałam wyboru. Zamówiłeś już coś?
   - Nie, czekałem na ciebie - kiwnął głową i sam usiadł. Po chwili podszedł kelner.
   - Poproszę sok pomarańczowy - uśmiechnęłam się do niego. Nie miałam ochoty na nic do jedzenia. Chyba nic bym nie przełknęła.
   - Ja poproszę wodę - powiedział, a kelner skinął głową i odszedł. - Powinniśmy chyba porozmawiać - spojrzał na mnie. 
   - Zgadzam się - mruknęłam cicho. - Wiem, że to nie powinno się wydarzyć. To wszystko moja wina.
   - Nie mów tak. Oboje tego chcieliśmy, więc nie wiem czemu samą siebie obarczasz winą.    - Własnie najgorsze jest to, że tego chcieliśmy, Isco - w końcu na niego spojrzałam. - I nawet aż tak bardzo nie żałuje.    - Więc czemu uciekłaś bez słowa?    - A co miałam ci powiedzieć? No co? - zapytałam, wzdychając.
   - Cokolwiek - wzruszył ramionami. - I ja chyba też tego nie żałuję.
   - Przecież masz Leirę.. A ja Alvaro.
   - Wiem o tym. Pomimo tego, nie mogę przestać myśleć o tym co się stało. I chyba nawet nie chcę przestać - westchnął i wtedy kelner przyniósł nam dwie szklanki, z moim sokiem i wodą.
   - Dziękujemy - uśmiechnęłam się do niego. - Isco, co ty mówisz.. Chyba nie chcesz powiedzieć, że zrobiłbyś to jeszcze raz.
   - A ty? - spojrzał na mnie niepewnie.
   - Nie wiem, Isco.. Ale chyba tak - jęknęłam cicho.
   - Więc może... - zaczął. - Nie powinniśmy o tym zapominać?
   - Chcesz tego? - szepnęłam, nachylając się w jego stronę.
   - Jeżeli mam być szczery... - też się pochylił. - Tak, chcę - szepnął.
   - Zgodzę się, ale to nie może się skończyć w łóżku - powiedziałam pewnie. - To będą zwykłe spotkania. Pasuje ci?
   - Spotkania, mogą być - kiwnął głową z lekkim uśmiechem.
   - Chociaż to będzie się wiązać z licznymi kłamstwami, Isco. Jesteś pewien, że to jest tego warte? Chcesz oszukiwać Leire?
   - Ty też będziesz okłamywać Alvaro. Oboje będziemy mieć swoją tajemnice.
   - Ja wychodzę za mąż - przypomniałam mu. - Po tym wszystko się zmieni.
   - Mamy jeszcze trochę czasu - uśmiechnął się. - Później będzie jak ty chcesz.
   - A do ślubu jak ty chcesz. Pójdę na kompromis - uśmiechnęłam się szeroko.
   - To byłoby dość bezpieczne. Chociaż ciebie tutaj znają - wskazałam głową na dwie dziewczyny, które siedziały obok i wpatrywały się w Isco.
   - Wada sławy - kiwnął głową. - Ale będzie dobrze. Nic nie wyjdzie na jaw - dodał.
   - To się cieszę. Możemy już wracać? - zapytałam, dopijając swój sok. - Muszę być zaraz w mieście.
   - Dzięki - uśmiechnęłam się, wyjmując z torebki portfel i zostawiając banknot na stoliczku.
   - Zostaw, ja zapłacę - powiedział i sam wyjął portfel. Oddał mi mój banknot i położył swój. - I się nie kłóć - zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę do wyjścia.
   - Faceci - pokręciłam głową ze śmiechem i ruszyłam z nim do jego samochodu. Srebrne Audi Q7. Otwarł mi drzwi i wsiadłam, a po chwili on dołączył do mnie.
   - Gdzieś w centrum. Jadę do przymiarki sukienki - wytłumaczyłam, a on spojrzał na mnie i się do mnie pochylił.
   - Nie wspominaj przy mnie o ślubie, proszę - szepnął i cmoknął mnie w usta. 

   - Okej - kiwnęłam głową i wsłuchałam się w muzykę, płynącą z głośników. Niedługo później byliśmy już pod salonem, gdzie miałam kupić sukienkę. - Dzięki, Isco - uśmiechnęłam się lekko. Miałam już wysiadać, kiedy on pociągnął mnie za rękę i wpił się w moje usta. 
   - Teraz możesz iść - powiedział z uśmiechem, a ja pokręciłam głową i wysiadłam. Przed wejściem jeszcze przystanęłam i mu pomachałam by odjechał, a ten tylko się zaśmiał i pokiwał głową. Odpalił silnik i wyjechał z miejsca. Ja weszłam do sklepu z sukniami, gdzie miała się odbyć ta przymiarka. 

ISCO
  Byłem już dawno w mieszkaniu, kiedy moja dziewczyna do niego wróciła. Opowiadała, że była z siostrami na zakupach i te namówiły ją na kupno sukienki, którą chyba dziś założy na wieczór. Leire pierwsza poszła do łazienki by wziąć prysznic, a ja zostałem w salonie na kanapie, nadal rozmyślając o jednym i tym samym. Czyli o sprawie z Alice. Spędziliśmy wspólnie noc, a później zdecydowaliśmy, że możemy się tak zwyczajnie widywać. Przynajmniej tyle. Jednak tematami tabu pozostaną: ślub, Leire i Alvaro. 
 Niedługo później z łazienki wyszła blondynka i ja zająłem prysznic. Następnie ubrałem ciemne jeansy i białą koszulę, a Leire jednak ubrała tą sukienkę, którą kupiła z dziewczynami. Jasna, luźna, sięgająca do kolan. 
 Pół godziny później już parkowałem pod restauracją. Pierwszy wyszedłem z samochodu, otwierając drzwi Leire. Wyciągnąłem do niej ramię i tak razem weszliśmy do środka. Tam czekał już na nas stolik. 
   - Podoba mi się tutaj - uśmiechnęła się do mnie.
   - Bardzo mnie to cieszy - odparłem, prowadząc ją do wcześniej zamówionego stolika. Czekała tam już na nas butelka dobrego wina i karta menu.
   - Jest świetnie, choć... - zaczęła gdy już siedzieliśmy i lekko się nachyliła. - Zawsze takie miejsca kojarzyły mi się z mega sztywnymi spotkaniami biznesowymi - powiedziała ciszej, szczerząc się do mnie.
   - To nie jest spotkanie biznesowe, tylko kolacja. Romantyczna na dodatek - poruszyłem śmiesznie brwiami. - Wina?
   - Poproszę - pokiwała głową i wzięła do ręki menu. - Teraz pytanie, na co mam ochotę? - zaśmiała się.
   - Niestety mnie nie ma karcie - zaśmiałem się.
   - Na ciebie może będę miała ochotę później, na razie skupmy się na czymś do jedzenia - puściła do mnie oczko. Normalnie pewnie już bym rzucił jakiś komentarz, ale teraz nie miałem ochoty na żadne zaczepki. Może gdyby to była Ali.. Już sam nie wiem, co robić i myśleć.
   - Może kelner niech nam coś wybierze.    - Jestem za, bo mają tu za dużo dobrych rzeczy - odłożyła kartę na bok.
   - To zaraz go zawołam - uśmiechnąłem się i wtedy zauważyłem, że do restauracji wchodzi Vazquez. I na dodatek nie był sam. Była z nim Ali, która prezentowała się cudnie. Miała na sobie czarną obcisłą sukienkę, która idealnie podkreślała jej kształty.
   - Okej - uśmiechnęła się lekko i z powrotem wzięła do ręki kartę, by ponownie przejrzeć to co proponują. Byłoby może i dobrze, gdyby nie to, że tamta dwójka szła akurat w naszym kierunku.
   - O, zobacz Ali.. Isco i Leire - usłyszałem głos Alvaro. Nie powiem, lekko spanikowałem. Leire odwróciła głowę i dopiero ich zauważyła. Po chwili lekko się uśmiechnęła i spojrzała na mnie. Tamta dwójka była już prawie przy naszym stoliku, więc zgodnie z kulturą, wstałem lekko się do nich uśmiechając.
   - Może się przysiądziecie? - palnąłem bez namysłu. 
   - Mamy stolik niedaleko, ale to chyba dobry pomysł. Alice, co o tym myślisz? - Alvaro spojrzał na ciemnowłosą.
   - Dlaczego nie? - odparła, nie spuszczając ze mnie wzroku. Miałem wrażenie, że zaraz mnie tym wzrokiem zabije.
   - Więc dobrze - odparł Alvaro i odsunął krzesło obok Leire dla swojej dziewczyny i sam usiadł obok mnie. Miałem ją do siebie po przekątnej. - Co u was słychać? - zapytał piłkarz i najpierw spojrzał na mnie, a później na blondynkę.
   - U nas dobrze - skinęła głową Leire. - Prawda, Francisco? - pogłaskała mnie po dłoni.    - Jasne - przytaknąłem i wziąłem w dłoń kieliszek z winem i upiłem odrobinę.
   - To najważniejsze. A kiedy masz zgrupowanie?
   - Wyjeżdżam na początku przyszłego tygodnia - odpowiedziałem. - A ty, Alvaro? - spojrzałem na przyjaciela, który wyglądał na zamyślonego. - Alvaro? - powtórzyłem, a ten jakby się 'przebudził' z transu.
   - Jutro rano - odparł, uśmiechając się lekko. - Niestety nie mam tak dobrze jak ty - poklepał mnie po ramieniu.
   - Ale ty wracasz do swojej kobiety wtedy gdy ja będę opuszczał swoją - powiedziałem i popatrzyłem na Leire, ale jednak kątem okna na jej sąsiadkę.
   - Tydzień bez Alice to i tak stanowczo za dużo.
   - Nie gadaj głupot - odezwała się nieśmiało. 

   - Niedługo się pobieracie, więc będzie już tylko lepiej - powiedziała Leire, patrząc na Alvaro.
   - Jeszcze tylko miesiąc - powiedziała nerwowo Ali. - My tu gadu, gadu, a może coś zamówimy?
   - Racja - kiwnąłem głową i przywołałem kelnera. Ten doradził nam, które dania wybrać i zabrał zamówienia. Tak się złożyło, że każde z nas zamówiło coś innego. W czasie oczekiwania na nasze jedzenie, Alice przeprosiła i oznajmiła, że musi wyjść do łazienki. Ja z Alvaro zaczęliśmy rozmawiać o tych wszystkich transferach tego okienka, a Leire niby słuchała, ale teraz to ona wyglądała na zamyśloną.
   - Jestem już - po chwili wróciła Alice. - Alvaro, przestań gadać tylko o piłce. Zanudzicie oboje Leire - zaśmiała się.
   - Nic się nie dzieje - pokręciła głową. - Ja to lubię - uśmiechnęła się lekko do dziewczyny.
   - Mnie to nudzi. Ile można gadać o sporcie - wzruszyła ramionami.
   - Alice, oni to uwielbiają - powiedziała pewniej. - Już się przyzwyczaiłam do tego, że faceci mówią tylko piłce, samochodach albo... Albo o nas - zaśmiała się.
   - To na pewno jest ciekawszy temat.
   - Dobrze, kochanie. Już nic nie mówię - uśmiechnął się Alvaro. - Muszę być teraz grzeczny, bo jeszcze mnie przed ślubem wystawi. 

   - Więc musisz jej pilnować - powiedziałem i spojrzałem na Alice, która spuściła wzrok i chyba się nawet lekko zarumieniła.
   - Nie mówmy o nas. To też nie jest dobry temat - mruknęła cicho Ali.
   - Lepiej milczeć - Leire wzruszyła ramionami, a jej ton był charakterystyczny do niej, zadziorny.
   - Moze po prostu jedzmy - powiedziałem, bo kelner właśnie przyniósł nasze zamówienie.
   - Życzę smacznego - powiedział kelner i odszedł. My pożyczyliśmy sobie tego samego i zaczęliśmy jeść.
___
Mały poślizg, musicie wybaczyć :) 

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział IV

ALICE
 Byłam załamana przez kłótnię moją i Alvaro. Sama nie wiem dlaczego mu nie powiedziałam prawdy.. Chyba chciałam chronić Isco, by nie miał kłopotów z Leire. Szkoda tylko, że ja przez to miałam problemy. Postanowiłam oddać mu tą bluzę. Jakimś cudem znalazłam jego adres i pojechałam tam taksówką.
Oczywiście przed wyjściem mama zadawała mi milion pytań, ale udało mi się wyjść. Ona od razu wyczuła, że coś jest nie tak, ale nie chciałam się w to zagłębiać.
Wysiadłam z taksówki i miałam przed sobą duży apartamentowiec. Weszłam do środka i wjechałam windą na górę. Stanęłam przed drzwiami i przez chwilę się zawahałam.. Przecież Leire może być w środku albo Isco gdzieś wyszedł. Boże, jestem taką idiotką!
Jednak odważyłam się i zapukałam, a po chwili usłyszałam szczekanie Messiego.
   - Już idę! - usłyszałam męski głos dobiegający z mieszkania i odetchnęłam z ulgą. Drzwi po chwili się otworzyły i w progu zobaczyłam Isco, a zza niego wyłonił się labrador.
   - Cześć - uśmiechnęłam się niepewnie. - Przyniosłam ci bluzę.
   - Hej, wejdź - zrobił krok w bok. - Nie musiałaś się fatygować, oddałabyś ją kiedyś tam przy okazji.
   - Ale musiałam - weszłam i po chwili Messi zaczął na mnie skakać. Nadal mnie przerażał.
   - Ej, co ci się dzieje? - mruknął Isco do psa, złapał go za obrożę i zabrał do innego pokoju. - Wybacz mu - uśmiechnął się lekko gdy wrócił.
   - Może mnie nie polubił?
   - Myślę, że wręcz przeciwnie - powiedział i wskazał na kanapę. - Może usiądziemy? Mówiłaś, że musiałaś mi oddać bluzę. Stało się coś?
   - Przestań i tak się nudzę - uśmiechnął się. - Leire wyszła ze znajomymi i siedzę sam. Może się czegoś napijesz?
   - Chętnie - skinęłam głową. - Może nawet czegoś mocniejszego.
   - To zaczekaj - wstał i wyszedł na chwilę. Słyszałam jak czymś się tłukł. Chyba był w kuchni. Za chwilę wrócił z dwoma kieliszkami i butelką wina. Wlał trochę wina do tych kieliszków i podał mi jeden, lekko dotykając mojej dłoni. Momentalnie poczułam w moim brzuchu jakiś ścisk.
   - Dziękuję - uśmiechnęłam się.
   - Proszę - odparł. - Mam nadzieję, że ci posmakuje. Sam wybierałem.
   - To na pewno będzie dobre - zaśmiałam się i upiłam łyk. - Rzeczywiście. Bardzo dobre - dodałam i oczywiście jak to ja, wylałam na siebie trochę.
   - Oj, poczekaj. Przyniosę ręcznik - zerwał się, bo ja automatycznie zaczęłam ścierać to ręką. Przyniósł kilka kawałków papierowego ręcznika, ale to nic nie dawało. Wyszłam do łazienki, by to zmyć, ale dalej nic to nie dawało. - Może pożyczę ci jakąś bluzkę Leire?
   - Nie, lepiej nie! - krzyknęłam. - Poradzę sobie - mruknęłam sama do siebie. Bluzka miała dużą plamę, a przecież nie mogłam wyjść w samym stadniku. Coś musiałam wymyślić.
   - Czemu? Myślę, że nawet się nie zorientuje, że którejś brakuje - wzruszył ramionami. - Albo dam ci moją?
   - Brzmi lepiej - znów krzyknęłam. Teraz to jestem jeszcze większą idiotką!
   - Okej - uśmiechnął się lekko pod nosem i ruszył do pokoju. Zostawił uchylone drzwi, więc stanęłam w progu. On szukał koszulki w szafie, a ja rozejrzałam się po sypialni. Była utrzymana w niebieskich kolorach, a na ścianach i szafkach było mnóstwo wspólnych zdjęć, Leire i Isco.
   - Ta powinna być dobra - uśmiechnął się lekko. - To najmniejsza jaką mam, a ty jesteś taka drobniutka.
   - Dzięki - kiwnęłam głową. - Przebiorę się.
   - Poczekam w salonie - uśmiechnął się tak, że kolany mi miękły. Dlaczego on mi to robił.. On wyszedł, a ja przymknęłam drzwi. Zdjęłam swoją bluzkę i narzuciłam T-shirt Alarcona. Automatycznie poczułam zapach Isco, który i tak roznosił się po całym pokoju. Ten sam zapach, do którego zastrzeżenie miał Alvaro.
   - Jestem już - po chwili byłam już w salonie. Isco siedział z kieliszkiem w ręku i najwyraźniej o czymś myślał. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
   - Ładnie ci... - zaczął, ale się od razu zmieszał. - W bieli - wskazał na bluzkę, bo właśnie ona była biała z kolorowym znaczkiem Nike.
   - Tak myślisz? Alvaro twierdzi, że czerń ładnie podkreśla moje oczy - usiadłam obok niego.
   - Ciemniejsze kolory znalazłabyś w garderobie Leire - uśmiechnął się, a ja wzięłam do ręki swój kieliszek.
   - Tak jest dobrze - kiwnęłam głową. - Mam nadzieję, że jej nie pobrudzę.

   - Nic się nie stanie, jeśli pobrudzisz. Mam kilka - wzruszył ramionami. - Ale naprawdę bardzo ładnie ci w bieli.
   - Więc podziękuję po raz kolejny za komplement - powiedziałam i upiłam łyk wina. Uniosłam głowę, ale w tym samym czasie poczułam jak zaczyna mnie piec oko. Coś musiało mi do niego wpaść. Jestem dziś pechowcem. Najpierw kłócę się z narzeczonym, później plamię bluzkę czerwonym winem, a teraz jeszcze jakiś paproch wleciał mi do oka. Zaczęłam go delikatnie trzeć, modląc się bym bardzo się nie rozmazała, bo inaczej będę wyglądać jak straszydło.
   - Daj, pomogę ci - Isco zaczął się ze mnie śmiać. - Bo cała się rozmażesz.
   - Niezdara dziś ze mnie - jęknęłam, a on się zbliżył i zaczął zaglądać mi do oka. Lekko podmuchał, a mnie cała przeniknął przyjemny dreszcz. Spojrzałam niepewnie na niego, a ten tylko lekko się uśmiechnął i odgarnął kosmyk włosów z mojego policzka.

ISCO
 Wyszedłem z sypialni, zostawiając tam Alice samą by mogła się spokojnie przebrać. Przymknęła drzwi, ale jednak nie do końca. Zostałem tam i przez szparę widziałem jak zdejmuje bluzkę, jest w samym staniku i za chwilę ubiera moją koszulkę. Nagle dotarło do mnie co ja robię i od razu ruszyłem do salonu. Usiadłem na kanapie i zabrałem swój kieliszek. Co mi jest? Co się ze mną dzieje, gdy ta dziewczyna jest obok? Isco, masz Leire! Przecież masz Leire! 

 Alice wróciła, ja zacząłem jej prawić komplementy. Byłem troszeczkę zmieszany, bo do końca sam nie wiedziałem co robię. Chwileczkę później zauważyłem, że pociera oko, tak jakby coś jej do niego wpadło. 
   - Daj, pomogę ci - zaśmiałem się. - Bo cała się rozmażesz.
   - Niezdara dziś ze mnie - jęknęła, a ja zbliżyłem się i zajrzałem tam, ale nic nie zobaczyłem. Lekko dmuchnąłem, by ją nie piekło. Uśmiechnąłem się i z precyzją obejrzałem każdy skrawek jej twarzy. Ciemne oczy, malutki nosemo oraz pełne usta. Nagle naszła mnie ogromna ochota by ją pocałować. 
   - Pocałujesz mnie w końcu? - zapytała, patrząc na mnie. Zaskoczyły mnie jej słowa, bo chyba sama nie wiedziała, co mówi.
   - Na pewno mam to zrobić? - zapytałem głupio, a ona pokiwała głową. Jeszcze raz spojrzałem w jej oczy i lekko musnąłem jej usta. Przerwałem by zaczekać na jej reakcję.
   - Myślałam o tym od wesela - szepnęła i tym razem to ona mnie pocałowała. Położyłem dłoń na jej talii i przysunąłem jeszcze bardziej do siebie, nie przerywając jej całować. Jej usta były tak słodkie, że mógłbym cały czas próbować tej słodyczy, uzależnić się i już nie przestawać jej zażywać.
   - Nie powinniśmy tego robić, prawda? Oboje mamy kogoś - szepnąłem, schodząc z pocałunkami niżej.     - Masz całkowitą rację - jęknęła. - Nie powinniśmy, ale... - mruknęła i wsunęła palce w moje włosy.
   - A co z Alvaro? - zapytałem.
   - I tak myśli, że go zdradzam - jęknęła cicho.

- Co chcesz zrobić? - szepnąłem, owijając kosmyk jej włosów wokół swojego palca i gładząc dłonią jej policzek.
- Może ty mi powiesz, co ty chcesz? - uśmiechnęła się słodko.
- Chyba nie powinienem mówić tego na głos - pokręciłem głową i czubkiem nosa potarłem o jej maleńki nosek.
- Więc nic nie mów, tylko to zróbmy, bo nie myślę teraz o nikim innym - szepnęła i wsunęła swoje dłonie pod moją koszulkę. - Całą noc wdychałam ten zapach - zaśmiała się pod nosem.
- Więc ja chcę teraz całą noc wdychać twój - powiedziałem i zdjąłem swój T-shirt, znów wbijając się w jej usta. Położyła dłonie na moich plecach, a ja popchnąłem ją lekko na kanapę i zawisłem nad nią. Całowaliśmy się namiętnie, dotykając swoich rozgrzanych ciał. Pozbyłem się swojej koszulki z Ali i po chwili również stanika. Nie wiem co mną kierowało, ale właśnie zdradzałem dwie bliskie mi osoby, dziewczynę i przyjaciela, ale to nie miało znaczenia. Chciałem Ali i tylko to się liczyło.

ALVARO
 Przebudziłem się z wyraźnym bólem głowy. Spojrzałem na zegarek, który stał na szafce nocnej. Wskazywał godzinę 5 raną, a słońce grzało jak w południe. Przewróciłem się na bok i poczułem czyjeś ciało. Ali zawsze rozpychała się w łóżku, zawsze wchodziła na moją połowę.
   - Oj, Ali, Ali - pokręciłem głową i chciałem ją przesunąć, ale zastygłem w miejscu, kiedy zobaczyłem blond włosy.
 Przez chwilę analizowałem cały mój wczorajszy dzień i wieczór. Kłotnia z Ali, wyjście na imprezę z Pablo, spotkanie Leire.. Dużo, dużo alkoholu i tańce, śmiechy z blondynką. Po chwili doszły do mnie kolejne wspomnienia wczorajszej nocy. Zrobiliśmy to. Zdradziłem kobietę, którą kocham. Z którą na dodatek za miesiąc się żenię.
   - Jesteś idiotą, Alvaro! - przywaliłem pięścią w ramę łóżka, co zbudziło Leire. Uniosła lekko głowę i przejechała rękami po twarzy. Odgarnęła włosy do tyłu i cicho jęknęła. 

   - Moja głowa - mruknęła i przewróciła się na plecy. Najpierw spojrzała w kierunku okna, ale od razu zakryła oczy dłonią. Wolno rozejrzała się po pokoju i nagle zatrzymała wzrok na mnie. Otworzyła szeroko oczy i po chwili schowała twarz w dłoniach. - Nie, nie, nie - jęczała. - Powiedz, że ciebie tutaj nie ma.    
   - Chciałbym, abyś zrobiła to samo.  
   - Uszczypnij mnie i powiedz, że to jest sen - mruknęła, pociągając się do pozycji siedzącej i naciągając kołdrę pod samą szyję.
   - Leire, to nie jest sen. Jesteśmy sami w łóżku i doskonale wiemy, co tu się stało - jęknąłem, chowając twarz w dłoniach. - Wiem, że to przytłaczające.
   - Nie wróciłam na noc, więc pewnie mam milion nieodebranych wiadomości - szepnęła i zaczęła rozglądać się po podłodze po jej części pokoju. - Alvaro - odkaszlnęła. - Wiesz może gdzie jest jakakolwiek część mojej garderoby?
   - Pewnie leży gdzieś w przedpokoju - lekko się uśmiechnąłem. Skarciłem się za to w myślach.
   - Nie myśl sobie, że wyjdę - naciągnęła kołdrę na głowę. - Boże, Alvaro... Co my narobiliśmy?!
   - Alice i tak mnie zdradza..
   - Ale mnie Isco nie - powiedziała z przekonaniem.
   - Powiesz mu? - szepnąłem. Wiedziałem, że jeśli piśnie słówkiem to stracę przyjaciela i narzeczoną.
   - Jasne - zdjęła kołdrę z głowy i znów odgarnęła włosy. - Wrócę w podskokach i wielce przeszczęśliwa oznajmię mu, że po hektolitrach alkoholu przespałam się z jego kolegą! - uśmiechnęła się ironicznie, trzepocząc rzęsami.
   - Mógłby ci wybaczyć.
   - Ale nie tobie - spojrzała na mnie. - A ty... Powiesz coś Alice? - szepnęła.
   - Nie mam pojęcia. Raczej nie - westchnąłem. - Przecież sama mnie zdradziła, więc nie powinna mieć pretensji.
   - Ale wtedy wszystko byłoby między wami jeszcze bardziej pogmatwane - powiedziała cicho. - Nic im nie powiemy.
   - Dobrze. Niech będzie - skinąłem głową.
   - To jest dla mnie dziwne - roześmiała się sama do siebie. - Leżę naga w obcym łóżku, z facetem którego spotkałam zaledwie dwa razy, a na dodatek boli mnie głowa i chce mi się cholernie pić.
   - Przyniosę wodę - zerwałem się z łóżka zupełnie nagi. Po drodze zabrałem bokserki z szuflady, które szybko nałożyłem i wszedłem do kuchni. Nawet tutaj miałem zdjęcia z Ali, ale teraz to wszystko wydawało mi się takie dalekie.. Zabrałem wodę z lodówki i tabletki z szafki i wróciłem do Leire. - Proszę - podałem jej.
   - Dzięki - kiwnęła głową i wzięła ode mnie butelkę wody. Odkręciła i zaczęła pić. Naprawdę była spragniona, ale i ja i ona byliśmy na ogromnym kacu, tym moralnym też, więc się wcale nie dziwię.
   - I co dalej? - zapytałem niepewnie.
   - Nie mam zielonego pojęcia - powiedziała poirytowana i owinęła się się dookoła kołdrą. - Mam zamiar znaleźć moje rzeczy - wywróciła oczami i wstała. Zaczęła się rozglądać i najpierw co znalazła, to jej majtki, które leżały w kącie pokoju. - Nie chcę wnikać co my tutaj robiliśmy, jeżeli wszystko jest w innym miejscu - spojrzała na mnie.
   - Sam nie za wiele pamiętam - wzruszyłem ramionami.
   - Może to nawet i dobrze - pokręciła głową. - Choć to wskazuje na to, że nie tylko dobrze ruszasz się na parkiecie - mruknęła i odnalazła swoje szorty, a po chwili spojrzała na mnie. - Ja to powiedziałam na głos?
   - Tak - roześmiałem się. - Ale nie szkodzi.
   - W takim razie się ubiorę i uciekam - stwierdziła i wyszła na korytarz. Tam znalazła resztę swoich rzeczy, a ja wskazałem jej drogę do łazienki.
   - Zobaczymy się jeszcze? - złapałem ją jeszcze.
   - Jesteś tego pewny? - była lekko zaskoczona.
   - Dlaczego miałbym nie być pewny?
   - Ponieważ ja nie jestem pewna - powiedziała i zniknęła za drzwiami.
   - Daj znać, jak będziesz - krzyknąłem i wróciłem do sypialni. Musiałem trochę posprzątać po naszej małej ''zbrodni''. Ali od razu zauważyłaby, ze ktoś spał w naszej pościeli.
 Kilka minut później Leire wyszła z łazienki i stanęła w przedpokoju, przy swojej torebce, przeglądając swój telefon. Wyszedłem i oparłem się o framugę.
   - Wychodzę. Powiem Isco, że spałam u Lii albo Julii - mruknęła. 

   - Dobrze. Mam nadzieje, ze do zobaczenia - spojrzałem na nią.
   - Cześć - kiwnęła głową i przerzuciła przez ramię torebkę. Wyszła z mieszkania, a ja wróciłem do sypialni. Rzuciłem się na łóżko i przejechałem dłonią po twarzy. Nadal czułem ten ból głowy, a wszystkie myśli krążyły wokół nocy, Leire i Ali.
__

Witamy wszystkich w nowym 2015 roku :)