czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział V

LEIRE
 Wyszłam z mieszkania Alvaro, przeglądając wszystko co nieodebrane na moim telefonie. Jakieś nieodebrane połączenia od dziewczyn i Manuela oraz wiadomości od nich. Martwili się gdzie jestem, sama czy z Alvaro, bo też go wcięło... Świetnie, będę musiała się im tłumaczyć! Tylko najciekawsze było to, że żadnego odzewu od Isco... Może po prostu zasnął, jak to on potrafi i nie zorientował się, że mnie nie ma.
 Pod budynkiem stała taksówka, ale zdecydowałam, że postawię na spacer o poranku. Może szybciej mi przejdzie.
 Do apartamentowca wchodziłam jakieś pół godziny później. Było już po szóstej. Minęłam się z sąsiadem, który wychodził do pracy i weszłam do mieszania, gdzie przywitała mnie cisza. Dopiero po chwili do korytarza przydreptał Messi. Pogłaskałam go i weszłam do naszej sypialni. Oczywiście mój chłopak leżał rozwalony w poprzek łóżka. Miał go dziś dla siebie, więc miał jak w raju. Usiadłam na rogu i przez chwilę mu się przyglądałam, jak podnosi się i opada jego klatka piersiowa, jak śpi z otwartą buzią. Uśmiechnęłam się lekko i pochyliłam, całując go w czoło. Od razu się ocknął i poderwał, podpierając na łokciach. Rozejrzał się dziwnie dookoła i spojrzał na roześmianą mnie.
   - Leire? - wydukał jakby zobaczył ducha. Wiem, że wyglądam po tej nocy okropnie, wciąż skacowana, ale bez przesady.
   - Nie, księżna Monaco - pokazałam mu język i skradłam szybkiego całusa. Nagle naszło mnie na wielkie okazywanie czułości mojemu chłopakowi, jakby to miało wymazać wydarzenie z dzisiejszej nocy.
   - Mogłabyś nią być - wyszczerzył się.
   - No dzięki! - pokręciłam głową. - Jeszcze jakieś wymagania?
   - Chodź tu do mnie - wyciągnął do mnie dłonie . - I daj mi dużego buziaka.   
   - Głupek - zaśmiałam się i go pocałowałam, po czym położyłam obok i przytuliłam do niego. 
   - Tęskniłaś? 
   - Wcale - zmarszczyłam czoło. 
   - Ja również - odparł całkiem poważnie, drapiąc się po nagim torsie.
   - I wcale nie jesteś zły za to, że bez słowa wracam sobie nad ranem? - spojrzałam na niego.
   - Miałem całe łóżko dla siebie - wyszczerzył się.
   - Cwaniak - uderzyłam go w ramię.
   - Nawet Messi nie chciał do mnie przyjść!
   - Bardzo dobrze - kiwnęłam głową. - Mądry piesek - wyszczerzyłam się.
   - Nikt nie lubi ze mną spać - oburzył się. - A zawsze jestem taki napalony.. Znaczy się rozgrzany - uśmiechnął się szeroko.
   - Haa, moje dochodzenie zostało rozwiązane! Właśnie potwierdziłeś moje podejrzenia - spojrzałam na niego tak, jakby nie wiadomo co zrobił. Jego mina była dziwna, ale co tam. - Potwierdziło się to, że facet zawsze myśli tylko o jednym - dodałam, a ten spojrzał na mnie i po chwili się roześmiał.
   - Bo mam taką piękną kobietę przy sobie!
   - Nie słódź już tak, Romeo - cmoknęłam go w policzek. - Muszę cię pozostawić samego, ponieważ o niczym innym nie marzę jak o prysznicu - uśmiechnęłam się.
   - Chyba zaszalałaś - puścił mi oczko.
   - Nawet nie wiesz jak bardzo - pokazałam mu język i wstałam. - Aż za bardzo - mruknęłam do siebie, będąc już w korytarzu. Weszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic, puszczając przyjemnie ciepłą wodę. Po długim i odprężającym prysznicu wróciłam do sypialni po świeże rzeczy. Isco również już wstał i siedział na łóżku, dzwoniąc do kogoś. Było dopiero kilka minut po siódmej, więc byłam trochę zdziwiona, ale widocznie to było coś pilnego. Alarcon widząc, że weszłam od razu odstawił komórkę.
   - Z kim rozmawiałeś o tej porze? - zapytałam, poprawiając ręcznik, a który byłam owinięta.
   - Dzwonię do Moraty. Miał się dziś dowiedzieć co z tym jego transferem - mruknął cicho.
   - I jak? W końcu zostaje czy się przenosi? - spojrzałam na niego i zabrałam drugi ręcznik, by jeszcze wysuszyć włosy.
   - Nie wiem - wzruszył ramionami. - Nic już nie wiem.
   - Nie strasz mnie - zaśmiałam się i wyjęłam z szafki czystą bieliznę.
   - Zniknę dziś na trochę po treningu. Muszę załatwić kilka spraw - uśmiechnął się lekko.
   - Nie ma sprawy. Może wybiorę się do rodziców. Już dawno obiecałam siostrom, że gdzieś pójdziemy w trójkę.
   - Ale wieczór masz dla mnie, hmm? Pójdziemy może na jakąś dobrą kolację - przyciągnął mnie do siebie. - Dobre wino, świecie.
   - No nie wiem, Isco. Musiałabym się bardzo poważnie zastanowić - objęłam go rękami za szyję. - Choć muszę przyznać, że to bardzo kusząca propozycja.
   - Też mi się podoba - zaśmiał się cicho.
   - Więc jesteśmy umówieni - pocałowałam go i zabrałam się za ubieranie.
   - Ja zrobię śniadanie - zaoferował i wyszedł do kuchni. Ja usiadłam na krańcu łóżka i przez chwilę tak siedziałam, myśląc o Isco i o tym, że w nocy przespałam się z kimś innym.

ALICE 
  Od samego rana nie mogłam spać. Wypiłam już dwie kawy, zjadłam śniadanie i wysprzątałam swój pokój. Robiłam wszystko byleby tylko nie myśleć o mojej nocy z Francisco. Sama noc była wspaniała, ale miałam wyrzuty sumienia. Nie wiem, co mną wtedy kierowało, ale czułam się okropnie. Zdradziłam narzeczonego i na dodatek sama sprowokowałam Isco.
Alarcon ciągle do mnie wydzwaniał. Na pewno chciał ze mną porozmawiać, bo zniknęłam w nocy bez słowa. Wstydziłam się tego, co zrobiłam i bałam się, że Leire wróci do domu. Wtedy to dopiero mielibyśmy kłopoty. W końcu odebrałam ten telefon i umówiłam się z Isco poza miastem, aby nikt nas nie widział.
Kilka minut po trzynastej weszłam do małej, przytulnej knajpki. Przy jednym ze stolików czekał już na mnie Isco, który wyglądał mega przystojnie. Ali, przestań! Nie możesz tak mówić ani myśleć.
   - Hej - mruknęłam cicho, podchodząc do niego. Alarcon wstał z krzesła i ucałował mnie delikatnie w policzek.

   - Hej, cieszę się, że przyszłaś - uśmiechnął się i odsunął mi krzesło.
   - Chyba nie miałam wyboru. Zamówiłeś już coś?
   - Nie, czekałem na ciebie - kiwnął głową i sam usiadł. Po chwili podszedł kelner.
   - Poproszę sok pomarańczowy - uśmiechnęłam się do niego. Nie miałam ochoty na nic do jedzenia. Chyba nic bym nie przełknęła.
   - Ja poproszę wodę - powiedział, a kelner skinął głową i odszedł. - Powinniśmy chyba porozmawiać - spojrzał na mnie. 
   - Zgadzam się - mruknęłam cicho. - Wiem, że to nie powinno się wydarzyć. To wszystko moja wina.
   - Nie mów tak. Oboje tego chcieliśmy, więc nie wiem czemu samą siebie obarczasz winą.    - Własnie najgorsze jest to, że tego chcieliśmy, Isco - w końcu na niego spojrzałam. - I nawet aż tak bardzo nie żałuje.    - Więc czemu uciekłaś bez słowa?    - A co miałam ci powiedzieć? No co? - zapytałam, wzdychając.
   - Cokolwiek - wzruszył ramionami. - I ja chyba też tego nie żałuję.
   - Przecież masz Leirę.. A ja Alvaro.
   - Wiem o tym. Pomimo tego, nie mogę przestać myśleć o tym co się stało. I chyba nawet nie chcę przestać - westchnął i wtedy kelner przyniósł nam dwie szklanki, z moim sokiem i wodą.
   - Dziękujemy - uśmiechnęłam się do niego. - Isco, co ty mówisz.. Chyba nie chcesz powiedzieć, że zrobiłbyś to jeszcze raz.
   - A ty? - spojrzał na mnie niepewnie.
   - Nie wiem, Isco.. Ale chyba tak - jęknęłam cicho.
   - Więc może... - zaczął. - Nie powinniśmy o tym zapominać?
   - Chcesz tego? - szepnęłam, nachylając się w jego stronę.
   - Jeżeli mam być szczery... - też się pochylił. - Tak, chcę - szepnął.
   - Zgodzę się, ale to nie może się skończyć w łóżku - powiedziałam pewnie. - To będą zwykłe spotkania. Pasuje ci?
   - Spotkania, mogą być - kiwnął głową z lekkim uśmiechem.
   - Chociaż to będzie się wiązać z licznymi kłamstwami, Isco. Jesteś pewien, że to jest tego warte? Chcesz oszukiwać Leire?
   - Ty też będziesz okłamywać Alvaro. Oboje będziemy mieć swoją tajemnice.
   - Ja wychodzę za mąż - przypomniałam mu. - Po tym wszystko się zmieni.
   - Mamy jeszcze trochę czasu - uśmiechnął się. - Później będzie jak ty chcesz.
   - A do ślubu jak ty chcesz. Pójdę na kompromis - uśmiechnęłam się szeroko.
   - To byłoby dość bezpieczne. Chociaż ciebie tutaj znają - wskazałam głową na dwie dziewczyny, które siedziały obok i wpatrywały się w Isco.
   - Wada sławy - kiwnął głową. - Ale będzie dobrze. Nic nie wyjdzie na jaw - dodał.
   - To się cieszę. Możemy już wracać? - zapytałam, dopijając swój sok. - Muszę być zaraz w mieście.
   - Dzięki - uśmiechnęłam się, wyjmując z torebki portfel i zostawiając banknot na stoliczku.
   - Zostaw, ja zapłacę - powiedział i sam wyjął portfel. Oddał mi mój banknot i położył swój. - I się nie kłóć - zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę do wyjścia.
   - Faceci - pokręciłam głową ze śmiechem i ruszyłam z nim do jego samochodu. Srebrne Audi Q7. Otwarł mi drzwi i wsiadłam, a po chwili on dołączył do mnie.
   - Gdzieś w centrum. Jadę do przymiarki sukienki - wytłumaczyłam, a on spojrzał na mnie i się do mnie pochylił.
   - Nie wspominaj przy mnie o ślubie, proszę - szepnął i cmoknął mnie w usta. 

   - Okej - kiwnęłam głową i wsłuchałam się w muzykę, płynącą z głośników. Niedługo później byliśmy już pod salonem, gdzie miałam kupić sukienkę. - Dzięki, Isco - uśmiechnęłam się lekko. Miałam już wysiadać, kiedy on pociągnął mnie za rękę i wpił się w moje usta. 
   - Teraz możesz iść - powiedział z uśmiechem, a ja pokręciłam głową i wysiadłam. Przed wejściem jeszcze przystanęłam i mu pomachałam by odjechał, a ten tylko się zaśmiał i pokiwał głową. Odpalił silnik i wyjechał z miejsca. Ja weszłam do sklepu z sukniami, gdzie miała się odbyć ta przymiarka. 

ISCO
  Byłem już dawno w mieszkaniu, kiedy moja dziewczyna do niego wróciła. Opowiadała, że była z siostrami na zakupach i te namówiły ją na kupno sukienki, którą chyba dziś założy na wieczór. Leire pierwsza poszła do łazienki by wziąć prysznic, a ja zostałem w salonie na kanapie, nadal rozmyślając o jednym i tym samym. Czyli o sprawie z Alice. Spędziliśmy wspólnie noc, a później zdecydowaliśmy, że możemy się tak zwyczajnie widywać. Przynajmniej tyle. Jednak tematami tabu pozostaną: ślub, Leire i Alvaro. 
 Niedługo później z łazienki wyszła blondynka i ja zająłem prysznic. Następnie ubrałem ciemne jeansy i białą koszulę, a Leire jednak ubrała tą sukienkę, którą kupiła z dziewczynami. Jasna, luźna, sięgająca do kolan. 
 Pół godziny później już parkowałem pod restauracją. Pierwszy wyszedłem z samochodu, otwierając drzwi Leire. Wyciągnąłem do niej ramię i tak razem weszliśmy do środka. Tam czekał już na nas stolik. 
   - Podoba mi się tutaj - uśmiechnęła się do mnie.
   - Bardzo mnie to cieszy - odparłem, prowadząc ją do wcześniej zamówionego stolika. Czekała tam już na nas butelka dobrego wina i karta menu.
   - Jest świetnie, choć... - zaczęła gdy już siedzieliśmy i lekko się nachyliła. - Zawsze takie miejsca kojarzyły mi się z mega sztywnymi spotkaniami biznesowymi - powiedziała ciszej, szczerząc się do mnie.
   - To nie jest spotkanie biznesowe, tylko kolacja. Romantyczna na dodatek - poruszyłem śmiesznie brwiami. - Wina?
   - Poproszę - pokiwała głową i wzięła do ręki menu. - Teraz pytanie, na co mam ochotę? - zaśmiała się.
   - Niestety mnie nie ma karcie - zaśmiałem się.
   - Na ciebie może będę miała ochotę później, na razie skupmy się na czymś do jedzenia - puściła do mnie oczko. Normalnie pewnie już bym rzucił jakiś komentarz, ale teraz nie miałem ochoty na żadne zaczepki. Może gdyby to była Ali.. Już sam nie wiem, co robić i myśleć.
   - Może kelner niech nam coś wybierze.    - Jestem za, bo mają tu za dużo dobrych rzeczy - odłożyła kartę na bok.
   - To zaraz go zawołam - uśmiechnąłem się i wtedy zauważyłem, że do restauracji wchodzi Vazquez. I na dodatek nie był sam. Była z nim Ali, która prezentowała się cudnie. Miała na sobie czarną obcisłą sukienkę, która idealnie podkreślała jej kształty.
   - Okej - uśmiechnęła się lekko i z powrotem wzięła do ręki kartę, by ponownie przejrzeć to co proponują. Byłoby może i dobrze, gdyby nie to, że tamta dwójka szła akurat w naszym kierunku.
   - O, zobacz Ali.. Isco i Leire - usłyszałem głos Alvaro. Nie powiem, lekko spanikowałem. Leire odwróciła głowę i dopiero ich zauważyła. Po chwili lekko się uśmiechnęła i spojrzała na mnie. Tamta dwójka była już prawie przy naszym stoliku, więc zgodnie z kulturą, wstałem lekko się do nich uśmiechając.
   - Może się przysiądziecie? - palnąłem bez namysłu. 
   - Mamy stolik niedaleko, ale to chyba dobry pomysł. Alice, co o tym myślisz? - Alvaro spojrzał na ciemnowłosą.
   - Dlaczego nie? - odparła, nie spuszczając ze mnie wzroku. Miałem wrażenie, że zaraz mnie tym wzrokiem zabije.
   - Więc dobrze - odparł Alvaro i odsunął krzesło obok Leire dla swojej dziewczyny i sam usiadł obok mnie. Miałem ją do siebie po przekątnej. - Co u was słychać? - zapytał piłkarz i najpierw spojrzał na mnie, a później na blondynkę.
   - U nas dobrze - skinęła głową Leire. - Prawda, Francisco? - pogłaskała mnie po dłoni.    - Jasne - przytaknąłem i wziąłem w dłoń kieliszek z winem i upiłem odrobinę.
   - To najważniejsze. A kiedy masz zgrupowanie?
   - Wyjeżdżam na początku przyszłego tygodnia - odpowiedziałem. - A ty, Alvaro? - spojrzałem na przyjaciela, który wyglądał na zamyślonego. - Alvaro? - powtórzyłem, a ten jakby się 'przebudził' z transu.
   - Jutro rano - odparł, uśmiechając się lekko. - Niestety nie mam tak dobrze jak ty - poklepał mnie po ramieniu.
   - Ale ty wracasz do swojej kobiety wtedy gdy ja będę opuszczał swoją - powiedziałem i popatrzyłem na Leire, ale jednak kątem okna na jej sąsiadkę.
   - Tydzień bez Alice to i tak stanowczo za dużo.
   - Nie gadaj głupot - odezwała się nieśmiało. 

   - Niedługo się pobieracie, więc będzie już tylko lepiej - powiedziała Leire, patrząc na Alvaro.
   - Jeszcze tylko miesiąc - powiedziała nerwowo Ali. - My tu gadu, gadu, a może coś zamówimy?
   - Racja - kiwnąłem głową i przywołałem kelnera. Ten doradził nam, które dania wybrać i zabrał zamówienia. Tak się złożyło, że każde z nas zamówiło coś innego. W czasie oczekiwania na nasze jedzenie, Alice przeprosiła i oznajmiła, że musi wyjść do łazienki. Ja z Alvaro zaczęliśmy rozmawiać o tych wszystkich transferach tego okienka, a Leire niby słuchała, ale teraz to ona wyglądała na zamyśloną.
   - Jestem już - po chwili wróciła Alice. - Alvaro, przestań gadać tylko o piłce. Zanudzicie oboje Leire - zaśmiała się.
   - Nic się nie dzieje - pokręciła głową. - Ja to lubię - uśmiechnęła się lekko do dziewczyny.
   - Mnie to nudzi. Ile można gadać o sporcie - wzruszyła ramionami.
   - Alice, oni to uwielbiają - powiedziała pewniej. - Już się przyzwyczaiłam do tego, że faceci mówią tylko piłce, samochodach albo... Albo o nas - zaśmiała się.
   - To na pewno jest ciekawszy temat.
   - Dobrze, kochanie. Już nic nie mówię - uśmiechnął się Alvaro. - Muszę być teraz grzeczny, bo jeszcze mnie przed ślubem wystawi. 

   - Więc musisz jej pilnować - powiedziałem i spojrzałem na Alice, która spuściła wzrok i chyba się nawet lekko zarumieniła.
   - Nie mówmy o nas. To też nie jest dobry temat - mruknęła cicho Ali.
   - Lepiej milczeć - Leire wzruszyła ramionami, a jej ton był charakterystyczny do niej, zadziorny.
   - Moze po prostu jedzmy - powiedziałem, bo kelner właśnie przyniósł nasze zamówienie.
   - Życzę smacznego - powiedział kelner i odszedł. My pożyczyliśmy sobie tego samego i zaczęliśmy jeść.
___
Mały poślizg, musicie wybaczyć :) 

4 komentarze:

  1. Jestem ciekawa jak oni będą kłamać jak jeszcze Leire się spiknie z Alvaro XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosze, Alvaro jest taki ughuguhufu *-* Ale że go pokochałam to już wiesz i z przykrością stwierdzam, że zdecydowanie za mało go w tym rozdziale! No ale mam nadzieję, że w następnym będzie więcej.
    Isco z Alice są troszkę dziwni, ale temat może być naprawdę bardzo ciekawy. Już się doczekać nie mogę. To całe "nie możemy skończyć w łóżku" pewnie padnie dość szybko, więc naprawdę ^^
    Wspaniały rozdział, jak zawsze zresztą! Czekam na następne, więc piszcie ;** Bo talent zdecydowanie macie :')

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu... jak przeczytałam to, ze Isco będzie się spotykać z Alice, kiedy oboje mają partnerów, to zrobiłam minę aka WTF?!
    Ale i tak jest świetnie! Marzy mi się, żeby to wszystko wydało się na ślubie Alvaro i Alice.. takie piękne zakończenie ich związku... wybacz, że mam takie "marzenia", ale ostatnio mam ochotę rozwalić każda parę..
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się tu wszystko pomieszało... Ciekawa jestem, kiedy Leire i Alvaro dowiedzą się o umowie Isco i Alice.

    OdpowiedzUsuń