poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział XI

ISCO
Właśnie wysiadaliśmy z autobusu, którym wracaliśmy z lotniska. Przede mną ślimaczył się Dani, a mnie znów pośpieszał Raphael.. Temu to zawsze było wszędzie śpieszno. Zabraliśmy swoje torby i mogliśmy udać się do domów. Mnie w nim czekała poważna rozmowa z Leire... Wpakowałem się do auta Asiera, bo miałem się z nim zabrać. Swój zostawiłem wtedy Leire, bo mógł się jej przydać. Powtarzała, że po mieście woli się przejść pieszo albo skorzystać z komunikacji miejskiej, bo gdy trzeba było to miejsc parkingowych było jak na lekarstwo. Jednak gdyby chciała jechać do rodziców to był jak znalazł!
   - I co postanowiłeś? - zaczął chłopak, wyjeżdżając z parkingu. - Wiesz już co powiesz Leire?
   - Że z nią zrywam - skinąłem głową.
   - Tylko wiesz, nie za ostro... - mruknął. Zaraz mi pewnie zacznie prawić dokładne instrukcje jak mam to zrobić, krok po kroku.
   - Rozmyślałem o tym cały lot. To było długich 12 godzin, więc.. - spojrzałem na niego z politowaniem. - Lepiej jedź normalnie, bo wszyscy na ciebie trąbią.
   - No dobra, dobra - poddał się i podgłośnił radio. Prócz tego, że ciągle podśpiewywał to siedział cicho.. Niedługo później byliśmy już na miejscu.
   - Dzięki, stary - pożegnałem się z nim i wyciągnąłem z bagażnika swoją walizkę. Szczerze przyznam, że do domu szedłem niechętnie.. Wiem, że teraz czeka na mnie Leire i dość nieprzyjemna rozmowa.
Wszedłem na górę i cicho do mieszkania. Nie bym chciał to zrobić specjalnie, ale tak wyszło. Zostawiłem walizkę w przedpokoju i usłyszałem cichą muzykę, która dobiegała z sypialni, do której były uchylone drzwi. Zajrzałem tam i zobaczyłem Leire siedzącą pośrodku łóżka w starych dresach i topie, z kokiem na głowie. Obok niej był laptop, którego płynęła muzyka, a dookoła stosy papierów. Zgaduję, że to wszystkie jej notatki z tego roku. Od początku wakacji narzekała, że musi w końcu to wszystko uporządkować. Przeciągałbym tą chwilę gdyby nie Messi, który zaczął szczekać na mój widok.
   - No cześć! Ale urosłeś - ukucnąłem przy nim i zacząłem go głaskać. Merdał ogonem i cały czas na mnie wskakiwał. Leire przymknęła laptopa i powoli zbierała swoje notatki z łożka. - Cześć - uśmiechnąłem się do niej.
   - Czekaliśmy na ciebie - wyszczerzyła się i podeszła, wspięła się lekko na palcach i chciała mnie pocałować, ale odwróciłem głowę i trafiła w policzek. Od razu spojrzała na mnie pytająco.
   - Powinniśmy porozmawiać - szepnąłem. - Ale może jeszcze wezmę szybki prysznic - dodałem i po chwili byłem już w łazience. Jak zwykle stchórzyłem. Jak ja mam je to powiedzieć? No jak? Pod kabiną powtarzałem jedną i tą samą kwestię, ale nie byłem pewien, czy uda mi się jej to powiedzieć. Wiem, że zasługuje na coś lepszego.
Nabrałem powietrze w płuca i zakręciłem kurek. Woda przestała się lać, a ja musiałem w końcu stamtąd wyjść. Koniec tchórzostwa! Wytarłem się ręcznikiem, owinąłem i wyszedłem. W sypialni jej już nie było, więc na spokojnie się ubrałem. Zastałem ją w salonie. Siedziała skulona w kącie sofy, przygryzając wargę. Denerwowała się.
   - Więc możemy teraz porozmawiać? - zapytałem, siadając obok niej.
   - Chyba tak - pokiwała głową i spojrzała na mnie. - Coś się stało? - zmarszczyła brew.
   - Wiesz, że nigdy nie chciałem cię zranić.. - zacząłem, wzdychając cicho. - Ale będziemy musieli się rozstać.
   - Co? - szepnęła. - Dlaczego? Isco, ja... - zacięła się nagle i przełknęła ciężko ślinę. - Po prostu powiedz mi dlaczego... - zmieszała się lekko.
   - Zakochałem się - powiedziałem szybko.
Ona odwróciła głowę, teraz patrząc przed siebie. Zaczęła nerwowo pocierać o siebie swoje dłonie. 
   - Długo ją znasz? - mruknęła.
   - Nie, to nie trwa długo - pokręciłem głową. - Ale jestem pewien, że to właśnie ta. Przykro mi, że tak się stało.
   - Okej - szepnęła ledwo słyszalnie i zauważyłem jak jej szczęka zaczyna drżeć. - Mi też jest przykro - opuściła głowę.
   - Leire.. Nie chciałem cię okłamywać - powiedziałem i chciałem ją przytulić, ale zdałem sobie sprawę, że chyba nie powinienem.
   - Jasne - podniosła głowę i wytarła oczy. Przeniosła wzrok na okno. - Daj mi trochę czasu na zabranie moich rzeczy stąd.
   - Nie musisz się śpieszyć. Dam ci tyle czasu, ile będziesz potrzebowała - lekko się uśmiechnąłem.
   - Dzięki - szepnęła i wstała. Słyszałem jak coś robiła w sypialni, a chwilę później po prostu wyszła.
Z jednej strony byłem przeszczęśliwy, bo zrobiłem to dla Ali, by być z nią, ale z drugiej.. To był wspaniały rok z Leire i nie chciałem jej ranić, ale niestety, wyglądała na załamaną. Zabrałem telefon do ręki i wybrałem numer mojej Alice i nie obchodziło mnie to czy Alvaro z nią teraz jest czy nie.
   - Hej, Francisco - usłyszałem jej głos.
   - Cześć, jestem już w Madrycie. Możemy się spotkać?
   - Teraz nie dam rady. Mam kilka spraw na głowie.. - jęknęła. - A to coś ważnego?
   - Troszeczkę - powiedziałem. - Znajdziesz dla mnie chwilę?
   - No dobrze. Może wieczorem? Koło dziewiętnastej spróbuję się wyrwać - westchnęła. - Leire nie będzie?
   - Nie, nie będzie. Nie martw się - uśmiechnąłem się.
   - Więc do zobaczenia, Isco - powiedziała i w tle usłyszałem głos Alvaro, który ją wołał. - Naprawdę nie bardzo mogę teraz rozmawiać.
   - Dobrze. To do zobaczenia! - rozłączyłem się, bo nie chciałem, aby miała kłopoty. 

ALICE
  Cały dzień byłam zabiegana. Ślub zbliżał się coraz większymi krokami i razem z Alvaro miałam dużo do załatwiania. Przy naszych rodzicach udawaliśmy, że wszystko jest w porządku i nie możemy doczekać się ślubu, ale tak naprawdę nadal byliśmy skłóceni. Nadal byłam zła na Alvaro, że nie powiedział mi, że nie chce jeszcze dziecka. Nie wiem dlaczego okłamał mnie w tak ważnej sprawie. Miałam wrażenie, że oboje jesteśmy jacyś nieobecni i tylko przytakujemy własnym rodzicom.
  Wieczorem na szczęście nie musiałam go okłamywać, bo był u siebie. Jego rodzice przyjechali już razem z Raulem, więc pewnie chce z nimi spędzić trochę czasu. Nie miałam nic przeciwko, bo przecież byłam umówiona z Francisco. Nie wiem, co mnie tchnęło, ale chciałam się dla niego wystroić. Ubrałam swoją ulubioną, czarną bieliznę, krótką spódniczkę i czerwoną bluzkę z dość dużym dekoltem. Jak szaleć, to szaleć na całego. Do tego dobrałam wysokie szpilki, aby być trochę wyższą i kilka dodatków.
Taksówką podjechałam pod mieszkanie Alarcona. Dziś szłam już bez nerwów, bo wiedziałam, że Leire nie ma być w domu. Trochę mnie to zastanawiało dlaczego, ale jestem pewna, że piłkarz mi to wytłumaczy. Windą wjechałam na górę i już słyszałam szczekanie Messiego. Pewnie Isco się z nim bawi albo co. Zadzwoniłam do drzwi i czekałam aż ktoś mi otworzy.
   - Idę! - usłyszałam krzyk Francisco. 
Minęło kilka sekund i już chłopak otwierał mi drzwi. Stanął w progu i wbił we mnie wzrok.
   - Cześć - powiedziałam, a on wtedy jakby oprzytomniał i uśmiechnął się do mnie.   
   - Cześć - ciągle na mnie patrzył. - Zapraszam - odsunął się i otworzył szerzej drzwi. - Messi, do kuchni! - od razu rozkazał temu olbrzymowi. Pies grzecznie przeszedł i tylko zdążył mnie powąchać, po czym zniknął w kuchni. Spojrzałam na Isco, a ten zaprosił mnie do dużego pokoju.
   - Uparłeś się na to spotkanie - stwierdziłam. 
   - Bo mam coś bardzo ważnego do powiedzenia, ale najpierw muszę to zrobić - mruknął i zanim się zorientowałam tonęłam już w jego objęciu. - Pięknie wyglądasz - zaczął mnie całować.
   - Isco, wariacie! - zaczęłam się śmiać.
   - Trzeba było się tak nie ubierać - zjechał z pocałunkami niżej. - A poza tym jestem dwa tygodnie bez kobiety!
   - Ja też się stęskniłam, ale... - zachichotałam, bo zaczął mnie łaskotać.
   - Ale co? - spojrzał na mnie.
   - Ja też - skinął głową i zabrał mnie na ręce. Nie wiem dlaczego kierował się do swojej sypialni.. Dobra, wiem, ale nie powinien tego robić!
   - Jesteś dziś bardzo zadowolony - zauważyłam, przysuwając się do niego.
   - Ponieważ dziś zrobiłem coś, co powinienem zrobić - uśmiechnął się i ucałował delikatnie oba kąciki moich warg, a po tym zachłannie wpił się w nie, całując mnie.
   - No to powiedz mi - próbowałam go odepchnąć, ale Francisco był silniejszy ode mnie. Teraz to on na pewno nie będzie chciał rozmawiać, tylko robić zupełnie co innego.
   - Nie teraz, później - sapnął, całując moją szyję i dekolt.
   - Isco, ale mieliśmy umowę..
   - Nie pamiętam - wyszczerzył się i pozbył się swojej koszulki.
   - Teraz to i ja nie pamiętam - zachichotałam i znów zaczęliśmy się całować. W tym momencie nie liczyło się nic, tylko on. 

  Leżeliśmy razem, przytuleni. Isco bawił się moimi włosami i co chwilę całował moją szyję albo odkryte ramię.
   - Jesteś taka cudowna - szepnął, a ja uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam wierzch jego dłoni, którą ściskał moją.
   - Powiesz mi teraz o co ci chodziło? - zapytałam cicho. 

   - Oczywiście - momentalnie się uśmiechnął. - Zerwałem z Leire.
   - Naprawdę? - otworzyłam szerzej oczy. Zaskoczył mnie.. - Dlaczego?
   - Bo chce być z tobą.
   - Isco, ale.. Ja wychodzę za mąż - szepnęłam.
   - Czyli nic do mnie nie czujesz? - zapytał.
   - Czuję, kochany - odpowiedziałam od razu. - Jednak rozmawialiśmy o tym i mieliśmy tak po prostu odpuścić przy ślubie.
   - Więc go odwołaj - powiedział poważnie. 

   - Ale nie mogę! Kocham Alvaro i chce z nim być.
   - Więc dlaczego tutaj jesteś? - zapytał. - Jeżeli go kochasz i chcesz z nim spędzić resztę życia to dlaczego nie leżysz teraz w jego łóżku? Odpowiedz.
   - Francisco.. - spuściłam wzrok. - Bo.. Cholera, sama nie wiem - jęknęłam.
   - Więc się dowiedz - powiedział ostrzej i przejechał dłonią po twarzy. - Kocham cię i nie chcę byś wychodziła za mąż, chcę byś była tutaj ze mną.
   - Więc mam wybierać?
   - Tak, właśnie chcę byś wybrała.
   - Przykro mi, Isco - powiedziałam i odsunęłam się od niego, chcąc wstać. - Za tydzień będę już mężatką. 
   - Alice.. Błagam, zostań! - jęknął.
   - Nie mogę. Przecież wiesz o tym! - wstałam i zaczęłam szukać swoich rzeczy.
   - Możesz, Alice, możesz - pokręcił głową. - Wiem, że w głębi chcesz ze mną być. Porozmawiaj z Alvaro!
   - I co mam mu powiedzieć? No co? - krzyknęłam.
   - Że masz kogoś innego i ślub nie ma sensu - rzucił.
   - To ty tak uważasz, Isco.

   - Więc zrobiłaś ze mnie idiotę! Zabawiłaś się i teraz wracasz do narzeczonego jak kochająca dziewczyna - prychnął. Oboje byliśmy już na siebie wściekli.
   - A może i masz rację? Może właśnie tak zrobiłam?! - krzyknęłam i skończyłam się ubierać. - Wychodzę - mruknęłam.
   - Dobrze. Idź sobie! - krzyknął. - I nie musisz już wracać. Życzę udanego życia z Alvaro!
   - Przyda się - zawołałam, wyszłam z sypialni i po chwili nie było mnie już w mieszkaniu, a wychodząc trzasnęłam głośno frontowymi drzwiami. Nie sądziłam, że to spotkanie tak się skończy. Gdybym tylko wiedziała, że Francisco rozstanie się z Leire dla mnie to nigdy bym się w to nie wciągnęła. Teraz on będzie cierpiał.

 LEIRE
  Było mi dziwnie. Naprawdę dziwnie. Isco powiedział, że się w kimś zakochał i że musimy się rozstać. Siedziałam spokojnie i słuchałam. Chciało mi się tylko płakać. Na początku myślałam, że Isco dowiedział się o moich schadzkach z Vazquezem i to o tym chciał rozmawiać, więc jak on był w łazience to ja chodziłam w kółko i wariowałam. Powiedział, że jest inna i pewnie gdyby nie to, że spotykam się z Alvaro, zaczęłabym na niego krzyczeć. Też mam coś na sumieniu, więc postawiłam na spokój. 
 Przebrałam się tylko z dresów i wyszłam z mieszkania. Julia była u rodziców za miastem, a Lia była w pracy, więc nie miałam gdzie iść. Poszłam do kawiarni i tam przesiedziałam prawie dwie godziny, zastanawiając się nad swoim życiem. Wyjechałam od rodziców do miasta na studia, mieszkałam z Lią, później poznałam Isco i dosyć szybko się do niego wprowadziłam. Po roku czasu wymyśliło mi się, że prześpię się z jego kolegą, a teraz... Teraz się z nim rozstałam, a Alvaro za tydzień się żeni, więc zostałam z niczym. Teraz pewnie przeniosę rzeczy do którejś z dziewczyn..   
  Zapłaciłam rachunek i wyszłam z kawiarni. Spacerowałam bez celu, ale zaczęło padać. Widziałam jak ludzie uciekają przed ulewą albo otwierają parasole. Nie interesowało mnie to. Mogłam moknąć. Miałam to w nosie. Jedak... Taka pogoda zawsze zmusza do zmiany nastroju, więc z trzymaniem się twardo muszę się pożegnać. Znów chciało mi się płakać, ale teraz już się złamałam i łzy same poleciały. Czułam się okropnie. Chciałam by mnie ktoś przytulił i żeby był to Alvaro. Wciąż moknąc, ruszyłam w stronę jego bloku. 
 Przed ulewą uchroniłam się dopiero w klatce schodowej w budynku. Usiadłam na pierwszym schodku i wyjęłam telefon z torebki. Wybrałam numer Alvaro i przyłożyłam komórkę do ucha, słysząc sygnały. Cała się trzęsłam z zimna i z płaczu. Nie chciałam ryzykować kolejnej wpadki, jaką było spotkanie Alice. Teraz już bym się nie wykręciła i nie wymyśliła kolejnej wymówki. 
   - Słucham? - odebrał. 
   - Jesteś w domu? - zapytałam, wycierając łzy. 
   - Tak, a co?
   - Jestem na dole i potrzebuję porozmawiać - szepnęłam. - Jesteś sam?
   - Są u mnie rodzice i brat - westchnął, ale po chwili dodał. - Poczekaj tam. Wymyślę coś i zejdę.
   - Czekam - powiedziałam i się rozłączyłam. Schowałam telefon z powrotem do torebki i oparłam się o ścianę, podciągając kolana do piersi. Nie minęło kilka minut, a Alvaro był już na dole. Popatrzył na mnie i przytulił bez słowa. Rozpłakałam się przy nim na dobre.
   - Hej, Leire - szepnął. - Skarbie, co się stało? - pytał z troską w głosie, gładząc mokre włosy. Wtuliłam się w niego całą sobą, więc on też już był mokry.    
   - Zostawił mnie - szepnęłam.
   - Jak to? - zdziwił się. - Cholera, nie był ciebie wart. Nie wie co stracił.
   - Powiedział, że się zakochał.
   - Nie przejmuj się nim - ucałował mnie w czubek głowy. - Jesteś cała mokra, będziesz chora - westchnął.
   - Bo nie mam gdzie pójść - spuściłam głowę. - Nie wiem co mam robić.
   - U mnie są rodzice - mruknął.
   - Nie chce się zatrzymać u ciebie, Alvaro. Przyszłam ci powiedzieć, że musimy przestać się spotykać - spojrzałam na niego. - Za tydzień masz ślub.
   - Leire.. - pogłaskał mnie po policzku ze smutkiem w oczach. - Proszę, nie... Nie potrafię myśleć o tym, że przestaniemy się spotykać.
   - Będziesz miał żonę - szepnęłam.
   - Z którą w tym momencie mi się nie układa. Nie odpuszczę - ujął moją twarz w dłoniach i spojrzał mi w oczy. - Jesteś dla mnie ważna.
   - Ale nie najważniejsza. A nie chce, by Ali czuła się tak, jak ja teraz - westchnęłam.
   - Wiem, że jest ci ciężko, Leire - przechylił głowę. - Wiedz, że jesteś niesamowita i nie wiem co sobie myślał Isco, zakochując się w jakiejś innej, która na pewno nie dorasta ci do pięt.
   - Ale potrafił dla niej zostawić swoją kobietę. Musi ją kochać, prawda?
   - On miał zawsze dziwne pomysły - pokręcił głową. - Jeżeli nie masz gdzie iść to mogę ci wynająć pokój w hotelu. Gdzieś blisko.
   - Byłabym wdzięczna. Teraz nie mam do tego głowy.
   - Okej. Poczekaj chwileczkę. Wrócę tylko po portfel i kluczyki - powiedział i zniknął. Wrócił dopiero po kilku minutach, ale nie zdziwiłam się. Musiał coś wymyślić przed rodzicami. Nie dosyć, że okłamywał przeze mnie Alice, to jeszcze rodzinę! To naprawdę musiało się już skończyć. Definitywnie. Wrócił w przebranej koszulce, z parasolem i drugim T-shirtem przewieszonym na ramieniu. - Dla ciebie. Twoja jest cała mokra - uśmiechnął się lekko i mi ją wręczył.
   - Przebiorę się już na miejscu - mruknęłam i ruszyłam za nim do samochodu. Gdy wyszliśmy z budynku, otworzył duży parasol i szliśmy pod nim. Otworzył mi drzwi i wsiadłam do środka. Po chwili on był już obok. Wbiłam wzrok w szybę i zamyślona patrzyłam przez nią, choć co chwilę czułam na sobie spojrzenie Alvaro. Praktycznie po chwili zatrzymał już samochód. Dobrze mówił, że 'gdzieś blisko'. Wysiedliśmy, Alvaro wynajął dla mnie pokój i choć mówiłam, że nie musi, uparł się, że wejdzie ze mną. Gdy byliśmy już w środku, od razu złapałam za koszulkę od Alvaro i pobiegłam do łazienki. Było mi cholernie zimno w moich rzeczach. Zostawiłam tam wszystko i wyszłam w samej koszulce, która sięgała mi do połowy ud. Alvaro stał przy dużym oknie, więc podeszłam do niego, a gdy tylko stanęłam, ten przeszedł za mnie i objął mnie w pasie, opierając głowę o moje ramię.

3 komentarze:

  1. dzisiaj trafiłam na to opowiadanie i przeczytałam wszystkie części jednym tchem. Jestem zachwycona i już nie mogę się doczekać tego co będzie dalej. Mam nadzieję, że się ułoży i obie pary będą szczęśliwe, w tej czy w innej konfiguracji ;) :D

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na więcej! Co będzie dalej??? :) ja już chcę next

    OdpowiedzUsuń
  3. super ciekawa historia, życzę weny i daj szybciutko następny parcik :*

    OdpowiedzUsuń