sobota, 2 maja 2015

Rozdział XIV

ALICE
  Po kilku dniach miałam dopiero odwagę, by zadzwonić do Alvaro i poprosić go o spotkanie. Zgodził się, niechętnie, ale zgodził. Musiałam mu wszystko wyjaśnić. Oczywiście razem z Isco, który postanowił zaprosić Leire. Jej też należą się przecież jakieś wyjaśnienia.
Przez te dni rozmyślałam o tym wszystkim. Vazquez na pewno czuł się okropnie i to byłą tylko i wyłącznie moja wina. Martwiłam się o niego. Byliśmy ze sobą bardzo blisko i sama sobie nigdy nie wybaczę, że tak bardzo go zraniłam.
Razem z Isco podjechaliśmy do kawiarni, w której byliśmy umówieni. Alvaro już tam siedział i bawił się swoimi kluczykami od samochodu, a kiedy nas zobaczył od razu wstał i przywitał się.
   - Mam nadzieje, że obędzie się bez rękoczynów - spojrzałam na piłkarzy, a ci grzecznie zaprzeczyli. Usiedliśmy i po chwili zjawiła się blondynka. Była bardzo zdziwiona, kiedy zobaczyła całą naszą trójkę razem. Zapewne myślała, że ma spotkać się tylko z Francisco.
   - Cześć - powiedziała cicho i usiadła na czwartym krześle. Dziwnie unikała spojrzenia mojego byłego narzeczonego.. Albo po prostu mi się wydawało.
   - Może najpierw coś zamówimy, hmm? - zapytał Isco.
   - Może być - kiwnął głową Alvaro i przywołał kelnera. Złożyliśmy swoje zamówienie i znów zapadła cisza. Nie mogłam tego wytrzymać i postanowiłam się odezwać. W końcu to była moja wina.
   - Wiem, że czekasz na jakieś wyjaśnienia, Alvaro - spojrzałam na niego. Patrzył na mnie takim pustym wzrokiem, że przeszły mnie dreszcze.  
   - Raczej tak - poprawił się na krześle. - Długo? - popatrzył po nas.
   - Odkąd się pokłóciliśmy o tą bluzę. Uznałam, że skoro i tak uważasz, że cię zdradzam..
   - Ali, może bez szczegółów - szepnął Isco.

   - Jeżeli pozostaje mi się domyślać, to ta noc kiedy poszłam do klubu z Julią i Lią? - zapytała niepewnie Leire.
   - Tak. Dokładnie wtedy - przytaknął Alarcon.
   - Więc chyba każdy z nas powinien być tutaj szczery - mruknęła i spojrzała kątem oka na Alvaro. - Tej i kolejnej nocy nie spałam w domu.. - mówiła lekko zmieszana.
   - Spała u mnie - rzucił chłopak, wbijając wzrok w swoją filiżankę z czarną kawą. 

   - Co?! - warknął Isco.
   - No ja tak samo zareagowałam jak dowiedziałam się, że uciekłeś z Ali - zaśmiała się kpiąco.
   - A ja głupia się zamartwiałam o ciebie - spojrzałam na Alvaro. - Jak mogłeś?!
   - Tak samo jak ty - rzucił w moją stronę.
   - Hej, spokojnie - odezwał się Isco.

   - Jak mam być spokojna? No jak?
   - Przecież wszystko się dobrze skończyło - złapał mnie za dłoń. - My też przecież nie byliśmy fair.

   - Nie wydaje wam się to wszystko zabawne? - zauważyła Leire.
   - Dla was jest to zabawne, ale to ja wyszedłem na idiotę - burknął Alvaro.
   - Wybacz - skrzywiłam się. - Wiesz, że nie chciałam by tak to wyglądało. 
   - Ale teraz wszystko układa się przynajmniej w jedną, spójną całość.. Wiemy dlaczego tacy dla siebie wszyscy byliśmy - zaśmiał Isco, obejmując mnie ramieniem. 
   - Każde z nas wtedy myślało o kimś innym - odezwał się Vazquez i spojrzał na Leire, która bawiła się malutką łyżeczką, którą dostała do swojej kawy. 
   - A wy teraz będziecie udawać aniołki? 
   - Z całej tej historii tylko wy wyszliście na tym najlepiej - uśmiechnęła się lekko do mnie. 
   - Zawsze możecie to zmienić - wtrącił się Francisco. - Czasem warto jest zaryzykować - dodał i cmoknął mnie w policzek. Alvaro tylko na nas patrzył.
   - Wam to ryzyko wyszło na dobre - stwierdziła. - Chyba już wszystko wyjaśniliśmy i nikt nie ma do nikogo teraz żalu?
   - Najbardziej poszkodowany został Alvaro.. - spojrzałam na niego. - Przepraszam. Teraz wiesz, że oboje bylibyśmy nieszczęśliwi.
   - Wiem. Od momentu tej kłótni nam się nie układało i oboje dobrze o tym wiedzieliśmy. Może wy po prostu byliście znakiem by odwołać ślub?
   - Mogliśmy zrobić to wcześniej - zgodziłam się.
   - Prosiłem cię o to! - odezwał się Isco.

   - I pewnie już wtedy dowiedzielibyśmy się o naszej czwórce - uśmiechnął się Alvaro. Oboje z Leire zachowali się wobec siebie dziwnie, pomimo, że też się spotykali. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego..
   - Cieszę się, że moja Ali jednak zrezygnowała z tego ślubu - zaśmiał się Isco.
   - Tak.. Twoja Ali - mruknął Alvaro, uśmiechając się lekko. 
   - Alvaro, chcę z tobą porozmawiać - wypaliła nagle Leire i spojrzała na niego. Wcześniej była cicha i jakby zamyślona. Pewnie to miało związek z tym wszystkim.
   - To może my sobie pójdziemy? - zapytałam, spoglądając na swojego chłopaka. - Nie chcemy przeszkadzać.
   - Chodźmy - uśmiechnął się Isco i złapał mnie za rękę, wcześniej puszczając oczko do tamtych.
   - Myślisz, że coś z nich będzie? - szepnęłam do niego.
   - Coś się pewnie wydarzyło, że tak się zachowują, ale może się dogadają... - powiedział, gdy wychodziliśmy z lokalu.
   - Niech się pogodzą. Niech będą szczęśliwi - skinęłam głową. - Rozmawiałam dziś z Messim - powiedziałam dumnie.
   - Ooo! Jestem zdumiony! - zaśmiał się.
   - Lubi mnie. Trochę o tobie poplotkowaliśmy i zgodził się ze mną, że jesteś bałaganiarzem - dałam mu pstryczka w nos.
   - Ej, wcale nie! - oburzył się, a ja na niego spojrzałam pobłażliwie. - No może odrobinkę..
   - Razem z Messim doszliśmy do wniosku, że..
   - Ali, to pies! - jęknął.
   - Daj mi skończyć - machnęłam ręką. - Doszliśmy do wniosku, że albo się poprawisz, albo wyprowadzisz - powiedziałam poważnie.

   - Wychowałem sobie szatana i zdrajce!
   - Po prostu mnie polubił.
   - A ty się go bałaś - wyszczerzył się. 
   - Czasem jest przerażający! Jak wskakuje do łóżka!
   - Też czasem potrzebuje miłości..
   - To na pewno ma po tobie - zaśmiałam się głośno. - Może zabierzesz mnie na lody, co? Jest taka ładna pogoda..
   - Jak sobie panienka życzy - cmoknął mnie w policzek, rozejrzał się i pociągnął mnie w kierunku, gdzie zauważył cukiernie.

ALVARO
  Siedziałem w tej pieprzonej kawiarni i patrzyłem, jak moja niedoszła żona mizia się z moim przyjacielem. Kiedyś powiedziałbym, że to nierealne, a jednak.. Nie mogłem powoli tego znieść. Ali wydawała się taka szczęśliwa i miałem wrażenie, że ze mną nigdy taka nie była. Od czasu ślubu czuje się okropnie. Nie chciała mnie Alice ani Leire.. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić.
   - Więc o czym chciałaś pogadać? - zapytałem, kiedy tamta dwójka wyszła.

   - O tym, że musimy coś z tym zrobić. To nierealne, żebyśmy się nie spotykali, bo mamy wielu wspólnych znajomych.
   - I teraz nagle nie chcesz mnie unikać, co?
   - Nie powiedziałam tego. Chodzi mi raczej o to, że nie chcę by było niezręcznie w naszej obecności.
   - Wydaje mi się, że jest w porządku - mruknąłem cicho.
   - Ale mnie wcale.. - jęknęła. - Przynajmniej to tak nie wyglądało, sądząc po minach Alice i Isco.
   - Oni są zakochani i w ogóle się nami nie przejmują.
   - A tobie teraz o co chodzi? O to, że powiedziałam, że to nie ma sensu?
   - O to, że oni jednak potrafią być razem.
   - Niestety nie wszystko ma happy end - warknęła. - Co tak właściwie było pomiędzy nami? Seks?
   - Fajnie, że tak to odbierasz - skinąłem głową.
   - Więc może to nazwij po swojemu? - przymrużyła powieki. - Zawsze mogłam się poczuć jak taka alternatywa po Alice!
   - Ale przyszedłem do ciebie przed ślubem. Wyrzuciłaś mnie - przypomniałem jej.
   - A gdybym poprosiła, zrezygnowałbyś z niego? - szepnęła, a mnie troszeczkę ścięło. - No właśnie, Alvaro..
   - Może masz rację.. - mruknąłem. - Może między nami nie było nic silnego.
   - Zapewne - mruknęła i zaczęła nerwowo miąć białą serwetkę, którą zabrała ze stojaczka. Wbiła w nią wzrok. - Więc nie chcę byśmy się kłócili, ani tego rozpamiętywali. Jesteśmy zwykłymi znajomymi, którzy czasem będą się widywać w gronie znajomych.
   - Niech tak zostanie.
   - Świetnie - pokiwała głową. - Cieszę się, że doszliśmy do jakiegoś wniosku i zgody.
   - Ja też. W końcu i tak muszę wiele spraw sobie poukładać.
   - Racja - wysiliła się na lekki uśmiech. - Po prostu tak miało być, a pewnie wyszłoby to wszystko prędzej czy później. Chcę ci życzyć powodzenia. 
   - Teraz to raczej nic nie da. Mój przyjaciel spotyka się z moją żoną - spojrzałem na nią. - A raczej niedoszłą żoną.
   - Do tego, przede wszystkim, powinieneś się przyzwyczaić i pogodzić. Pewnie wam też nie było dane.
   - Pojadę już - uśmiechnąłem się lekko. - Do zobaczenia.
   - Na razie - również odpowiedziała uśmiechem. Zostawiłem banknot na stoliku, płacąc za zamówienia i skierowałem się do wyjścia, przy którym się obejrzałem jeszcze na blondynkę, bo sam nie wiedziałem czy o tym, o czym rozmawialiśmy, było prawdą.

LEIRE
  Najpierw po rozmowie z całą trójką, a później z samym Vazquezem, czułam się jakoś dziwnie. Isco z Alice skończyli razem, a ja i Alvaro.. Tak jak wyszło, nie było nam to pisane. Gdy mówiłam mu, że powinniśmy się stać zwykłymi znajomymi, czułam pewne ukłucie w sercu. Nie wiedziałam czy do końca tego chciałam.. Musiałam zataić to w sobie, że piłkarz jest dla mnie ważny i skryć to na dnie, razem z wszystkimi uczuciami. Mam zacząć na nowo i on też. 
 Wróciłam do mieszkania, opowiedziałam o wszystkim Julii i Lii, która przyszła do nas w odwiedziny, po czym dostałam równy opieprz... Dziewczyny pukały się w głowę po tym co usłyszały, bo myślały, że wrócę cała w skowronkach z mianem dziewczyny Alvaro. Niestety, tak nie było. 
 Zabrałam niewielką torbę, do której wpakowałam trochę ubrań i innych rzeczy. Tak jak rozmyślałam wcześniej, resztę wakacji spędzę u rodziców. 
 Przez całą, prawie godzinną podróż busem, który tłukł się do miasteczka, w którym się wychowałam, myślałam o tym jak wytłumaczę wszystko rodzicom. Zawsze byłam z nimi blisko i mówiłam im o wszystkim, a odkąd poznałam Alvaro, mówiłam im coraz mniej. Sypianie z mężczyzną, który lada chwila miał być czyimś mężem nie jest powodem do dumy. Miałam z nimi sporo do omówienia.. 
  Na przystanek przyszły obie moje siostry i w dobrym nastroju wróciłyśmy do domu, gdzie od progu wołał mnie cudowny zapach maminego obiadu.  
   - Kocham tutaj wracać! - powiedziałam z zachwytem, wchodząc do środka. 
   - Też się cieszę, że jesteś - powiedziała mama, która na chwilę odeszła od kuchenki i ucałowała mnie w czoło.
   - Stęskniłam się - wyszczerzyłam się.
   - A ja stęskniłam się za Isco! Czemu przyjechałaś bez niego?! - jęczała Sol. 
   - Cóż.. Nie czytałaś wiadomości? - spojrzałam na nią.
   - Nie - pokręciła głową. - Jakoś nie miałam ostatnio na to czasu. Nie mów mi, że się o coś pokłóciliście?! - otworzyła szeroko oczy. - Może będę miała szanse! - zawołała, a wtedy do kuchni weszła moja najmłodsza siostra.
   - Sol, głupia jesteś! - Amaia przewróciła oczami. - Isco ma inną! - zawołała. Mała bardzo przypominała mnie, kiedy byłam w jej wieku. Zawsze o wszystkim poinformowana, a inni mówią, że nawet wyglądamy identycznie. 
   - Jak to ma inną? Kochanie, co się stało? - zainteresowała się mama.
   - To dosyć długa historia - skrzywiłam się.
   - Porwał jakąś sprzed ołtarza - machnęła ręką Amaia. 
   - O matko.. - mruknęła mama. - Muszę usiąść.
   - Jak on mógł tak postąpić! - zawyła Sol i pobiegła do swojego pokoju.
   - Normalnie dom wariatów - skomentowała najmłodsza i również wyszła z pomieszczenia, a mama usiadła przy stole.
   - Jest teraz szczęśliwy - lekko się uśmiechnęłam. - I rozstaliśmy się wcześniej.
   - Leire, słońce - ścisnęła moją dłoń. - Zdradzał cię z nią?
   - Jakiś czas tak - skinęłam lekko głową.
   - No typowy facet - pokręciła głową. - Nie przejmuj się nim, jeżeli wywinął taką akcję, to w przyszłości pewnie nabroiłby jeszcze więcej.. A miałam go za takiego porządnego!
   - Ja też miałam romans - szepnęłam.
   - Leire! - krzyknęła na mnie. - Jaki romans?! Co to za chłopak?
   - To taka dziwna sytuacja.. To pan młody z tego ślubu.
   - Córeczko.. Ja już wiedziałam wtedy, gdy chciałaś wymienić roczną Sol na nowy rower z koleżanką, że wyroście z ciebie niezłe ziółko, ale aż takie?!
   - Troszeczkę się pogubiłam tylko - wzruszyłam ramionami.
   - No dobrze. Rozumiem, że Isco jest z tą dziewczyną, tak? A ty i ten chłopak?
   - Oni są razem, a my.. To jednak nie było to.
   - I zgaduję, że dlatego tutaj jesteś? - zapytała, a ja pokiwałam głową i spojrzałam na nią niepewnie. Wstała i podeszła do mnie. - Moja córeczka - powiedziała i przytuliła mnie.
   - Dziękuje, mamo. Jesteś najlepsza - szepnęłam.
   - W końcu udało mi się wytrzymać z takimi trzema niesfornymi stworzeniami z czwartym najgorszym na czele - zaśmiała się, a ja po niej. Oczywiście miała na myśli ojca.
   - Czyli mogę liczyć na ciepły i pyszny obiadek każdego dnia?
   - Oczywiście! Zostaniesz tyle ile zechcesz. Niedawno wprowadził się tu taki wdowiec z dwoma synami w podobnym do ciebie wieku, wiesz...
   - Mamo, na razie nie mam chęci na flirty i randki - pokręciłam głową. 
   - No dobrze, dobrze. 
   - Tak, więc zostaje tutaj do końca wakacji, a później wracam do Madrytu. Będę mieszkać z Julią - pokiwałam głową.
   - I jesteś tego pewna? - zapytała z troską w głosie.
   - Pewna tego, że zostaję czy że wracam do Madrytu?
   - Że wracasz. W domu zawsze możesz zostać.
   - Mamo, chcę skończyć studia i później znaleźć tam dobrą pracę - westchnęłam.
   - Dobrze, niech będzie - wstała i podniosła ręce do góry. - Zawołaj dziewczyny na obiad. Sol pewnie płaczę w poduszkę - zaśmiała się.
   - Jasne - uśmiechnęłam się. - Będę musiała jeszcze z nią o tym poważnie porozmawiać. Czasami przesadza - dodałam i ruszyłam schodami na górę. Chciałabym by te wakacje były udane. By było tak, zanim wyjechałam do Madrytu i poznałam Alarcona. Rodzice zawsze wychodzili do pracy na różne zmiany, a ja jako najstarsza rozdzielałam wtedy obowiązki między nas trzy. Amaia robiła za tą wymądrzałą i wygadaną, Sol za bujającą w obłokach, a ja tą szaloną z najbardziej wybuchowymi pomysłami.


Można by myśleć, że to koniec tej historii, nooooo... No ale nie :)

2 komentarze:

  1. Z tego tekstu o wymienieniu młodszej siostry śmieję się do dzisiaj! ;)
    Przepraszam, że nie komentuję. Ale teraz będzie jeszcze ciekawiej, a ja jednak nie doczytałam do końca ;) Więc postaram sie jakieś komentarze smarować.
    Jesteście wspaniałe!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezłe ziółko :))
    Mam nadzieję, że im wyjdzie :)
    Czekam na nowość! :)

    OdpowiedzUsuń