sobota, 9 maja 2015

Rozdział XV

3 LATA PÓŹNIEJ

LEIRE
  Weszłam do dużej szatni pełnej szafek pracowników. W końcu skończyłam swój dyżur i mogłam odsapnąć. Otworzyłam podłużne drzwiczki i wyjęła dużą butelkę z wodą mineralną. Usiadłam na ławce i upiłam kilka łyków wody, zsuwając z nóg białe trampki. Zdjęłam gumkę, która trzymała moje włosy i je rozpuściłam. Zaczęłam zdejmować dwój jasnoniebieski lekarski strój by zamienić go na moje ubrania. Byłam już prawie gotowa, kiedy obok mnie pojawiła się uśmiechnięta Alice, która miała staż w tym samym szpitalu co ja. Żona mojego byłego chłopaka wybrała chirurgie, a ja postawiłam na anestezjologię. Tak jakoś się umówiłyśmy i z racji, że dość mocno przez ten czas zdążyłyśmy się zaprzyjaźnić, wybrałyśmy jeden szpital. Kto by wtedy pomyślał, że staniemy się najlepszymi przyjaciółkami.
   - Hej, jak ci minął dzień? - zapytałam, rozczesując swoje długie włosy.
   - Ciężko. Hektor zabrał mnie dziś na blok - skrzywiła się. - Niestety nie udało się nam. Nienawidzę tego.
   - Zazdroszczę ci.. Ten głupi babsztyl rzadko kiedy zabiera ze sobą stażystów - pokręciłam głową. - Wszyscy chwalą wielką panią doctor Costę, ale ja tam nie jestem zadowolona, że akurat ją mam za opiekunkę stażu - westchnęłam.
   - A to, że ten nowy chirurg robi do ciebie maślane oczka nic na to nie wskóra? - zaśmiała się cicho i wyjęła swoje rzeczy z szafki obok. Jakieś trzy tygodnie temu do grona lekarzy w tym szpitalu dołączył nowy chirurg, Eric Fernandez, 34 lata, rozwodnik bez dzieci. Pielęgniarki dość szybko zrobiły o nim wywiad, ponieważ jest na co popatrzeć! Wszystkie zaczęły do niego wzdychać, ale.. Ale to mnie pewnego dnia zaprosił na kawę w szpitalnej kawiarence. I od tego momentu wszystkie muszą mi dogryzać.
   - Bardzo zabawne - pokręciłam głową. - Ty.. Pomimo wszystko masz jednak dobry humor! Co jest? - wyszczerzyłam się, a ta spuściła wzrok i nieśmiało się uśmiechnęła.
   - Bo jestem bardzo szczęśliwa - mruknęła tajemniczo.
   - No hej! - zmarszczyłam czoło. - Będę cię męczyć dopóki mi nie powiesz!
   - Powiedziałam tylko, że jestem szczęśliwa!
   - Alice! Wiesz, że jestem bardzo ciekawską osobą, więc mów.
   - Dobrze, ale nikomu nic nie mów - uśmiechnęła się szeroko. - Jestem w ciąży.
   - Naprawdę?! - pisnęłam i w tej samej sekundzie mocno ją przytuliłam. - Jeju, jak się cieszę!
   - Ja też! W końcu się nam udało.
   - A jak Isco? Wie już?
   - Jako pierwszy! To tak zdolna bestia, że sam się domyślił, kiedy zaczęłam rano latać do łazienki - zachichotała.
   - Teraz będzie chodził dumny niczym paw - dodałam.
   - Należy mu się - ciągle się uśmiechała. - Wystarczyło się tylko trochę rozluźnić i jest mały Alarcon!
   - To świetnie. Czyli to chwilowy koniec z naszymi babskimi wypadami na drinka? = zaśmiałam się.
   - Dzidziuś jest najważniejszy - pogłaskała się po płaskim brzuchu. - To już drugi miesiąc.
   - I pięknie - pokiwałam głową. - Naprawdę się cieszę! Idziemy gdzieś czy śpieszysz się do swojego księcia?
   - Wiesz, że lubi po treningu sobie zjeść, więc będzie w domu później - zaśmiała się.
   - Zawsze był bałaganiarzem i żarłokiem, nic tego nie zmieniło.
   - I za to go kocham.. Uwielbiam chodzić po domu z koszem do prania i zbierać jego brudy. Jednak mam nadzieje, że przy dziecku będzie mi pomagał.
   - I oby tak było - pokiwałam głową. - Ale ja też ci się pochwalę, bo Eric zaprosił mnie do kina.
   - Jest mega seksowny - puściła do mnie oczko. - I tylko mi nie mów, że jeszcze się zastanawiasz!
   - Na początku się zastanawiałam, ale później powiedział bardzo poważnie, że to może być pierwszy i ostatni wieczór w którym oboje nie mamy dyżuru - zaśmiałam się.
   - Bo to akurat prawda. Cieszę się, że się zgodziłaś.
   - No dobrze, chodźmy już - zabrałam swoją torebkę i zamknęłam szafkę.
   - Więc co zakładasz?
   - Na spotkanie z Ericiem? No błagam cię, ubiorę się normalnie! - wywróciłam oczami. Wyszłyśmy z pomieszczenia i ruszyłyśmy korytarzem do windy.
   - To randka, a nie spotkanie!
   - Nie łódź się, że wskoczę dla niego w sukienkę i szpilki! Takie wyjątki robię tylko na specjalne okazje. Czyli ostatnio... - zamyśliłam się. - O, tak! Wasz ślub.
   - To było bardzo dawno temu, Leire!
   - I o to chodzi.. Nie i koniec!
   - Powinnaś się wystroić dla jakiegoś faceta i iść na całość. Boje się pomyśleć, że ostatnim facetem, z którym spałaś jest mój mąż - spojrzała na mnie.
   - Tak właściwie, to z twoim niedoszłym mężem - przygryzłam wargę i nacisnęłam guzik z parterem, po czym drzwi windy się zasunęły.
   - Jeszcze lepiej - machnęła dłonią, śmiejąc się.
   - Po prostu nie miałam szczęścia do facetów. Całkowicie zajęłam się studiami.
   - Podaruj sobie odrobinę szczęścia, Leire. Samotność nie służy nikomu.
   - Daj spokój - machnęłam ręką. - Już dawno zapomniałam co to "iść na całość"..
   - Eric mógłby ci przypomnieć!
   - Nie wskoczę mu do łóżka na pierwszej randce, ej! - jęknęłam, a wtedy drzwi windy się otworzyły i do środka weszło dwie pielęgniarki z innego oddziału.
   - Ciekawe co na to by powiedział Alvaro - zaśmiała się pod nosem.
   - Co mu do tego, co z kim robię? - mruknęłam cicho.
   - Nic, zupełnie nic - wzruszyła ramionami.
   - No właśnie - westchnęłam i winda zatrzymała się na parterze. Wyszłyśmy i ruszyłyśmy do wyjścia.    - Poza tym, ja tam nie nie mówię kiedy on zaczyna się z kimś spotykać.
   - Bo on tego nie robi - spojrzała na mnie. - Nawet na ślubie był sam.
   - To jest jego wybór - wzruszyłam ramionami.
   - Przy mnie nie musisz udawać, Leire. Wiem, że coś do siebie czujecie, to widać!
   - Razem z Isco nadajecie niczym stara płyta.. Powtarzacie się, a wcale tak nie jest. Dogadaliśmy się jak dwójka dorosłych ludzi, przyjaźnimy się i tyle..
   - No dobrze, niech ci będzie - wzruszyła ramionami. - Jedziesz prosto do domu? Mogłabyś mnie podrzucić? - zapytała, zmieniając temat. Dobrze wiedziała, że nic ze mnie nie wyciągnie.
   - Mogę cię podrzucić. Nie ma problemu - powiedziałam i nacisnęłam na mały guziczek przy kluczykach, a mój samochód "zapiszczał". W tym momencie obok zatrzymał się drugi pojazd, a kierowca odsunął szybę. Był to oczywiście Alarcon.
   - Witam piękne panie - uśmiechnął się szeroko.
   - Witamy pana - zaśmiałam się. - No to nici z podwózki - spojrzałam na przyjaciółkę.
   - Jak widać nie, ale następnym razem na pewno skorzystam - uśmiechnęła się, podchodząc do samochodu męża i cmokając go w usta. Chyba nigdy im się nie znudzi ta czułość.. - Wpadnij do nas wieczorem, to pogadamy o Ericu - puściła do mnie oczko.
   - A wy znowu o tym nowym lekarzu? - zaśmiał się piłkarz, a Ali wtedy obeszła samochód i wsiadła na miejsce pasażera.
   - Gdybyś wyglądał jak on to też by o tobie mówili. Prawda, Leire?
   - To oczywiste! - pokiwałam głową. - No dobra, ja będę już jechać, bo jestem padnięta - wrzuciłam swoją torbę na tylne siedzenie w samochodzie.
   - Do zobaczenia! - pokiwał mi Isco i zasunął szybę. Po chwili już ich nie było.
Wsiadłam do pojazdu i włożyłam kluczyki do stacyjki. Odpaliłam go i wyjechałam z parkingu. Marzyłam o gorącym prysznicu i drzemce.

ISCO
  Leżałem na kanapie z swoją kobietą i wpatrywałem się w tv, ale niewiele rozumiałem z filmu. Rozmyślałem teraz o wszystkim.. Moje życie prywatne jest cudowne. Mam Ali, która jest przewspaniałą żonę i za kilka miesięcy urodzi się nam pierwsze dziecko. Długo się o nie staraliśmy, więc teraz cieszymy się podwójnie. Niestety me życiue zawodowe nie jest już tak dobre.. Od kilku lat gram dla Realu Madryt i w ostatnich miesiącach moja rola w klubie znacznie się zmniejszyła, a nadal czuje głód gry. Nadal jestem mody i chce grać, więc coraz częściej myślę o zmianie klubu. Może w okienku zimowym.. Trzeba to rozważyć.
   - O czym myślisz? - szepnęła Ali.
   - O tobie i maluszku - odparłem, całując ją w czoło.
   - Nie martw się, będzie z ciebie dobry tatuś - zaśmiła się cicho.
   - Nawet w to nie wątpię!
   - I dobrze - uśmiechnęła się. - Będzie cudownie, wiem o tym!
   - Mały Alarcon w drodze.. To cudowne - uśmiechnąłem się szeroko. - Jeśli to będzie chłopczyk, to nazwiemy go Isco Junior.
   - Jakie wymagania! - pokręciła głową. - Zastanowię się - puściła mi oczko. - Leire przedtem mi napisała, że jednak wpadnie i powinna być niedługo - popatrzyła na mnie.
   - Znów będę musiał słuchać waszych zachwytów nad tym lekarzem! Czy ja ci się jeszcze podobam, skarbie? - teraz pytałem całkiem serio.
   - A czy ty jesteś zazdrosny, mój drogi? - zmarszczyła brew, a jej mina mówiła wszystko.. Miała ochotę wybuchnąć śmiechem. - Bardzo mi się podobasz! A o kimś trzeba poplotkować - kiwnęła głową. - Może uda się ją z nim zeswatać!
   - Ona będzie z Alvaro, sama zobaczysz - zaśmiałem się.
   - Ona ciągle zaprzecza, że między nimi cokolwiek jest! - jęknęła.
   - Bo teraz nie jes, ale kiedyś bylo. Myślisz, że Alvaro zaryzykowałby rozpad waszego związku dla zwykłej dziewczyny? On ją kocha, Ali.
   - Oboje są głupi - westchnęła i wtedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. - Kochanie, mógłbyś? - Ali zatrzepotała rzęsami. Tak, to jest mój leniuszek, który wiecznie mnie wykorzystuje.
   - Podziękujesz mi w nocy - cmonąłem ją w usta i wstałem. Podreptałem do wejścia i otworzyłem, a przed drzwiami stał uśmiechnięty Vazquez. A to niespodzianka! - Siema, stary. Wchodź do środka.
   - No cześć - odezwał się, przekroczył próg i uścisnęliśmy sobie dłonie. - Witam panią domu - wyszczerzył się do Alice.
   - Cześć, Alvaro - pomachała mu. - Co tam masz? - spojrzała na jego dłoń.
   - Super, zajebistą grę!
   - Ali, zrobisz popcorn? - od razu zrobiłem słodką minkę do żony.
   - Gorzej z wami niż z dziećmi - zaśmiała się i wstała z kanapy. Od razu podreptała do kuchni, a my rozsiedliśmy się przed telewizorem i konsolą. Wszystko się włączało, a znów w pomieszczeniu rozbrzmiał dzwonek.
   - Isco, otwórz! - usłyszałem krzyk żony. Wstałem z kanapy, a Alvaro skwitował to śmiechem.
   - Ty też tak kiedyś będziesz miał, zobaczysz! - wskazałem na niego i poszedłem do drzwi.
   - Cześć, Leire. Miło, że wpadłaś - powiedziałem, kiedy weszła do środka. Spojrzała na mnie i pokręciła tylko głową.
   - Gdzie Ali?
   - W kuchni - uśmiechnąłem się. Podziękowała, w przelocie rzuciła krótkie "cześć" do Vazqueza i zniknęła w pomieszczeniu obok. Ja wróciłem na kanapę i wziąłem do ręki swojego pada.
   - Możemy grać!
   - A tak, moja droga wygląda mąż, który nadal jest dzieckiem - usłyszałem po chwili głos swojej żony, która weszła do dużego pokoju razem z Leire i dwiema dużymi miskami pełnymi popcornu.
   - I który będzie miał dziecko - zaśmiała się.
   - Hej, nie nabijajcie się ze mnie!
   - Z kogoś trzeba - podsumowała blondynka i rozsiadła się na drugiej połowie kanapy obok Vazqueaza, biorąc do ręki trochę popcornu. - Co to znów za gra? - skrzywiła się.
   - I tak się nie znasz! - pokazał jej język.
   - Nie znam się?! - zmierzyła go wzrokiem. - A kto cię ostatnio ograł w Fifie? Dałeś się niczym małe dziecko, Alvaro!
   - Zawsze był słaby! - naśmiewała się Ali.
   - Potwierdzam! - uniosłem rękę do góry, niczym uczeń w szkole. - Wybacz, stary, ale zwykle ktoś musi przegrywać.
   - Ale z was mądrale!
   - No dobra, jak macie grać to grajcie, bo inaczej przejmujemy pilota i telewizor - zarządziła Alice.
   - O nie, kochanie! Cały wieczór oglądałem twoje romansidła - wyszczerzyłem do niej ząbki. - Teraz ja króluje.
   - Tak, wmawiaj sobie - zaśmiała się i cmoknęła mnie. Chciała się odsunąć, ale jej nie pozwoliłem i wpiłem się w jej usta. W tej chwili usłyszeliśmy buczenie ze strony naszych przyjaciół i któreś z nich nawet rzuciło w nas ziarenkami popcornu!
   - Ej, co to ma znaczyć?!
   - Nic - powiedzieli jednocześnie, a gdy spojrzeliśmy w ich stronę, każde z nich wskazywało na siebie, to znaczy: Alvaro na Leire i Leire na Alvaro.
   - Widziałeś to, Isco? Chcieli wojnę, to będą ją mieli! - Ali sięgnęła po miskę z popcornem i zaczęła rzucać w tamtą dwójkę. W tej chwili tamci przysunęli do siebie tę drugą i po niedługim czasie, dosłownie wszędzie leżał popcorn, a gdy nam to nie wystarczyło, sięgnęliśmy po poduszki i wtedy walka stała się o wiele bardziej zacięta, niż ta z jedzeniem.
   - Hej, uważajcie na mnie! Jestem z was najmniejsza! - śmiała się Alice.
   - To nic nie zmienia - zawołał Alvaro, po czym porządnie od niego oberwałem. Poduszką, bo poduszką, ale to poczułem.
   - O ty! Nie wyjdziesz z tego żywy! - krzyknąłem i zacząłem go gonić z poduszką po całym salonie. Dziewczyny stały obok i chichotały. Zaczął okrążać cały pokój, a gdy chciał skrócić sobie drogę skacząc przez oparcie kanapy... Coś mu nie wyszło, bo zahaczył o nią. Kanapa się przewróciła do tyłu, Alvaro na nią, a gdy leciał w ostatniej chwili złapał się koszulki Leire, która z piskiem upadła tam razem z nim. I to był ten moment gdy nie wiedziałem czy mam się śmiać czy ich ratować...
   - Masz za swoje! - krzyknęła Ali, która nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
   - A to wcale nie jest zabawne - powiedziała z grymasem Alvarez i po woli zaczęła się podnosić. - Vazquez, nie mogłeś złapać się czegoś innego?! - zaczęła na niego krzyczeć.
   - Spokojnie, Leire. To nie było specjalnie - próbowałem załagodzić sytuację. - To tylko zabawa.
   - Będę miała siniaki po tej zabawie - pokręciła głową i jednak podała dłoń Alvaro, by pomóc mu wstać.
   - Ja też - Ali zrobiła smutną minkę. - Może teraz odpoczniemy, co?
   - Jak najbardziej jestem za! - odezwał się piłkarz Getafe i razem postawiliśmy kanapę do pionu. Usiedliśmy tak samo jak wcześniej, tylko teraz wszędzie walał się popcorn.
   - Leire, zadecydowałaś już w co jutro wieczorem się ubierasz? - zaśmiała się moja Ali i przytuliła do mojego boku. Leire wtedy tylko wywróciła oczami.
   - Nie, jeszcze nie.
   - A co? Randkę masz? - zainteresował się Alvaro.
   - Pewnie, że ma! - zawołała radośnie Alice.
   - Żadna randka - blondynka pokręciła głową. - Po prostu Eric zaprosił mnie jutro do kina.
   - No, no - poruszyłem znacząco brwiami. - Tak to się teraz nazywa.
   - Teraz będziecie sobie ze mnie używać? - westchnęła.
   - Dobra, już nic nie będziemy mówić. Porozmawiajmy o czymś innym - odezwała się Ali. - Możemy o nas - wyszczerzyła się.
   - O nie - jęknął Vazquez i wstał z kanapy. - To ja się będę zbierać.
   - Ja też - dodała Leire, a ja z żoną spojrzeliśmy na siebie. Ech.. Ta dwójka jest dla siebie stworzona, ale jeszcze nie chcą się do tego przyznać. Jestem ciekaw, kiedy to nastąpi.


3 komentarze:

  1. Jak słodko :**
    Cudowne małżeństwo i jeszcze maluszek w drodze :))
    Leire i Alvaro będą razem! Ja to wiem!
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. ależ dzisiaj cukierkowo:* no i jakie zmiany, Isco i Ali po ślubie, czekają na dzidziusia, Ali i Leire przyjaciółki, żeby tak jeszcze Leire z Alvaro się ułożyło i myślę, że może ten doktorek im pomoże, w końcu odrobina zazdrości nikomu jeszcze nie zaszkodziła:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo że nadal nie popieram tego, co zrobiła Ali, to cieszę się, że jest szczęśliwa z Isco. Mam nadzieję, że z Leire i Alvaro będzie podobnie.

    OdpowiedzUsuń