czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział XVIII

ALICE
  Siedziałam na kanapie i próbowałam sobie to wszystko poukładać.. Dziś nad ranem wpadł do nas Antonio na mecz i jakoś tak zaczął rozmowę o tym, że ciekawe gdzie będziemy mieszkać w nowym roku. Byłam zdziwiona, bo przecież miałam mieszkać w Madrycie! Miałam tu urodzić nasze dziecko, a Isco nic nie wspominał.. Wiem, że źle szlo mu w Realu, ale nigdy nic nie wspominał o transferze.
Byłam tak wściekła, że miałam ochotę strzelić mu w pysk, a wiem, że to i tak by nic nie dało. Francisco zataił przede mną fakt, że chce się przeprowadzić.. Cała jego rodzina wiedziała, tylko nie ja! Po co niby informować ciężarną żonę?
Czekałam aż ten dupek wróci do domu. Nawet nie pojechałam na ten głupi mecz i nawet nie obchodził mnie ten głupi wynik. Antonio też został w domu i niby mnie pilnował, ale myślę, że chciał się wytłumaczyć przed Isco.
W końcu pojawił się w domu z szerokim uśmiechem jakby co najmniej wygrał Ligę Mistrzów. Denerwowała mnie sama jego obecność!
   - Brat, wiem, zabijesz mnie, ale lepiej pogadaj z żoną - powiedział starszy Alarcon i ruszył schodami na górę. Isco spojrzał na mnie zdziwiony.
   - Nie pogratulujesz mi bramki? I o co chodzi z Antonio? - zapytał.
   - Nie, nie pogratuluję ci bramki - fuknęłam. - Z Antonio? Z nim nic. Chodzi o twoje wielkie plany, o których wiedzą wszyscy tylko nie ja!
   - Jakie plany, Ali? I dlaczego jesteś taka zła?
   - Czemu jestem zła?! Jeszcze się pytasz? - warknęłam. - To gdzie chcesz się przeprowadzić? Włochy, Francja, Portugalia, czy może jednak Anglia?
   - Chciałem, abyśmy zamieszkali we Włoszech.. Chociaż mam też oferty z Anglii, jeśli chcesz - uśmiechnął się. - Możesz wybrać.
   - Co? - zatkało mnie. - I mówisz o tym tak spokojnie?! - jęknęłam.
   - No a jak mam mówić? Jeszcze jakieś dwa tygodnie do otwarcia okienka. Mamy czas, kochanie.
   - Ja po prostu jestem w szoku - potrząsnęłam głową. - Nic mi wcześniej nie wspominałeś o żadnym transferze ani przeprowadzce! Może ja wcale nie chcę się przeprowadzać? Pomyślałeś o tym?
   - I tak nie dokończysz już nauki.. Alice, zostaniemy rodzicami i nawet nie sądziłem, że nie chciałabyś ze mną wyjechać. Tak chyba robią żony!
   - Rozumiem.. Czyli o nowym podpisanym kontrakcie też dowiedziałabym się po fakcie? - odgarnęłam włosy do tyłu. - Nie uważasz, że gdybyś mi powiedział o tym wcześniej i przede wszystkim sam byś to zrobił, byłoby całkiem inaczej?
   - Powiedziałbym ci wcześniej, to przecież oczywiste.. - zbliżył się do mnie. - Ojciec jest moim agentem i dlatego Antonio wiedział.
   - Ale przyznaj, że myślałeś o przenosinach i rozmawiałeś o tym ze swoim ojcem!
   - Rozmawiałem - skinął głową. - W Rzymie by ci się spodobało. Albo w Manchesterze!
   - Na ten moment mam w nosie Rzym i Manchester! - pisnęłam.
   - Ale dlaczego? Chce się rozwijać i przede wszystkim grać! - warknął na mnie, a ja bardzo nie lubię, gdy to robi.
   - Ale nie rozumiesz, że nie powinieneś tego przede mną zatajać, Isco?!
   - Czyli teraz mam rozumieć, że ze mną nie wyjedziesz? - jak zwykle wymigiwał się od trudnych odpowiedzi.
   - Możliwe, że nie wyjadę. Chcę zostać i urodzić tutaj - odpowiedziałam całkowicie poważnie.
   - Mogłaś od razu mówić, że o to ci chodzi! Ty po prostu już nie chcesz ze mną być!
   - Tak, Isco - prychnęłam. - Twoje rozumowanie jest wprost cudowne! Gratuluję - powiedziałam z ironią. - Kocham cię, do jasnej cholery, ale zabolało mnie to, że nie powiedziałeś mi o tak ważnej decyzji. Raczej chyba razem powinniśmy ją podjąć.
   - Tak, oczywiście! Ale w Madrycie chcesz zostać, chociaż wiesz, że nie będę wtedy szczęśliwy! - krzyczał.
   - Więc proszę cię bardzo... Teraz już rób sobie co chcesz - fuknęłam i chwyciłam za pasek swojej torebki. - Jedź sobie do tego swojego Rzymu, Manchesteru czy nawet na Grenlandię. Twój wybór - dodałam i ruszyłam do drzwi.
   - Ale Ali.. Co z nami? Co z naszym dzieckiem? Nie możesz sobie tak teraz wyjść!
   - Mylisz się, Isco - zaśmiałam się mu prosto w twarz. - Mam takie samo prawo do wyjścia jakie ty miałeś, planując wszystko sam. Z nami? Nie wiem. Co z dzieckiem? Ono nie jest niczemu winne i będzie miało jak najlepiej. 
   - Zostań w domu i jutro sobie wszystko na spokojnie wyjaśnimy.. Nie rób głupot, kochanie. Przecież się dogadamy - próbował jeszcze zmienić moją decyzję, ale ja już byłam pewna. Nie chce być teraz z takim facetem, który nawet nie chce mówić mi o tak ważnych sprawach.
   - W tym przypadku? Nie sądzę. Przecież dla ciebie to wszystko to nic złego... - pokręciłam głową i wyszłam z domu. Do Leire nie pojadę, bo wiem, że jest w szpitalu. Pomimo tego, że ma dyżury to jeszcze przejęła się Alvaro.. Nie mam wyjścia i muszę jechać do rodziców.

ALVARO
  Pamiętam jak Leire zawsze narzekała na tą swoją przełożoną, że jest okropna! I miała racje! Przyszła do mnie z pielęgniarką się przedstawić, bo ma być obecna przy mojej operacji jako anestezjolog, a pielęgniarka miała zgodę na operację, którą miałem podpisać. Podała mi ją oraz długopis, ale ja w ostatnim momencie się powstrzymałem i spojrzałem na wielką panią doktor Costę. Powiedziałem jej, że podpiszę zgodę, jeżeli ta weźmie na salę jedną ze swoich stażystek. Najpierw zaczęła się rzucać, że to szpital, a nie przedszkole, ale grzecznie "wytłumaczyłem" jej, że powinna dawać szansę młodym i przyszłym lekarzom. Później zmiękła, bo zapytała o kogo mi chodzi. Odpowiedziałem, że chodzi mi o Leire Alvarez, a ta tylko kiwnęła głową i wyszła z sali, a ja podpisałem papiery. Będzie tam Leire, będę spokojniejszy. 
 Pielęgniarki przygotowały mnie do operacji i pozostawiły na sali operacyjnej, Niedługo później pojawił się tam ten goguś od Leire, który jak się okazało, miał składać moją nogę. Zaraz po nim pojawiła się doktor Costa, a dalej lekko przejęta Leire w kolorowym czepku na głowie i jasnoniebieskim stroju. Wyglądała lekko zabawnie, ale poczułem się spokojniej. 
   - To jesteśmy wszyscy i chyba możemy zaczynać. Pacjent gotowy? - powiedział radośnie Eric. 
   - Tak - skinąłem głową. 
   - To życzę wszystkim powodzenia - dodał i wtedy nad klatką piersiową zawisnął mi nieduży parawan bym nie widział co dzieje się tam na dole.
   - Panno Alvarez, to pani dziś przejmuje stery - odezwała się starsza lekarka, a blondynka nagle stanęła wmurowana, a po chwili przytaknęła. - Znieczulenie miejscowe - dodała. I się zaczęło. Dostałem jakiś zastrzyk, coś jeszcze i wtedy poczułem się tak nagle błogo.
   - Alvaro, jak się czujesz? - usłyszałem Leire, stając centralnie nade mną. 

   - Na razie dobrze, ale czuje, że może być gorzej - odparłem całkowicie poważnie.   
   - Jak będziesz tak mówił, to postaram się by naprawdę zabolało - powiedziała ciszej z uśmiechem. 
   - Poskarżę się!
   - Na co będziesz się skarżył? - zapytał roześmiany lekarz. - Leire, co ty mu tam robisz? 
   - Tak tylko sobie żartujemy - zaśmiała się.
   - A to rzadkie przy stole operacyjnym, jednak w takiej atmosferze też dobrze się pracuje - powiedział. - Długo się przyjaźnicie? - zapytał, a mnie od razu wydało się, że chciał wypytać o wszystko co dotyczy Leire!
   - Trochę czasu minęło, ale opowiem ci o tym kiedy indziej!
   - Dlaczego kiedy indziej? - poruszyłem się. - Ja mam teraz czas więc mogę opowiadać! - stwierdziłem. - Poznaliśmy się ponad trzy lata temu na weselu mojego przyjaciela. Ja wtedy byłem tam z moją narzeczoną, a ona ze swoim chłopakiem. Eric, kojarzysz Isco?
   - Tak, kojarzę. Też piłkarz - odpowiedział.
   - Ali znasz, bo tu jest na stażu.. - zamyśliłem się. - Isco to jej mąż i były Leire! Ali była moją narzeczoną!
   - Jak to? Naprawdę? - był zdziwiony, a Leire chyba miała ochotę mnie zabić.
   - Naprawdę! Każdy miał wtedy swoje grzeszki, prawda? - spojrzałem na nią.
   - Alvaro, a może ty chcesz jednak zasnąć, co? - warknęła na mnie.

   - Nie! Jest fajnie! - zacząłem się głupio śmiać.
   - Leire, najważniejsze jest tutaj samopoczucie pacjenta - dopowiedział Eric. No dobrze, więc jeżeli chcesz słuchać... Proszę bardzo.
   - A pamiętasz tę imprezę na których poznaliśmy ze sobą Julię i Pablo? Wtedy też...
   - Alvaro, a pamiętasz, że potrafię się mścić? 

   - Ale to jest interesująca historia! Dzięki nam Ali i Isco są razem!
   - Wiem, Vazquez - wywróciła oczami.
   - Leire... - zacząłem i na chwilę zamilknąłem. To poczucie błogości się jakby pogłębiło i zrobiło się tak przyjemnie. - A co jeżeli byłoby tak jak kiedyś?

   - Co? - pochyliła się nade mną i szepnęła. - Ale co jak kiedyś? 
   - No wiesz.. W sumie to ty postanowiłaś, że mamy się rozstać. - popatrzyłem na nią. - I wyrzuciłaś mnie wtedy z mieszkania!    
   - Bo na drugi dzień brałeś ślub, Alvaro - popatrzyła na mnie.
   - Który i tak zepsuł twój chłopak - przymrużyłem powieki. Doktorek się już nie odzywał, więc albo odpuścił albo po prostu woli się nam nie wcinać w paradę i robić to co powinien. 
   - Porozmawiamy o tym później - poklepała mnie po ramieniu. - Teraz odpoczywaj, dobrze?
   - Ale porozmawiamy? - upewniłem się.    
   - Tak. Przyjdę po operacji - uśmiechnęła się szeroko.  
   - No dobrze - kiwnąłem głową. - Eric, jak noga? - zapytałem go.
   - Po woli zaczyna wracać do pierwotnej postaci, ale jeszcze chwilę to potrwa - powiedział bardziej neutralnie. Czyli mam go! Ma sobie facet odpuścić. Przymknąłem powieki i postanowiłem naprawdę odpocząć. 


ISCO
  Po treningu od razu skierowałem się na parking i wsiadłem do swojego Audi. Wiedziałem doskonale, gdzie jechać, aby zobaczyć się z Ali, która nie wróciła na noc. Do teściów.
Oczywiście wczoraj wieczorem oberwało się Antonio, który jak zwykle musiał jej wszystko wygadać! Nie chciałem tego przed nią ukryć, ale wolałem jej sam powiedzieć o tym, że się wyprowadzimy. I nie miałem też pojęcia, że ona nie chce się wyprowadzać!
Zaparkowałem pod domem teściów i wyszedłem z samochodu. Rolety w oknie Alice były zasłonięte, więc wiedziałem, że tu jest. Wiem, że ją zraniłem i chce to naprawić, bo ją kocham. No i niedługo zostaniemy rodzicami.
Podszedłem bliżej i zadzwoniłem do drzwi. Po dłuższej chwili otworzył mi zły ojciec Ali. Widziałem, że jest na mnie wściekły.
   - Dzień dobry - mruknąłem cicho. - Jest może Alice?

   - Może i jest - mruknął. - Isco, nie wiem co się stało, ale ona nie chce cię widzieć. Wczoraj przyjechała tutaj cała zapłakana.
   - Wiem, domyślam się.. Ale chce z nią porozmawiać. Ja muszę z nią porozmawiać!
   - Prosiła, by cię nie wpuszczać - powiedział twardo.
   - Jednak jestem jej mężem i mam do tego pełne prawo - spojrzałem na niego. - I nie odpuszczę.
   - Nie wiem, Isco - pokręcił głową i popatrzył przez chwilę na wnętrze domu. Otworzył jednak szerzej drzwi. - Masz tylko chwilę i jeżeli ona nie będzie cię chciała słuchać, masz to uszanować.
   - Dobrze. Dziękuję - skinąłem głową i od razu skierowałem się schodami na górę. Zapukałem raz do drzwi od pokoju mojej żony i wszedłem do środka. Ali leżała na łóżku. Płakała. Przeze mnie. Gdy tylko usłyszała, że wszedłem, podniosła głowę i spojrzała na mnie. Zmarszczyła brew.
   - Co tutaj robisz? Miałeś mnie zostawić w spokoju! - wytarła mokry policzek.    - Ale jak mam cię zostawić samą? No jak?
   - Nie jestem sama - mruknęła i odwróciła się do mnie tyłem.
   - No nie jesteś, bo masz mnie - położyłem się obok niej.
   - Isco, proszę, idź stąd.
   - Nie, Ali. Wróć do domu, bo już nie mogę wytrzymać - szepnąłem. - Obiecuje ci, że to się nigdy nie powtórzy. Nigdy.
   - Za późno. Jedź sobie gdzie chcesz!
   - A ty? Zostawisz mnie?
Nastała chwila ciszy, a Ali nawet się nie poruszyła. Chciałbym teraz zobaczyć jej wyraz twarzy, co zdradza. I chciałbym popatrzyć w jej oczy i przekonać, by wróciła i było jak kiedyś.
   - Tak - powiedziała cicho, a ja nie wierzyłem w to co usłyszałem. 

   - Co? Ale Ali! Nie możesz! - zacząłem panikować.
   - Właśnie, że mogę - odwróciła się do mnie i popatrzyła z bólem. - Nie jestem twoją własnością i mogę to właśnie zrobić.
   - Ale nosisz moje dziecko.. Chce być obecny w waszym życiu - czułem, że powoli tracę wszystko, co kocham.
   - Nie musisz się o to martwić, bo nie odseparuje cię od dziecka. Będziesz go widywał kiedy będziesz chciał i będziesz miał czas by do niego przyjechać - prychnęła i znów odwróciła się do mnie tyłem. - A teraz bądź tak łaskaw i wyjdź. Chcę zostać sama.
   - Nie mogę cię stracić - wyszeptałem i postanowiłem mocno ją przytulić. Musiałem chociaż ten ostatni raz. - Kocham cię.
   - Idź już - powiedziała prawie niesłyszalnie. Nie zareagowała na to, że ją przytuliłem, jakby była już całkowicie obojętna to wszystko. Zabolało.
   - Więc teraz tak chcesz, co? - zdenerwowałem się. - Nie pozwolę ci na to. Nie pozwolę, abyś mnie zostawiła.
   - Już postanowiłam i nie zmienię swojej decyzji - powiedziała pewnie, ale spokojnie.
   - I dlatego mnie wyrzucasz z swojego życia, jak nic nie znaczącego śmiecia!
   - Chciałabym żeby tak było! - zerwała się do pozycji siedzącej i popatrzyła na mnie. Po jej policzkach znów spływały łzy. - Chciałabym o tobie nie myśleć i mieć cię gdzieś! - krzyknęła i wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Do środka zajrzał jej ojciec, który popatrzył na mnie wrogo.
   - Isco, pora na ciebie - warknął zły.
   - Ali, ja nie odpuszczę - powiedziałem do dziewczyny, po woli się podnosząc.
   - Ja też nie, więc czekaj na papiery rozwodowe.
To wszystko zaszło za daleko.. Nie myślałem, że tak to się potoczy! Wyminąłem jej ojca w progu i ruszyłem na dół, do wyjścia. Usłyszałem za sobą jego kroki.
   - Nie wiem co jest między wami, ale Alice to moja córka i będę obstawał po jej stronie - powiedział. 

   - Może sobie robić co chce, ale obiecuje to panu i jej, że moje dziecko będzie przy mnie! - zamachałem mu dłonią przed nosem.
   - Lepiej faktycznie będzie gdy już pójdziesz - kiwnął głową i wskazał mi drzwi. Jego mina była nieugięta. - Do widzenia, Francisco.
   - Tak, do widzenia! - fuknąłem i wyszedłem, oczywiście trzaskając drzwiami. Jeszcze raz spojrzałem w okno od pokoju Ali i miałem nadzieje, że się w nim pojawi, ale roleta nawet nie drgnęła. Wsiadłem więc do samochodu i zacząłem walić pięściami w kierownicę. Straciłem teraz wszystko. I nie wiem co dalej.

3 komentarze:

  1. ale się porobiło, szok. Niech się pogodzą, pliiisss:) w końcu pomiędzy Leire a Alvaro zaczęło się układać, to tutaj się posypało :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, nie spodziewałam się, że Alice i Isco rozstaną się. Mam nadzieję, że wszystko się pomiędzy nimi ułoży...

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń