wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział VII

ISCO
  Razem z Ali siedzieliśmy do późna w pokoju. Nawet nie wiedzieliśmy, że czas tak szybko będzie mijać przy oglądaniu telewizji i przy rozmowach. Czułem się wspaniale w jej towarzystwie, tak spokojnie, jakbym niczym nie musiał się przejmować, choć było raczej odwrotnie. Gdy tutaj byliśmy, mogłem trzymać ją w ramionach, całować, śmiać się z nią i podziwiać. Jednak ten czas mijał, nawet za szybko. Dziewczyna od razu gdy zobaczyła, która jest godzina, zerwała się i poprosiła bym ją odwiózł do domu. Zebraliśmy się i wyszliśmy. Podałem Alice kluczyki do samochodu i powiedziałem by w nim na mnie poczekała, a ja poszedłem uregulować rachunek w hotelu. Nie zajęło mi to długo, więc po chwili byłem już z brunetką. Uśmiechnąłem się do niej i złapałem za jej dłoń, po czym ucałowałem jej wierzch. Wywołało to u niej lekkie rumieńce i uśmiech na twarzy. Odpaliłem silnik i wyjechałem z parkingu. Myślałem o tym wszystkim, jakby to wyglądało gdyby nie było w naszym życiu Leire i Alvaro. Pewnie nie poznałbym Alice na ślubie Jordiego, bo nie byłoby jej tam, ale w końcu oboje mieszkamy w Madrycie, więc może jakoś byśmy się sami poznali? Może bylibyśmy razem, bez żadnych przeszkód.
   - Czemu co najlepsze, tak szybko się kończy? - mruknąłem, wpatrując się w czerwony kolor na sygnalizatorze.
   - Masz na myśli zielone światło? - zaśmiała się głośno. 
   - Też - uśmiechnąłem się. - Ale mam na myśli nasze spotkania - spojrzałem na nią.
   - Mam dla ciebie teraz cały tydzień, ale wiem, że musisz też spędzać czas z Leire - mruknęła cicho, odwracając głowę do szyby. - Doskonale to rozumiem.
   - Znów się z nią pokłóciłem - powiedziałem i ruszyłem, bo właśnie wskoczyło zielone światło.
   - Ostatnio często się kłócicie. Mam nadzieje, że to nie z mojego powodu, Francisco.
   - Nie - pokręciłem głową. - Zniknęła na całą noc, a miała iść tylko na chwilę do Julii, jej przyjaciółki.
   - I to cię wkurzyło? Przyjaciele są ważni. 
   - Ale mogła uprzedzić, że nie wróci - westchnąłem. - Z resztą to była druga noc pod rząd.
   - Po prostu jesteś o nią zazdrosny - mruknęła cicho. - To znak, że ci na niej zależy i ją kochasz - dodała ciszej. Miałem wrażenie, że jest z tego powodu zła, a przecież to ona miała za miesiąc wyjść za mąż, nie ja.
   - I też się o nią martwię. W sumie to zaczynaliśmy od zwykłej przyjaźni, a o przyjaciół martwię się tak samo - dodałem. - Mam cię podwieźć pod sam dom czy nie chcesz by nas ktoś zobaczył? - zapytałem.
   - Mogę wysiąść nawet tutaj.
   - Przecież jeszcze kawałek - spojrzałem na nią.
   - Spacer dobrze mi zrobi - westchnęła.
   - Nie wygłupiaj się - pokręciłem głową. - Mamy nie mówić już o Leire i Alvaro, tak?
   - Tak - skinęła lekko głową. - Nie mogę przeżyć, że do niej zaraz wrócisz.
   - Alice, a ty za miesiąc wychodzisz za mąż. Co ja mam powiedzieć? - podniosłem troszeczkę głos.
   - Masz rację. Przepraszam - spojrzała na mnie. - Masz gorzej i to o wiele.
   - Więc widzisz - westchnąłem. Miałem w tym momencie ogromną ochotę poprosić ją o to by zrezygnowała ze ślubu i była ze mną, ale nie chce ją przestraszyć i jakoś na nią naciskać. Nie wiem co dokładnie czuje w środku.
   - Będziesz z nią sypiał? - zapytała. Ali była bezpośrednią osobą, więc nie powinno mnie dziwić to pytanie, a jednak.
   - A ty i Alvaro? - spojrzałem na nią z ukosa, ale ta się speszyła i spuściła wzrok. - Nie wiem - szepnąłem.
   - To mój narzeczony.. - również odpowiedziała szeptem. - Oboje jesteśmy w związkach i nie będziemy żyć w celibacie, to chyba logiczne.
   - Masz rację - przytaknąłem i złapałem za jej dłoń, mocno ściskając. Skręciłem w uliczkę, którą wskazała mi dziewczyna i za prośbą, stanąłem trzy domy wcześniej.
   - Dziękuje za dziś. To był naprawdę wspaniały dzień - uśmiechnęła się.
   - Dla mnie też - powiedziałem i pochyliłem się, by ją pocałować. - Dobranoc - powiedziałem. 
   - Miłych snów, Isco. Pozwalam ci o mnie śnić - powiedziała zadziornie i wysiadła. Wziąłem swój telefon do ręki. Chciałem sprawdzić godzinę, a tam zobaczyłem nieodebraną wiadomość od Leire i jakieś połączenia. "Wrócisz na noc?" Ciężko westchnąłem i przejechałem dłonią po twarzy. Było już naprawdę późno, a jak rano wyszedłem tak już nie wróciłem ani się nie odzywałem. Odpaliłem silnik i obrałem kierunek do domu. Długo mi to nie zajęło, bo te drogi które wybrałem były prawie puste. Zaparkowałem pod apartamentowcem i wysiadając, zauważyłem damską postać z psem na smyczy, wracającą od strony parku. Miała na sobie za dużą szarą bluzę z kapturem, naciągniętym na głowę. Gdy Messi mnie tylko zobaczył, radośnie zaszczekał.
   - Messi! - zawołałem, a ona wtedy na mnie spojrzała. Zadowolona nie było. - No chodź do pana - przywitałem się z nim, kiedy podeszła z nim bliżej.
   - Doczekałeś się - mruknęła do psa i wręczyła mi koniec smyczy, a sama udał się w kierunku wejścia do klatki.
   - Leire, zaczekaj - zawołałem, przyśpieszając. - Leire! - powtórzyłem.
   - Słucham? - nagle się zatrzymała i odwróciła do mnie.
   - Nie bądź zła. Chcesz się znów kłócić?
   - Na dziś mój limit się już wyczerpał. Jeszcze przedtem dzwonił Antonio, bo nie mógł się do ciebie dodzwonić. Zaczął mi prawić kazania, że powinnam wiedzieć, gdzie jest mój chłopak - mruknęła.
   - Przepraszam, to moja wina. Byłem zajęty - mruknąłem.
   - Zorientowałam się - kiwnęła głową i ruszyła do wejścia, a ja z Messim za nią. Wyszliśmy na górę do mieszkania. - Dziś mam zamiar nocować tutaj - powiedziała ironicznie, zdejmując bluzę przez głowę. Już miałem rzucić jakiś głupi komentarz, ale się opamiętałem. Za miesiąc Ali i ja przestaniemy istnieć, a Leire będzie. W końcu się kochamy. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem.
   - I bardzo się z tego cieszę - cmoknąłem ją w głowę.

ALVARO
  Po ciężkim treningu i posiłku wróciłem z Pablo do naszego pokoju hotelowego. Drugi dzień zgrupowania, a ja czułem jakby to był środek sezonu. Trener nas nie oszczędzał i zarządził dwa treningi dziennie, a w międzyczasie jeszcze sesję na siłowni. W pokoju byłem z Sarabią, bo znamy się z młodzieżówki i zawsze się razem trzymamy.
 Wczoraj wieczorem rozmawiałem z Alice. Wydawała mi się taka zadowolona i rozmowa nawet się kleiła. Opowiadała o sukni ślubnej, która już podobno jest prawie gotowa i tym spotkaniu z fotografem, które ostatnio przełożyliśmy z powodu tej kłótni. Ta kłótnia wszystko zmieniła.. Nie wiem tylko czy na dobre czy na złe.
   - O czym tak myślisz, stary? - zagadał Pablo.
   
   - Co? - spojrzałem na niego pytająco. Fakt, siedziałem zamyślony i jakby nie kontaktowałem co się działo dookoła. - Nie, o niczym - pokręciłem głową. - Wiesz, te wszystkie przygotowania. 
   - Do sezonu czy ślubu? - zaśmiał się.
   - Do tego i do tego - westchnąłem. - Ale chyba bardziej do ślubu. To już niedługo.
   - Tylko mi nie mów, że masz wątpliwości. Nie bądź baba, Vazquez - rzucił we mnie poduszką.
   - Spokojnie - zaśmiałem się i odrzuciłem ja do niego. - Wszystko jest w porządku, chyba - wzruszyłem ramionami.
   - Chyba? Kochasz Ali, czy nie kochasz?
   - Gdybym jej nie kochał, nie oświadczałbym się i nie przygotowywał wszystkiego do ślubu, prawda geniuszu?
   - No prawda - skinął głową. - Nie zapominaj, że podczas wypożyczenia skomlałeś do słuchawki jak bardzo tęsknisz - nabijał się ze mnie.
   - Spadaj, Sarabia - zmierzyłem go wzrokiem i tak po prostu spojrzałem na wyświetlacz telefonu, jakbym na coś czekał, a tak przecież nie było..    
   - Ale widzę, że coś się dzieje - teraz spoważniał. - I powinniśmy o tym pogadać. Spróbuje poradzić.
   - Ale co ma się dziać? - zaśmiałem się trochę nerwowo. Dzieje się. Niecały miesiąc do mojego ślubu, a ja wymyśliłem sobie schadzki z dziewczyną. Na dodatek taką, która jest zajęta.
   - Bo zaraz pomyślę, że zdradzasz Ali, a to taka fajna dziewczyna. Kocha cię.
   - Ja? Nie żartuj - palnąłem i odwróciłem wzrok, tak jakby Pablo miał mnie zaraz całego przeskanować.
   - Zdarzają się takie przypadki, Alvaro - drążył ten temat. - Może znalazła się jakaś ślicznotka.
   - Zdarzają - mruknąłem i spojrzałem na niego. Wiedziałem, że i tak drążyłby dopóki ze mnie by tego nie wyciągnął. - Masz rację: ślicznotka, blondynka i zajęta. Ale jak cokolwiek komuś piśniesz...
   - Alvaro! - ryknął. - Boże, co ja mam mu teraz powiedzieć.. Boże, Boże - mówił sam do siebie.
   - Człowieku, uspokój się! - krzyknąłem na niego.
   - To raczej ty to powinieneś zrobić. Zdradzasz narzeczoną - popatrzył na mnie. - Za miesiąc bierzesz ślub. - dodał, ale po chwili zmiękł. - No to opowiadaj - uśmiechnął się.
   - No więc tak jak już wspominałem jest śliczną blondynką - zacząłem. - Albo inaczej... Pablo, pamiętasz jak spotkaliśmy dziewczynę Isco w klubie? - zapytałem, a ten o mało co się nie zakrztusił wodą, którą właśnie pił.
   - Powiedz, że to żart - jęknął.
   - Nie - powiedziałem pewnie. - Później zniknęliśmy i... Obudziliśmy się dopiero rano u mnie.
   - Co ty narobiłeś, Alvaro..
   - A co najciekawsze - ciągnąłem. - Kolejną noc też spędziliśmy razem, tym razem całkowicie trzeźwi - niepewnie na niego spojrzałem, czekając na jego reakcję.
   - Czyli zrezygnowałeś już z Ali i ślubu, a zabrałeś się za dziewczynę naszego przyjaciela!
   - Zaraz... Nie powiedziałem, że zrezygnowałem ze ślubu i z Alice!
   - Przespałeś się z inną dziewczyną i to świadomie - wytłumaczył.
   - Nie, jeżeli nic nikomu nie powiesz - powiedziałem ostrożnie.
   - Alvaro, chcesz mieć je obie? Jeszcze nie znałem cię od tej strony, stary. 

   - Nie wiem jak to będzie wyglądało po ślubie, ale teraz nie mogę się jej oprzeć. Wtedy myślałem, że Ali mnie zdradza, ale wszystko mi wytłumaczyła i teraz czuje się jeszcze bardziej winny.
   - Na jej miejscu nie brałbym się za żonatego faceta - stwierdził. - Więc to ty jesteś ten niegrzeczny, a ona ta święta.
   - Wiem, że robię źle, ale kiedy Leire jest obok.. Po prostu wtedy nawet Ali się nie liczy!
   - Isco bardzo kocha swoją dziewczynę - powiedział poważnie. 

   - Nie obchodzi mnie Isco - powiedziałem z wyrzutem. - Oczywiście pod tym względem, że jest chłopakiem Leire.
   - A co będzie jak się dowie? Myślałeś o tym?
   - Nie... I nie dowie się! 
   - Całe szczęście!
   - Ej, wcale nie pomagasz!
   - Pomagam ci wrócić na właściwy tor - wzruszył ramionami. - Zadzwoń do narzeczonej lepiej i ci przejdzie - dodał, kładąc się na bok. - Czas na sieste.
   - Pablo.. - nagle przyszło mi coś do głowy. - A ty się bawiłeś wtedy z jej koleżanką... Nie masz może jej numeru?
   - Spadaj! Nie będziesz mnie w to mieszał!
   - Pablito, noo! - wstałem i usiadłem na jego łóżku. - Powiedz, że masz!
   - Mam - mruknął cicho. - Ale nie będę się pytał Julii o jej numer!
   - Więc mi go podaj, a ja coś zmyślę i poproszę ją o numer Leire!
   - Masz dwie, to jeszcze trzecią chcesz?! - naskoczył na mnie. O, chyba mu się spodobała i dlatego nie chciał dać tego numeru.
   - Sarabia, wyluzuj! Więc ty do niej zadzwoń i załatw mi ten numer. Proszę! - wyszczerzyłem się.
   - Zobaczę, co da się zrobić!
   - Wiem, że to dla mnie zrobisz - poklepałem go po ramieniu i i wróciłem na swoje łóżko.
   - Po siescie - wymamrotał i wtulił się w swoją poduszkę.
   - Jasne, jasne - pokiwałem głową i ułożyłem się wygodnie. Pozostało mi czekać, aż w końcu Pablo się zlituje, wstanie i zadzwoni do przyjaciółki Leire. Miałem ochotę do niej napisać lub zadzwonić.

LEIRE
 Siedzieliśmy oboje przy niewielkim stole w kuchni i jedliśmy śniadanie. Isco swoje kanapki, a ja płatki zbożowe z mlekiem. W pewnym momencie chłopak spojrzał na zegarek i zrobił wielkie oczy, po czym zaczął szybciej przeżuwać końcówkę chleba. Oczywiście zaczęłam się z niego śmiać. W pośpiechu odłożył talerz do zlewu i ucałował mnie w odsłonięty kark. 
   - Idę - mruknął z pełnymi ustami i wyszedł z pomieszczenia. 
   - Pa - powiedziałam za nim. Słyszałam jeszcze jak zabiera swoją treningową torbę i wychodzi z mieszkania. Ostatnio się nawet nie kłóciliśmy, co dobrze wróżyło, a popołudniu nawet obiecał, że pojedzie ze mną do rodziców. Jestem w szoku, bo zrobił to samowolnie... Wiem, że ma dość mojej młodszej siostry, ale przeżyje. 
  Ja też skończyłam jeść i pozmywałam po nas. Od razu skierowałam się do łazienki by wziąć prysznic. Jeszcze nie wiedziałam co będę robić gdy Isco jest na treningu, ale może po prostu wyjdę z Messim na spacer do parku. Po dwudziestu minutach wyszłam z kabiny i owinięta ręcznikiem, ruszyłam do sypialni. Rzuciłam okiem na telefon, który podświetlał się co kilka sekund. Nacisnęłam największy przycisk i zobaczyłam powiadomienie o nieodebranej wiadomości i połączeniu. Połączenie było od jakiegoś numeru, a SMS od Julii. Otworzyłam go i się lekko zdziwiłam. Pisała, że niedługo powinna do mnie zadzwonić bardzo interesująca osoba. Pewnie to do niej właśnie należał ten numer, ale jeżeli to coś ważnego to zadzwoni ponownie. 
 Wyjęłam z szuflady bieliznę i rzuciłam na łóżko. Wzięłam też szorty i bluzkę, ale też je tam rzuciłam, bo moja komórka znów zaczęła dzwonić. Ten sam numer. 
   - Alvarez, słucham? - odebrałam. 
   - Vazquez, dzień dobry - usłyszałam jego głos.
   - Alvaro.. Hej - uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na rogu łóżka.
   - Pewnie się nie spodziewałaś.
   - Nie bardzo - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Julia pisała mi przed chwilą, że ktoś do mnie zadzwoni, ale byłam w łazience. Rozumiem, że wyciągnąłeś od niej mój numer podstępem, ale nie wiem skąd miałeś jej?
   - Pablo - odpowiedział ze śmiechem. - Z nim to dopiero musiałem się namęczyć!
   - No tak, bawili się razem - zaśmiałam się. - Co słychać na zgrupowaniu? - usiadłam na środku łóżka, bawiąc się ramiączkiem od bluzki.
   - Trener nas nie oszczędza. Jestem wymęczony!
   - Biedak! - powiedziałam udawanym, smutnym tonem. - Później za to odpoczniesz.
   - Z tobą - odpowiedział tak, jakby to było oczywiste.
   - Nie z Alice? - zapytałam ciszej.
   - Ją będę miał po ślubie.
   - A ze mną się wyszumisz przed nim? - westchnęłam.
   - Jeszcze nie ustaliliśmy tego, prawda?
   - Prócz tego, że dwa razy wylądowaliśmy ze sobą w łóżku po bezsensownej rozmowie, że nie powinniśmy, o niczym nie mówiliśmy - powiedziałam i wtedy do pokoju przydreptał Messi i wskoczył na łóżko obok mnie. Od razu wyniuchał, że leżą tu ubrania i chciał już coś pogryźć. - Oddawaj to! - krzyknęłam, wyciągając mu z pyska górną cześć bielizny. Isco zawsze powtarzał, że od małego szczeniaka nie potrafił go oduczyć gryzienia wszystkiego.
   - Więc jeszcze porozmawiamy jak wrócę - odparł cicho. - A do kogo ty tam mówisz? 
   - Do psa - odpowiedziałam. - Messi, uciekaj stąd - machnęłam ręką, a ten obrażony zeskoczył z łóżka i wyszedł. - Chciał pożreć mój nowy stanik - warknęłam.
   - Wie co dobre - zaśmiał się.
   - Mogę go napuścić na twoją szafę, zobaczysz do czego jest zdolny - dodałam ze śmiechem. - A co do rozmowy... Poczekam.
   - Czyli jesteśmy umówieni po moim powrocie!
   - Na rozmowę! - odpowiedziałam automatycznie.
   - Tylko i wyłącznie.
   - Więc zgoda - kiwnęłam głową. - Kiedy wracacie?
   - W niedziele wieczorem, ale wtedy raczej zobaczę się z Ali - powiedział ostrożnie. - Poniedziałek pasuje?
   - Jasne, jak najbardziej. Isco już i tak nie będzie, więc obejdzie się bez kolejnej awantury, że znikam.
   - To na ile chcesz zniknąć?
   - Mówię o wcześniejszych przypadkach, Alvaro - mruknęłam.
   - Dobrze, dobrze.
   - Więc jesteśmy umówieni? Teraz muszę wziąć Messiego na spacer, bo inaczej całkowicie się na mnie obrazi. Nie wiesz co to znaczy mieszkać pod jednym dachem z obrażonym psem - zachichotałam.
   - I nie chce wiedzieć - zaśmiał się.
   - Więc kończę, bo muszę się jeszcze ubrać - uśmiechnęłam się lekko.
   - Szkoda, że nie mogę popatrzeć!
   - Masz rację, nie możesz - wyszczerzyłam się. - Do zobaczenia lub usłyszenia - dodałam.
   - Pa! - pożegnał się i rozłączył. Odłożyłam telefon na bok i zaczęłam się ubierać, ciągle myśląc o piłkarzu i o tym co my tak właściwie będziemy ustalać. Później zabrałam Messiego na smyczy i wybraliśmy się do parku, by mógł tam trochę pobiegać, a ja pewnie w ciszy nadal myśleć o tym wszystkim.
 

2 komentarze:

  1. Sarabia jest genialny! Naprawdę genialny! Bosze... *.*
    Alvaro niewiele gorszy! Taki słodziak jakich mało *.* Kurde, tylko strzelił Sevilli tego walonego karnego no... -.-
    Cały rozdział genialny! No wręcz wspaniały! Nawet nie wiem za bardzo, co mam napisać:') Isco i Leire to para tak samo beznadziejna jak Ali i Alvaro. Pomieszać ich i wychodzi idealni! A no i oczywiscie chcę zobaczyć jak Isco odpędza od siebie siostrę Leire! Prooooszę ładnie ;3
    Trochę niespójny ten komentarz, ale nadal przeżywam psa ze stanikiem w pysku. Tak więc żegnam się i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal Ali podoba mi się bardziej XD
    bardzo fajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń